Autor / Wiadomość

[Samouczek RPG'owy] Kryształowa Grota

Czy Komnata powinna w ogóle istnieć?

Tak, to dobry pomysł.
90%  90%  [ 18 ]
Nie wiem, nie mam zdania.
0%  0%  [ 0 ]
Nie, a po co to komu? Kolejny śmieć Adminki... -_-'
0%  0%  [ 0 ]
Eee... a co to w ogóle jest? Acha... tu jest napisane... Chwila...
10%  10%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 20
Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:13, 24 Kwi 2006     Temat postu:


Po wyjaśnieniu teorii Drow zabrał się do praktycznych zastosowań. Lecz nim zaczął powiedział.
– Nie mniej choć pokaże kilka z mych mocy, umiejętności zwijcie je jak chcecie nie spełnię każdej z zachcianek, nawet bogowie ograniczeni są w swych mocach. – Po tych słowach podszedł ku najbliższej ścianie i położył na niej doń prawą i spoglądając na nią wyrzekł jedno krótkie słowo. Po chwili krótszej niż jedno serca uderzenie spod dłoni jego błękitny okrąg pokreślony wzorami rozbłysnął. Wpierw był nie wielki, lecz po niedługim czasie urósł dość by Kairon byłby w stanie się w nim zmieścić. A gdy tylko ten rozmiar osiągnął znikł blask błękitu a wraz z nim i kamień, który w jego obrębach się znajdował. Ku zaskoczeniu Ouzaru i kilkunastu chochlików kuchnia miała teraz bezpośrednie połączenie z łaźnią. Chochliki stały jak wykute z kamienia, jeden upuścił tacę z smakowitym ciastem, które miało być zapewne deserem. Kilkoro już iść miało zamiar ku swej pani sadząc, iż będzie ich teraz potrzebować, lecz Drow zgromi je surowym spojrzeniem a one pod jego wpływem ni drgnęły. Wtedy to Aksariotto położył swą dłoń obok na ścianie i raz jeszcze wymówił w skupieniu pewne frazę , tym razem żółty blask wypełnił całą przestrzeń gdzie ów przejście się pojawiło. Gdy blask i dźwięk mu towarzyszący podobny do łamiącego się drzewa ściana na powrót była całą a towarzyszyły temu słowa Kairona.
- Przez wzgląd na dobro małych kudłaczy wzbroniłem im się zbliżać, bowiem o ile podczas otwierania przejścia mało złego stać się może to przy jego zamykaniu wielu głupców śmierć już poniosło i na zawsze stali się częścią takowego na przykład kamienia. – Skończywszy swą mowę zaprosił swą Panią do głównej sali, gdzie wielu widzów się już zgromadziło.
A następnie podszedł do stołu gdzie było kilka pucharów wybrał jeden srebrny wyjątkowo pięknie zdobiony, złotem wykańczany. Po czym rzekł do zebranych , do których przed chwila dołączyć śmiał i Książe Ciemności.
- Innego typu mocą jest dzielenie, rozmnażanie a także manipulacja materią, ot ten oto kielich rozmnożony, pomniejszony, zmieniony być może. – To mówiąc położył puchar na stole dotknął go dłonią prawą znowuż i począł wypowiadać przyciszonym głosem kolejne wersety przepełnione mocą.
A gdy skończył biaława poświata ogarnęła naczynie, wtedy to Kairon zdjął rękę z niego a kielich wpierw podzielił się na dwoje, potem na czworo by na końcu na ośmioro swój podział zakonczyć. Biała poświata znikła z czterech a na pozostałych barwę na fioletową zmieniła. Te też mieniące się teraz fioletem dalsze zmiany poczęły przechodzić jeden urósł trzykroć, drugi zmalał dwa razy a ostatnie pulsować zaczęły dziwnym czerwonym blaskiem a gdy skończyły srebro miejsca złotu ustąpiło i na odwrót. A wszystkim tym zmianom cichy szum , mlaśnięcia i trzaski towarzyszyły. Drow raz jeszcze spojrzał na swoje dzieło i wyraźnie zadowolony rzekł.
- Jak widać materia nieożywiona dowolnie podać się może działaniu magii, przymnij mojej. Nie którzy by mogli się ucieszyć wielce, bowiem to rozwiązuje problemy z żywnością a może raczej jej brakiem. Niestety zasmucić muszę tą grupę pokarmy i inne żywe materie poza mym zasięgiem leżą. Wiem co myślicie więc jakim sposobem kilka dni temu puchar wraz z winem rozmnożyłem. Otóż prostą sztuczką się posłużyłem gdy tkałem magiczne nici podziału wplotłem w nie moc teleportacji i tak z butelki obok stojącej wino znalazło się w kielichach. – Uśmiech nie schodził z twarzy Kairona, który to począł kroczyć po sali niczym nauczyciel wykładający przedmiot swoim uczniom. W końcu gdy znalazł się na środku groty zatrzymał się i rzekł do widowni.
- A teraz najpotężniejsza z grup wiedzy, czyli portale. Zapewne znacie o nich opowieści, ale czy wiecie jak niebezpieczne być mogą, czy wiecie, iż co czternaste wejście w niego może być waszym ostatnim. Ponad to są miejsca zarówno dzikiej jak i martwej magii otworzenie bramy w jednym z takowych miejsc może być waszą ostatnią rzeczą jaką dokonaliście. By zabawy dodać wszystkiemu ochotnika poproszę.
Czekać długo nie musiał, bowiem bez cienia zwątpienia czy strachu po sali rozeszły się słowa Ouzaru.
- Ja pójdę, lecz jeśli to będzie głupi dowcip to na fosie się nie skończy. - Ostanie słowa choć wypowiadane z uśmiechem na ustach niosły ze sobą nieprzyjemna obietnicę Władczyni, która jak wiadomo niektórym jest w stanie dokonać naprawdę wszystkiego.
Askariotto ucieszyła ta kandydatura, wszak nie byle kto jak sama Adminka go zaszczyciła. Nie zwlekając długo sięgnął do jeden z pucharów, nalał do pełna wina skosztował, smakowało wybornie. Szkoda go będzie pomyślał, lecz już wcześniej postanowił. Trzymając go w ręku począł wypowiadać jakąś kolejna tajemniczą frazę i wtedy to włąśnie lekkim ziąbem zaciągało po plecach zebranych gości. Gdy ostania z sylab z ust Kairona wyszła wziął on i chlusnął winem z kielicha przed siebie. Kilkoro chochlików rozpierzchło się na boki lękając się oblania, lecz niepotrzebnie, bowiem wino zastygło w powietrzu tworząc gładka idealnie lustrzaną powierzchnię.
Jeden z chochlików podszedł ostrożnym krokiem dotknął rączką swoją, lecz zaraz ją cofną czując zimno. Nie mogąc się jednak opanować począł lizać tafle winną i wtedy to języczek jego przymarzł do lodu. Kairon widzą to uśmiechnął się lekko jak i reszta zebranych widzów. Inne zaś chochliki widząc brata w potrzebie wpierw śmiać się zaczęły przeraźliwie, a następnie po chwili pomagać mu oderwać się od tafli. A trzeba zauważyć przy tym, iż żaden już nie próbował lizać winnego lustra. Po kilku próbach nieskutecznych w końcu udało się im i drow mógł kontynuować.
Tak wiec dobył swego miecza i począł rysować nim na niej kolejne symbole, towarzyszyły temu liczne pomruki i ciche szepty ze strony widzów, jednak Askariotto wyraźnie skupiony nie zwracał nań uwagi. Gdy skończył co nie był aż tak prędkie rzekł do zebranych.
- To, to by było na tyle bowiem teraz tylko jedna rzecz uczynić należy a dokładniej tchnąć ostatniego ducha magii w runy i portal się otworzy. Pani zechciej wziąć Dalharuk del isto ze sobą, takież imię mu wybrałem. A wam dziękuje za wysłuchanie jeszcze się zobaczymy, nie wątpię w to ani chwilę. – Po tych słowach okręcił mieczem w pionie a gdy to czynił wyszeptał jakieś słowo i uderzył mieczem w taflę. Ona roztrzaskała się w kawałki drobne przy akompaniamencie cichego trzasku i zassania. Na ziemie jednak nie spadł lód a krople wina a przestrzeń tafli i rycin zajmował teraz elipsoidalnych kształtów płaski na w pół przeźroczysty krąg materii o nieokreślonym pochodzeniu. Mienił się srebrem, czerwienią i błękitem a wszystko to wirowało jak barwniki wlane do jednego kotła i ciągle mieszane, lecz nie przez jedna osobę a przez kilka. Ouzaru wzięła psiaka na ręce, który nie wykazywał tak jak i zresztą właścicielka jego żadnego lęku a jedyną jego rekcją było liźnięcie swej pani po dłoni. Władczyni za wskazaniami Kairona wkroczyła w portal, on sam stał jeszcze chwilę przed nim skłonił się lekko na pożegnanie zebranym i samemu wkroczył w magiczną ścianę materii, która rozpłynęła się w powietrzu w chwile po jego zniknięciu. A wszystko odbyło się bezgłośnie, żadnych dźwięków, westchnięć, niepotrzebnych komentarzy.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 21:19, 24 Kwi 2006     Temat postu:


Postąpiła krok do przodu i znalazła się w niezwykle dobrze znanym jej miejscu. Wszystko było takie same, jak pamiętała, nic się tu nie zmieniło. Narzuta nadal leżała na podłodze obok poduszki, łóżko nadal było tak samo rozkopane... Spojrzała na Drow'a zaskoczona, lecz on nadal stał w portalu. Nie postapił nawet kroku do przodu bez jej pozwolenia. Uśmiechnęła się i puściła pieska wolno. Podeszła powoli do portalu i szepnęła:
- Nikt nie wie, że tu jesteśmy... Jak chcesz, to wejdź... Lecz jeśli ktoś się o tym od ciebie dowie, straszna będzie smierć twoja - ściszyła nieco głos i grożba zawisła w powietrzu.
Zobacz profil autora
Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 21:30, 24 Kwi 2006     Temat postu:


Kairon słysząc słowa Ouzaru, co prawda zniekształcone, bowiem tu czas rządził się własnym prawem, skinął głowa na znak, iż pojmuje. Doskonale wiedział, że sensu nie ma mówić czegokolwiek wszak i tak by nie pojęła jego mowy. Zrobił krok do przodu wychodząc ostatecznie z portalu, który wraz z tym zdarzeniem rozpłynął się jak mgiełka poranna w rześkim powietrzu. Nie rozglądał się po wnętrzu wszak już wcześniej je widział. Patrzał na swą Panią, nie mówił nic, nie interesowały go zabawy jej Dalharuk del isto teraz był zajęty czym innym.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:49, 24 Kwi 2006     Temat postu:


...teraz był zajęty czym innym...

Jego hebanowe dłonie zajęły się wykonywaniem skomplikowanych gestów, których to efektem wcześniej wyczarowane ubranie po prostu rozpłynęło się w powietrzu. Biel skóry Ouzaru niezwykle mocno odznaczała się w mroku panującym w jej komnacie. Przez myśl przebiegło jej pytanie, jak on sobie poradzi ze swoją zbroją. Wszak na pewno nie chciał tego teraz tak po prostu zostawić... Jakby w odpowiedzi Drow przystawił palec do ust i spoglądając na jej nagie ciało wypowiedział jedno słowo. Przepełniona moca fraza uwolniła zaklęcie, cała zbroja, szaty i miecz w jednej chwili przemieniły się w magiczny pierścień, mieniący się czerwienią i czernią, emanujacy lekkim metalicznym blaskiem...
- Sprytne - szepnęła uśmiechając się, lecz nie zdążyła dodać ni słowa więcej. Kairon postapił krok do przodu i nim Adminka coś zrobiła złączył swe usta z jej w namiętnym pocałunku. Dłońmi błądził po bladym, kontrastującym z jego czarną skórą, ciele. Jej włosy zaplótł o palce, pociągnął do tyłu odchylając kobiecie głowę i złożył kilka pocałunków na wygiętej szyi. Dotknęła dłonią jego umięśnionego ramienia, drugą położyła na biodrze Drow'a. Jakby go chciała odepchnąć od siebie... Jednak był to tak słaby, niezdecydowany gest, że przeszedł niezauważony. Tym bardziej że po chwili namysłu przyciągnęła go mocniej do siebie.
- Zabiją cię, jeśli ktoś się o tym dowie - szepnęła mu słodko do ucha.
Zobacz profil autora
Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:58, 24 Kwi 2006     Temat postu:


Słysząc jej słowa coś targnęło nim, jego połowica dawał znać o sobie, lecz nie broniła mu niczego miast tego podyktowała słowa które to przeszyły jego umysł niczym błyskawica przecinająca nocne niebo.
- Tak, dla takich chwil warto umierać, a jeśli śmierć mi pisana jutro niech ta chwila trwa wieczność całą. - A myśli jego zmieniły się w słowa, słowa napełnione mocą. Teraz nie leżeli na łożu, nie stali na zimniej posadzce unosili się w powietrzu lewitując nad ziemią. Nie było innych, nie było świata, byli tylko oni dwoje.




EDIT
2:52 Razz
Reszta nocy upłynęła w rozkoszach, których nie warto nawet by próbować spisywać, bowiem żadne słowo ni to pisane, czy mówione tego nie odda.

Wczesnym rankiem, nim jeszcze słońce wstawać poczęło Kairon był już na równych nogach odziany w swój biały skórzany strój wyjściowy, składający się z białych dopasowanych spodni, kamizelki bez rękawów o głębokim wcięciu z przodu, pasa oraz wysokich białych oficerek. Nowością przy nim był biały płaszcz okrywający jego ramiona, który pięknie falował, gdy tylko drow nie pozostawał w bezruchu. Nie dalej jak dwie godziny temu obudził się i siedząc w bezruchu wspominał to co kilka godzin temu się wydarzyło. Wspominał całe swoje życie, wspominał cały dzień wczorajszy jakże inny od reszty jego życia. Siedział na krańcu łoża niedaleko Swej Pani, jakże nowego znaczenia te proste do tej pory słowa nabrały, kiedyś ze względu na swe pochodzenie gotów był tak nazwać każda kobietę, lecz teraz już tylko jedna zasługiwała sobie na to miano. Nie myślał jednak nad tym długo, jego połowica wciąż mu przypominała, iż powinien zrobić coś co powiedział, iż uczyni. Opuścił wiec pokój Ouzaru tak samo jak do niego przybył i po czasie nie dłuższym jak godzina powrócił do niego z różą, która płatki na w pół czarne i na w pół czerwone mała a żaden płatek nie był jednolity, jedna w druga barwę przechodziła tak, iż to twórz czystej natury być nie mógł. Ostawił róże na sukni, którą to wczoraj dla Władczyni stworzył a gdy tylko słońce wstało wziął psiaka na spacer, który od dziś dzień był jego nowym przywilejem. Skorzystał z klucza wręczonego mu przez Jego Władczynię w dniu wczorajszym . Zamek o tej porze jeszcze spał cały nawet chochliki zdawały się być jakoś niedostępne. Dalharuk del isto by wyjątkowo spokojny i rzecz by szło, iż jakimś cudem nauczył się dyscypliny, która to w jego wieku była raczej niemożliwą do wpojenia. Potem nastał czas na powrót do komnat Królowej tam Kairon rozstał się z swym włochatym podopiecznym, na odchodne spojrzał raz jeszcze na Ouzaru, pragnął jeszcze raz poczuć nie tyle jej nagie ciało co choćby jej ciepły dotyk na swym ciele, lecz wiedział iż to teraz było by niemądrym. Nim zamknął drzwi rzekł jeszcze do śpiącej Pani.
- Śpij spokojnie Pani, więcej już samotna być nie musisz. – Po tych słowach zgrzyt klucza w zamku rozniósł się cicho w zamku a potem już tylko ciche kroki które wkrótce po tym zmieniły się we wszędobylska ciszę. Askariotto odszedł do swego domu nie po to by się skryć przed wrogami, lecz by przygotować się na to co miało dziś dzień nadejść.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Wto 7:50, 25 Kwi 2006     Temat postu:


Przypomina mi sie full Metal Alchemist jak czytam popisy Kairona

Szaleńczy śmiech przeszedł przez niebo, a Kryształowa grota musiała wyglądać gorzej niż rzeźnia. Książę widział wszystko, gdzie był cień i był wściekły. Nie pozostawił przy życiu niczego, co weszło w jego drogę i płonąc nienawiścią przemierzał las, a jego szlak znaczył pas spalonej ziemi i zgliszczy. Nie było bestii, która byłaby w stanie mu dać w tym momencie odpór. Ciemnoć wokół niego stawała się gęstsza, niźli ropa i formował z niej ostrza, które cięły wszystko na drzazgi, a mrok wokół niego zadawał się płonąć nieczystym płomieniem łakomie pożerającym wszystko, co uniknęło ostrzy. Tak powstawała Droga Popiołów -Chcę... was... wytłuc!!!!- zaryczał na tyle mocno, że dało się to słyszeć w promieniu kilku kilometrów. Książę parł dalej i nabierał szybkości, aż wytwarzane z cienia ostrza przybrały kształt smug.

[---]

Stał teraz na zrębie grani kilkanaście kilometrów od zamku. Z tyłu za nim rozciągał się las przecięty w pół niczym ciało - rozpalonym do czerwoności ostrzem. Zeth patrzył w pustkę przed sobą - w lodową pustynię, rozciągającą się za łańcuchem gór, i czuł, że ta pustka woła go do siebie. "Chodź... odnajdziesz tu spokój, którego w zamku próżno ci szukać...", a może to tylko wiatr? Zeth rozpostarł skrzydła. -Kto mnie wzywa? Pokaż się!- warknął. Odpowiedziała mu cisza... Książę pokiwał głową i tylko rzucił przez ramię –Tak myślałem!- i już chciał schodzić po krawędzi góry, gdy cos usłyszał... Obrócił się gwałtownie - w jego kierunku szła burza śnieżna. Była coraz bliżej i poruszała się ze sporą prędkością. Wreszcie uformowała się w kształt zbliżony do ludzkiego. Królowa Lodu? To określenie najbardziej by pasowało do olbrzymiej postaci, która stała teraz na połaci terenu przez Zeth’em.
Piękna suknia była upięta aż przy krtani na dwie duże, kryształowe kule, obite w srebro. Wzorzysty materiał był umiejętnie namarszczony przy biodrach i tam przechodził w długi tren ciągnący się po ziemi ... a może to ta burza była trenem? Podpięty do naramienników drugi fragment materiału, przypominający herb, spływał w dół po piersiach, przylegał ściśle do samej sukni aż do pasa. Wygrawerowane symbole i runy przywodziły na myśl kultury nordyckie. Dwa bufiaste naramienniki zdobyły lodowe gwiazdy. Dwie duże na samym boku i mniejsze wokół zręby naramiennika. Szal owinięty wokół szyi łopotał na wietrze niczym flaga. Z gładkiej twarzy na Zeth'a patrzyły zimne, słodkie oczy. Królowa lekko się uśmiechnęła się. -Znajdziesz tu to, czego szukasz...- powiedziała
-HA! A czego szukam?- zapytał wyzywająco Ksiażę i wyprostował się mierząc wzrokiem postać przed nim. Miała co najmniej czterdzieści metrów wzrostu. Gdyby nie dystans zapewne mogłaby go rozdeptać jak robaka. -Szukasz śmierci.... bo to, czego Ty sięgnąć nie mogłeś innemu przyszło zbyt łatwo!- odpowiedziała i zaśmiała się.
-Zamknij się!- rzucił tylko Książę, czując, że to ona ma rację.
-Czujesz, ze nie masz szans?- zaśmiała się jeszcze raz. -Jak młodzik próbujący wygrać w piłkę z dwa razy starszym...- ciągłość wypowiedzi przeciął świst ostrza ciemności.
-Powiedziałem ZAMKNIJ SIĘ!- warknął Książę, znów wyraźnie czując zew nienawiści. -Chodź i spróbuj wziąść sobie moją duszę, diablico!!!- wrzasnął, skrzyżował ręce i złożył je w pięć sposobów znaczących w symbolice demonów co następuje: Kse - załamanie, Dhor - śmierć, Ferr - nienawiść, Mund - furia i Kars - wola zniszczenia. jego cień zaterkotał i powoli wyłoniło się z niego długie, czarne ostrze, przypominające samą skondensowaną esencję cienia zawartego w konturach jednej, zgrabnej kosy. Książę uniósł oręż i patrzył na nadchodzącą królową. Miała w ręce ciężkie berło, którego rozmiar pozwalałby na zniszczenie połowy zamku jednym ciosem. –Przydałaby się tutaj moc Lorda Erbello... że o Ouzaru nie wspomnieć...- pokręcił głową Książę, czujac ze obrana ścieżka może go przerastać.
Wykonał skok i uleciał wyżej
-Nie uciekniesz mi! Kto raz przyszedł do Lodowej Otchłani musi Zginąć!- krzyczała z tyłu władczyni tych terenów. Faktycznie zginać musiał, jeśli tylko Władczyni Lodowych Otchłani nie straci z nim kontaktu wzrokowego... Zeth oglądnął się. Niewiele zostało z królowej widzianej przed chwilą. Iluzja opadła odsłaniając czaszkę nabijana ćwiekami. Suknia zamieniła się w pancerz płatowy, a berło stało się młotem. Można by rzec, ze sam nordycki bóg śmierci ścigał Księcia w jego podniebnej ucieczce. Dotarli nad chmury. -Tutaj...- uśmiechnął się Zeth. -Wiesz, co to jest ciepły wiatr?- zapytał, gdy królowa pojawiła się na powierzchni "areny".
Książę zachichotał złośliwie i ruszyli na siebie. O ile kosa zdzierżyła cios o tyle sam Książę odleciał daleko. -Sporo masz siły jak na kobietę!- warknął tylko i ruszył naprzód. Młot był łatwiejszy do uniknięcia, pomyśleć, co by było, gdyby ona władała rapierem.... Kosa zatopiła się w tworzywie zbroi Królowej, jakby weszła w masło. Poszły iskry i jedno z łączeń pancerza pękło z głośnym łoskotem. Płyta poleciała w dół i spadła zapewne gdzieś w okolicy zamku. Książę w swej pysze i przeświadczeniu pierwszego, choć małego, zwycięstwa zaczął się śmiać i obrócił się zbyt powoli. Cios młota wyrwał mu cały prawy bark i czarnokrzydły anioł runął w dół... Tu zaczynała się sfera panowania Zirael, a ciepły wiatr uniemożliwił Królowej wykorzystanie potężniejszych zdolności, w tym przebicia przez ciepłą ścianę chmur. Zeth spadał, ale wiedział, ze tej kobiety już długo nie zobaczy... i jakoś się mu nie spieszyło. Furia opadła, gniew został lekko stłumiony, a cala nienawiść znalazła ujście...
Ciało Księcia uderzyło z łoskotem o ziemię, wbijając się w miękką glebę na głębokość około trzech metrów. Ptaki umilkły na kilka chwil i wszyscy na zamku musieli usłyszeć ten łoskot. Zeth stracił przytomność po takim wyładowaniu energii i tylko od tego, czy ktoś zauważy jego upadek zależało, czy wrzucą go do jego wieży opatrzonego, czy wystawią mu tu nagrobek i co jakiś czas przyjdą rzucić kwiaty.
Po lesie niósł się śpiew... to ciemność ulatująca z dziury śpiewała swą pieśń, ptaki zaczęły wtórować i wszystko zdało się znów toczyć swoim torem. Nikt nie widział tego krótkiego starcia... i tak było lepiej, niech tak pozostanie...

[---]

Zeth się przebudził. Nie wiedział, jak długo był nieprzytomny, ani kto go przeniósł do jego siedziby, ale ramię zgoiło się. Książę usiadł na krawędzi łóżka. Wyciągnął rękę przedsiebie i zacisnął ja w powietrzu, ajkby chciał ciś chwycić. Czarna mgiełka owiała ciało. Myśli kłębiły się w głowie Zeth'a. Wstał z łoża i oglądnął miejsce, w które był "ranny", bo słowo "rana" nie za bardzo pasuje do odniesionych wczoraj obrażeń. Podszedłszy do żelaznej szafy, w której składował ubrania i otworzyszy ją siłą woli zaczął sie zastanawiać nad swym postepowaniem. Odział się w losowo wybrany strój - to chyba była jakaś toga bitewna Nekromanty, zdobiona zelaznymi ornamentami na plecach i łokciach, w reszcie bedąc miękkim materiałem zielonej, bądź czarnej barwy - i poszedł spokojnym krokiem przez korytarz do Kryształowej groty. W pałacu było nadzwyczajnie cicho i gdy przechodził koło pokoju Ouzaru wpadł na Kairona... wychodzącego z sypialni adminki. Nastała chwila dość kłopotliwego milczenia. Zeth spojrzał na kairona swymi białymi i płonącymi oczyma, po czym szepnął. –Pogadamy chwilę, ale nie tu. Nie będziemy jej budzić.- burknął i skinął Kaironowi ręką, by ten szedł za nim. Dotarli po chwili do Kryształowej groty. W kuchni pracowały teraz nimfy. Resztki chochlików zostały uprzątnięte i sala świeciła czystością.
-Co więc Graf Kairon porabiał w sypialni adminki...- mruknął Zeth raczej do siebie, niż do rozmówcy, nalewając sobie wina. –To byłoby głupie pytanie... Co do kwestii mojego milczenia... Będę milczał, bo Ouzaru zatłukłaby mnie, a potem zapewne i ciebie, żeby oczyścić honor Nieskazitelnej Adminki.- podał Kaironowi jeden kielich, a sam nalał sobie drugi i skosztował. –Puszczenie pary z gęby byłoby bardzo ryzykowne, nie uważasz?- zapytał i zwrócił oczy na Kairona.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 13:08, 25 Kwi 2006     Temat postu:


Obudziła się, lecz swym starym zwyczajem nie wstała od razu. Trochę się pokręciła w łóżku, nieco powierciła, przeciągnęła i ziewnęła kilkakroć. Gdy już dopełniła rytuału, miast wstać w końcu, zwinęła się pod pościelą i oddała rozmyślaniom. Leżąc na boku pogładziła dłonią pustą poduszkę spoczywającą obok siebie i westchnęła ciężko. Tak, nie spać samej w nocy to jednak za mało. Móc się jeszcze obudzić obok kogoś... Przytulić...

---

Nie było sensu dalej gnić w łóżku, nie widziała za bardzo która jest godzina, ani kiedy Drow wyszedł. Pisak zadowolony z porannego spaceru leżał przy łóżku i jeszcze smacznie spał. Ouzaru wstała, poklepała go po głowie i podrapała za prawym uchem. Rozanielony uniósł łepek i wbił w nią spojrzenie swych ciemnych oczu. Jego spokój i zrozumienia aż ją zdziwiły i nieco wstrząsnęły.
- Czas się ubrać i coś zjeść – rzekła radośnie, choć głos jej lekko drżał. – Chyba nikt cię rano nie nakarmił? – psiak w odpowiedzi szczeknął. – No właśnie! Mnie też nie, trzeba się wybrać do kuchni i coś z tym zrobić. Chodź, Kitek.
Szczeniak zbaraniał. Przekrzywił łepek i spojrzał się pytająco. Chyba jakoś inaczej go do tej pory nazywali... Widać znów nastąpiły jakieś zmiany i on został o tym jak zawsze (i oczywiście) ostatni poinformowany! Żenujące...
Adminka sięgnęła ręką po suknię i gdy ją podniosła coś upadło na podłogę. Schyliła się po to i mało się nie przewróciła. *Róża?!* - pomyślała i setki mieszanych uczuć i myśli przeleciały jej przez głowę w ułamku sekundy. Z wrażenia aż przysiadła na chwilę na zimnej kamiennej podłodze. Ciepło ciała kobiety było zbliżone do temperatury posadzki, więc przy zetknięciu pośladków z kamieniem niczego nawet nie zauważyła. Każdy inny zapewne by podskoczył z zimna i szoku. Obracając w dłoni niezwykły kwiatek przyglądała mu się z podziwem. Nigdy nie lubiła róż, ta jednak była taka piękna... Od razu utkała zaklęcie, by nigdy nie zwiędła. Postanowiła zatrzymać ją u siebie w komnacie i przeniosła jedynie jej wizerunek haftem na suknię.

---

Wyszła odziana w długą, kremową szatę od Drow’a, na której piersi (przy sercu dziewczyny) widniał piękny haft z różą o ciemnoczerwonych płatkach przechodzących w czerń. Widać było, iż żadna dłoń nie mogła czegoś tak pięknego stworzyć, jasnym było, że to magia tchnęła do życia to dzieło. Ouzaru zajrzała do kuchni, lecz zastała jedynie puste pomieszczenie. *Dziwne – pomyślała. – Już dawno ktoś tu powinien być... No cóż, zjem coś w ogrodzie, kelnerzy na pewno już śniadanie zanieśli.*
Przespacerowała się powolnym, dostojnym krokiem do Ogrodów, szczeniak radośnie biegał koło jej stóp szczekając. Jednak w jednej chwili kobieta się zatrzymała jakby piorunem bądź klątwą rażona, psiak zapiszczał i skomląc się za nią schował...
- Mój Ogród! – wydarło jej się po chwili i nie powiedziała już nic więcej, tak żal ścisnął Admince gardło.
Niemal połowa Ogrodu była zniszczona. Coś ogromnego i bardzo ciężkiego musiało tutaj spaść i to z dużej wysokości. Miast klombów z niezapominajkami i labiryntu, Ouzaru miała przed sobą jedynie spory krater i zgliszcza przysypane piachem. Nie mogła na to patrzeć, oczy zaszły jej łzami i puściła się szybko biegiem przed siebie. Minęła Ogrody, a raczej to co z nich zostało i wbiegła do lasu. Tam po kilku krokach zorientowała się, że coś jest nie tak... Cisza, spokój... Nie, to nie był spokój, to las milczał w żałobie! Poczuła jak bicie jej serca z przerażenia przyśpiesza, gdy doleciał do niej swąd spalenizny. Zachwiała się.
Nie mogąc ustać na nogach wzniosła się w powietrze i zaraz tego gorzko pożałowała. Ujrzała zniszczenia, których to musiał dokonać chyba sam Demon z najgłębszej Otchłani w szaleńczym biegu. Zapłakała. Ten las był schronieniem dla tylu zwierząt, ostoją bezpieczeństwa i spokoju. Ptaki, wiewiórki, jeże... każde małe stworzenie mogło się tu schronić i żyć bez zmartwieć. Tak stworzyła to miejsce, by zawsze miały pod dostatkiem jedzenia i picia, by nie było drapieżników. A teraz... Nie, to było straszne!
Wróciła po pieska i trzymając go mocno na rękach uciekła stamtąd.

---

Dotarła do zamku i szczerze nie miała ochoty już jeść. Lecz mały Kitek na pewno nadal był głodny... Zebrała się w sobie i niemal resztką sił powłóczyła nogami do kuchni. Z daleka słyszała rozmowę, aczkolwiek nie rozróżniała ani słów, ani też ich sensu. Stanęła w drzwiach, oparła się o framugę i rozejrzała się nieobecnym wzrokiem. Nimfy... Na jej widok przeraziły się i szybko podbiegły do swej Pani. Ouzaru miała całą brudną i zapłakaną twarz, suknię lekko podartą i zakurzoną. Ledwo trzymała się na nogach, a bladość jej skóry przypominała teraz kruchy kryształ .Spojrzała na Księcia i Kairon’a, którzy zwrócili na nią swe oczy.
- Ogród i las... zniszczone... – wyszeptała i runęła w dół zemdlona.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Wto 13:48, 25 Kwi 2006     Temat postu:


Zeth szybko chwycił upadajacą Ouzaru. -Wybacz...- powiedział i położył ja na jednym z foteli. Nie czekajac na reakcje Kairona opuscił salę. Spojrzał tylko na niego -Jeszcze pogadamy... muszę po sobie posprzątać!- mruknął i odszedł.

Udał się do Ogrodów...
Zobacz profil autora
Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:00, 25 Kwi 2006     Temat postu:


Gdy zakończył swe przygotowania, powrócił do zamku i począł niczym duch niespokojny krążyć po szacownej siedzibie. Gdy w ten natknął się na Księcia zaskoczony był wielce jego obecnością w tych okolicach zamku Kairon nie dał po sobie niczego poznać, dziesięciolecia całe ukrywania swych uczuć dawały mu wyraźna przewagę nad innymi. Ruszył wolnym krokiem, wszak niegdzie mu się już nie spieszyło bowiem to co najgorszym się stać mogło już się stało a że drow czasem tak jak i materią manipulować nie potrafił musiał się pogodzić z losem i jego zachciankami. Wędrówkę zakończyli tam gdzie się wszystko w tej krainie zaczyna, Książe podał swemu „towarzyszowi” puchar z winem i rozpoczął swą mowę a Kairon bez mrugnięcia okiem wysłuchał całości po czym rzekł głosem chłodnym, bez namiętnym, tonem którego najwybitniejszy nekromanta by się nie powstydził.
- Choć czysto tu i nieskazitelnie to straszny ból i śmierć ogromną wyczuwam, wiele tu krwi przelano, za wiele. Tylko bestia tego dokonać mogła. – Tu przerwał na kilka uderzeń serca zdaje się tylko po to, by echo jego słów zanikło zupełnie w tej olbrzymiej sali.
- A co do twego zapytania to wszak dobrze wiesz iż teraz mym obowiązkiem jest troszczyć się o Dalharuk del isto, nie podziękowałem Ci, ale to naprawdę wspaniałe zwierze. To wszystko nic wiece tam nie śmiem czynić. – Gdy skończył swe słowa odstawił pusty kielich i wychodząc z zamku skierował te słowa do swojego rozmówcy, który to wciąż jeszcze słowa
- A i jeszcze jedno obrazy, wizje zachowaj dla siebie dzielić się nie musisz nim, świat pełen najróżniejszych iluzji. A każda okrutniejsza od poprzedniej. I jeszcze jedno Komnata Ouzaru jest jednym z trzech miejsc tak pilnie strzeżonych, iż nic bez jej wiedzy i postanowienia się tam nie stanie, nikt nie wejrzy, nikt nie wkroczy. – Po tych słowach bez szans na odpowiedz ruszył szybszym krokiem ku wyjściu. A światło padające przez otwarte wrota, ujawniło Księciu jedne szczegół, którego do tej pory nie spostrzegł a mianowicie Kairon nie miał cienia.
Askariotto nie mniej nie opuścił komnaty, nie było mu to danym bowiem w wejściu stanęła Admina, która teraz w niczym nie przypominała tej którą obaj pamiętali. Kruchym głosem wyszeptała coś po czym runęła na ziemię. Nie uderzyła jednak o posadzkę, bowiem Książe był szybszym niż prawa rządzące tą krainą . Kairon podszedł do Swej Pani i wziął ja na ręce. Była nie miłosiernie lekką zupełnie jak gdyby tylko powłoka cielesna z niej ostała a życie gdzieś się ulotniło. Widząc w jakim jest stanie kolejny werset przepełnion magią wydostał się z ust drowa. Wtedy to cała wschodnia ściana znikła i koszmarna wizja ukazał swe oblicze. Ogród, duma Ouzaru był wspomnieniem miast tego pogorzelisko bo bitwie ostało, nie czekając długo ruszył ku komnatom władczyni by tam ja ostawić w spokoju. Gdy tylko opuścił grotę ściana ponownie materialną się stała, po drodze przywrócił blask jej odzieniu i zauważył obraz róży, niezwykle podobnej do tej która jej podarował. Zgodnie ze swym postanowieniem położył ja na łożu i nie czekając na jakąś reakcje rzekł cicho głosem pełnym bólu i przejęcia.
- Nie płacz, nie łam serca wszystko będzie takim jak kiedyś. – Po tych słowach odstąpił od łoża, zbliżył się do okna, otworzył je i głośno niemalże krzykiem począł tkać długa inkantacje.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Wto 14:13, 25 Kwi 2006     Temat postu:


Koło okna stał Zeth na iluzji gleby stworzonej z jego cienia. -Nie męcz się.. pękłoby ci serce..- mruknął. Zastanawiał się nad czym innym. Spojrzał na Ouzaru, która właśnie odzyskała przytomność. -Ogród jest już wyrestaurowany... Pani, czy zechcesz się ze mną przejść i sprawdzić jakość mych wysiłków?- zapytał i przeniknął do sali poprzez przemianę cienia. -Odnalazłem coś, co może zagrozić zamkowi Zir... Chcę się rozmówić... na osobności!- mruknął, ale nie dało się w jego głosie odczuć żadnego rodzaju niechęci czy wrogości względem Kairona. Wpatrywał się w Ouzaru, oczekując odpowiedzi.
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 18, 19, 20 ... 43, 44, 45  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach