Autor / Wiadomość

[Samouczek RPG'owy] Kryształowa Grota

Czy Komnata powinna w ogóle istnieć?

Tak, to dobry pomysł.
90%  90%  [ 18 ]
Nie wiem, nie mam zdania.
0%  0%  [ 0 ]
Nie, a po co to komu? Kolejny śmieć Adminki... -_-'
0%  0%  [ 0 ]
Eee... a co to w ogóle jest? Acha... tu jest napisane... Chwila...
10%  10%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 20
Majeństwo




Dołączył: 21 Paź 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zgorzelec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:14, 25 Paź 2009     Temat postu:


*Swój ... * przeszło jej przez myśl.
- Rzeczywiście, nie jest celowy. Powiem nawet, że jest mocno przypadkowy, ale jednocześnie można było go przewidzieć w pewien sposób. - w tym momencie na jej twarzy pojawił się lekki uśmiech - Tak więc, czy możemy opuścić już to miejsce?. Wyraz jej twarzy był już co najmniej pogodny, i dało się zauważyć że stres ją "puścił". Cała jej postawa rozluźniła się, a ręce zwisały luźno wzdłuż tułowia zmuszając niesamowicie długie rękawy do szorowania kamiennej posadzki.
Zobacz profil autora
BlindKitty




Dołączył: 29 Paź 2006
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 11:53, 26 Paź 2009     Temat postu:


Higan uśmiechnął się lekko.
- Księciunio niewątpliwie ma rację, Wasza Wysokość, w kwestii miejsca w którym się znajdujesz. Nawet jeśli ja osobiście nigdy nie słyszałem określenia Piąta Struna, a budowla wydaje się być raczej zamkiem niż pałacem - odwrócił się i pstryknął palcami - Pozwolicie, że przyjmiemy Jej Wysokość nie w Kryształowej Grocie, tylko w którejś z przyzwoitszych sal balowych? - ruszył przed siebie pewnym krokiem, jakby spędził w Zamczysku całe życie. Najpierw schodami w górę, potem wzdłuż korytarza pełnego płonących między portretami pochodni, wreszcie do sporego holu, z którego wprowadził całe do potężnej sali, wysokiej nawet jak na nieprzeciętne standarty tego miejsca. Cała posadzka była wypolerowana do tego stopnia, że wszystko odbijało się w niej jak w lustrze - długie stoły wzdłuż ścian uginające się od różnych, mniej lub bardziej wymyślnych potraw; nie brakowało między nimi ani całego, pieczonego dzika, jakby specjalnie dla Wilczycy, ale też subtelnych rzeźb z lodu, utrzymywanych delikatną magią i ozdobionych owocami. Środek sali pozostawał, rzecz jasna, wolny dla tancerzy, zaś z sufitu aż do wysokości głów zwisały zgrabnie udrapowane fałdy zielonego materiału przeszywanego złotą nicią, ciekawie kontrastujące z jaskrowobiałym niczym śnieg ścianami. Ogromne żyrandole z kryształu i złota oświetlały całość tysiącami płonących równo świec, gdyż wysokie okna zasłonięte były taką samą, zielono - złotą materią. Na drewnianej galerii dla minstrelów instrumenty same zaczynały właśnie wygrywać jakąś dworską, taneczną melodię.
- Mam nadzieję, iż takie skromne powitanie zadowoli Waszą Wysokość - Higan skłonił się nisko Asade - teraz jednak pozwolę sobie odejść na moment, aby przebrać się w bardziej odpowiednie odzienie. Niewątpliwie jednak Książę i Zak będą gotowi dotrzymać Waszej Wysokości towarzystwa - uśmiechnął się i zniknął za drzwiami, w poszukiwaniu odpowiedniejszej odzieży.
Zobacz profil autora
WinterWolf




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 12:20, 26 Paź 2009     Temat postu:


Wilczyca westchnęła ciężko. Gdy wrócili wreszcie do stołu ponownie zmieniła postać. Znów była niewysoką czarnowłosą dziewczyną z wijącym się po twarzy tatuażem. Siadła na stole nie czekając aż siądą goście. W ogóle zignorowała wszelką etykietę. Po dwóch latach snu miała w nosie takie gadki-szmatki...
- Może skończycie z tymi ceregielami? Wyglądacie jak banda obdartusów, a zachowujecie się jak książęta na zamku królewskim. Mam mdłości od takiej ilości słodyczy - burknęła, pakując sobie do ust kolejną porcję pieczeni. Przeważnie wolała surowe mięso, ale nie chciało jej się teraz wprowadzać zamieszania w tym miejscu.
- Siadać i jeść. Smacznego. Więcej wina jest w piwnicy - dodała.
Gdy Skryberianin udał się na poszukiwanie czegoś do przebrania się westchnęła.
"Wcześniej jakoś nie miałeś skrupułów w używaniu swoich mocy, Świetliku. Co ci się nagle odmieniło, że nowego ubrania szukasz na piechotę zamiast je przywołać?" spytała. Tak naprawdę nie była specjalnie zainteresowana. W jej myślowym przekazie pobrzmiewała kpina, wynikająca z jej ciężkiej antypatii do wcześniejszych poczynań Świetlika i Mrocznego Księcia. Jeszcze ten ich pojedynek... Dziecinada...
Zobacz profil autora
BlindKitty




Dołączył: 29 Paź 2006
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 19:29, 26 Paź 2009     Temat postu:


Szedł korytarzem, kiedy wprost do jego głowy trafiły kpiące słowa Wilczycy.
"Otóż, moja droga, wiele się nauczyłem przez te dwa lata... No, tutaj dwa lata. Ale też niemało straciłem. No, straciłem to może nie jest dobre słowo. Oddałem to w zamian za wiedzę, a może... Uczucia? No, dość powiedzieć, że ta podróż wiele mnie kosztowała. Nie jestem w stanie zmieniać swojego wyglądu, poza - z jakiejś przyczyny - włosami. Nie potrafię posługiwać się telekinezą. Zostało mi bardzo niewiele czegokolwiek co można by było nazwać magią. Jestem teraz niewiele silniejszy, szybszy czy bardziej uzdolniony od zwykłego człowieka. Także nie kpij ze mnie, Wilczyco." - pomyślał, mając nadzieję, że usłyszy jego myśli. Nie potrafił ich teraz wysłać do niej, musiał mieć nadzieję, że sama słucha.

Wszedł do jakiegoś niedużego pokoju i otwarł szafę. Mimo tego wszystkiego, czego sam nie mógł więcej zrobić, Zamczysko jednak zapewniało wiele, więc wewnątrz wisiał dość elegancki, czarno-zielony strój - atłasowy kaftan i takież spodnie, jedno i drugi wyszywane złotą nicią. Przebrał się, zostawiając pelerynę na miejscu, tak samo jak kapelusz. Obmył twarz w miednicy, ale stwierdził że na golenie się brakuje mu czasu, więc przypiął pas z rapierem o wymyślnym, zdobionym różyczkami, srebrnym koszu i takiejż rękojeści, po czym ruszył w drogę powrotną na salę.
Zobacz profil autora
Majeństwo




Dołączył: 21 Paź 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zgorzelec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 20:42, 26 Paź 2009     Temat postu:


Za każdym razem gdy z ust Higana padał zwrot "Wasza Wysokość" czuła się mocno nieswojo. *Ale ja przecież nie jestem jeszcze "Waszą Wysokością", więc po co to? Jakbym była tutaj po to by odbierać honory, które tak naprawdę mi się nie należą ... " Szła w milczeniu, od czasu do czasu rzucając uwagę na temat tego co mijali na obrazach, jaką fakturę i kolor miała tapeta na ścianach czy co ją urzekło w kształcie pochodni. Po wejściu do pomieszczenia, które jak dla niej było połączeniem sali balowej z jadalnią, wydusiła z siebie tylko cichy jęk zachwytu. Na niewiele więcej mogła się zdobyć, gdyż cała sytuacja stawała się dla niej coraz to bardziej przytłaczająca a w gardle wyraźnie jej zaschło. Gdy usiadła przy stole poczuła się nieco lepiej, ale coś nadal ją denerwowało. Może to pytania które kłębiły się w głowie, może po prostu widok tych wszystkich smakowitości obudził w niej tak prymitywne uczucie jak głód przez co nie mogła się skupić. *Dobra Asade, skup się ... raz ... dwa ... trzy ...*. Po chwili namysłu nie trwającej dłużej jak dwa mrugnięcia popatrzyła na Wilczycę i uśmiechnęła się. - Smacznego. - po czym wzięła do rąk talerzyk i zaczęła nakładać sobie niezwykle kolorową sałatkę i polała dla kontrastu bladoczerwonym sosem . *Wymiar inny czy nie, marchewka nadal jest pomarańczowa*.Ta myśl, pomimo że głupia i dziecinna, ucieszyła ją...
- To jak tu już jesteśmy, to ja mam kilka uwag natury ogólnej. Rzecz pierwsza, i myślę że dla naszych wzajemnych relacji najważniejsza. Proszę nie zwracajcie się do mnie per "Wasza Cośtam" tylko zwyczajnie Asade. Wspomniany tytuł to ja może i dostanę, ale przy pomyślnych wiatrach i o ile nikt nie dojdzie do wniosku że trzeba się mnie pozbyć, to za około 20 lat, tak więc mam jeszcze czas na takie formalności. - Poczuła że coś ją puściło, ale jeszcze nie do końca - Rzecz druga i myślę że równie ważna. Czy w którejś z tych ... - tu wskazała widelcem na stojące przed nią zielone i brązowe butelki zgrabnie zebrane w sześciopłatkowy kwiat z pomarańczą po środku - ... Zabrakło mi słowa... butelek! znajduje się cokolwiek lżejszego od wina? Nie chcę wybrzydzać, ale obawiam się że jakikolwiek alkohol w tym momencie mógłby spowodować u mnie jakieś sensacje żołądkowe, a tego wolę uniknąć...
Zobacz profil autora
Zaknafein
Elf zamkowy



Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Free City Vratislavia

PostWysłany: Pon 22:12, 26 Paź 2009     Temat postu:


Zamyślony minstrel podążał za resztą do sali balowej, rozglądając się po drodze. Zdawało mu się, że jest w tej części pałacu po raz pierwszy, jednak czuł, że był tu już wcześniej.
Pałac też się zmienił.
Sala balowa była piękna, lecz przed laty wyglądała nieco inaczej. Woń wspaniałych potraw uderzyła w jego nozdrza niczym najsilniejszy wojownik. Nie zdarzało mu się odczuwać głodu, jednak łakomstwo było mu najmilsze spośród wszystkich jego wad. Zasiadł więc za stołem i chwycił kryształową miseczkę, by napełnić ją owocową sałatką.
- Smacznego - odpowiedział przedmówczyni i uśmiechnął się, zgodnie ze swoim zwyczajem.
Gdy Asade wyraziła zainteresowanie bezalkoholowym napojem, Zak zgrabnie wydobył butelkę soku z pomarańczy z misternie ustawionego układu, przesuwając flaszkę w jej stronę.
- Asade, wydaje mi się, że ten sok będzie wystarczająco lekki, częstuj się.
Gdy sięgał po srebrny deserowy widelczyk, kryształowa łza na jego szyi odbiła światło świecy, drżąc delikatnie w odpowiedzi. Emanowała ogromną, wręcz niepojętą magiczną mocą, a Elf zdawał się nie zwracać na to uwagi, niewzruszony jadł sałatkę, zaczynając od truskawek.
Pałac się zmienił, jednak w porównaniu do zmian, które zaszły wśród jego mieszkańców, to on jeden zdawał się pozostawać takim jak dawniej. Tajemniczy przedstawił się imieniem, Wilczyca zachowuje się inaczej niż niegdyś, nawet cień Zetha jest inny. Nawet sam Zak, choć nigdzie się stąd nie ruszał, nie zdołał stawić czoła zmianom...
Zobacz profil autora
WinterWolf




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 4:26, 27 Paź 2009     Temat postu:


"Heh, życie w końcu dało ci lekcję. Życzę powodzenia" mruknęła do Świetlika.

- Asade, wystarczy, że sobie zażyczysz by w jednej z tych butelek było coś innego niż wino i to dostaniesz. Tak działa to miejsce. Nie wszystko jest możliwe, ale takie proste rzeczy jak najbardziej - mruknęła nim zajęła się jedzeniem. Jakby na potwierdzenie swoich słów nalała sobie z jednej butelki bursztynowego, spienionego i wyjątkowo aromatycznego piwa...

Wilczyca wyjątkowo szybko uporała się ze wszelkimi potrawami w jej otoczeniu. Najadła się za całe te dwa lata plus jeszcze kilka na zapas. Objedzona do obrzydliwości ziewnęła. Wyglądało to dość zabawnie, gdy w trakcie ziewania zaczęła zmieniać postać.
*Zak, proszę cię... Myśl troszkę ciszej* bąknęła. Zeskoczyła ze swojego krzesła i wylądowała na czterech łapach. Ziewnęła po raz kolejny. Przeciągnęła się i poszła w kąt sali. Posadziła tam swój zadek, poczochrała się za uchem płosząc ostatnie pchły i zwinęła się w kłębek.
*Jeśli ktoś będzie coś ode mnie chciał, albo będzie coś ważnego to budźcie* bąknęła ponownie ziewając.
*Bez obaw - nie będę gryźć* obiecała.
Zobacz profil autora
BlindKitty




Dołączył: 29 Paź 2006
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:27, 28 Paź 2009     Temat postu:


"Dało, i sądzę że uczciwie za nią zapłaciłem" - w jego myślach Wilczyca mogła wyczuć... Radość? A co najmniej satysfakcję. Nauczył się wielu rzeczy, poznał wiele historii. I z pewnością to jaki był teraz przypadłoby jej do gustu nieco bardziej.

Wszedł do sali, trzymając lewą dłon w rękawicy nabijanej czarnymi, metalowymi ćwiekami - wyglądały na ołowiane - na srebrzystej, jakby nieco płynnej rękojeści rapiera. Na szczęście załapał się na końcówkę przemowy Asade, kiedy prosiła, by nie zwracać się do niej per 'Wasza Wysokość'; w zasadzie, ulżyło mu. Nie był specjalistą od konwenansów, choć raczej je lubił - za dużo czasu ostatnio spędzał jednak poznając życie poza dworami i zamkami.
- Wybacz mi więc, Asade - uśmiechnął się. - Zwykle następcy i następczynie tronu są raczej wyniosili, a chciałem sprawić dobre wrażenie. W końcu nasza mała społeczność rzadko ma okazję gościć tak dostojne osoby. Nie licząc może Księciunia - puścił oko do Asade.
Usiadł przy stole i nałożył sobie niewielką przepiórkę z żurawinami.
- Jeśli zaś chodzi o Zamczysko, to nie tylko w przypadku jedzenia dostosowuje się do ciebie. Również jeśli chcesz, na przykład, znaleźć jakieś ubranie - wystarczy otworzyć szafę, i ono tam będzie. Jeśli chcesz przearanżować kwiaty w ogrodzie - mamy tu bowiem prześliczny ogród - możesz je przenieść sama, kazać zrobić to chochlikom, albo poprosić sam Zamek. Albo przenieść je magią, bo jak zauważyłem, umiesz się nią posługiwać - zamilkł na czas potrzebny, by zjeść przepiórkę i napić się nieco przyzwoitego, musującego wina. Odkrycie smaku potraw było elementem jego transakcji z wymiarami, w które obfitowała Księga.

Odwrócił się do Zaka i uśmiechnął.
- W zasadzie, nie znam się za dobrze na muzyce, jeśli mowa o jej graniu, ale potrafię docenić dobrą pieśń. Czy zechciałbyś nam coś zagrać? Nie wątpię, że Asade chętnie wysłucha minstrela tak znakomitego, jak ty.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Czw 10:30, 29 Paź 2009     Temat postu:


Książę milczał, skoro inni tak się zaangażowali w rozmowę z nową mieszkanką zamku. Poczekał aż skończy się wymiana zdań, nie chciał wchodzić komuś w słowo. Wyszczerzył się, gdy został nazwany Księciuniem. Zirael zapoczątkowała nazywanie go księciem. Gdy Świetlik nazwał Asade "Wasza Wysokość" Książę uśmiechnął się szerzej, ale mu nie przerywał. Uśmiech zrzedł nieco dopiero gdy Książę zrozumiał, ze Świetlik cały czas mówił poważnie... po prosu nieco przesadził pod koniec.
Gdy wrócili do Kryształowej Groty dalej słuchał rozmów. Laseczka którą miał po drodze zniknęła gdzieś w cieniu.
Nie jadł, ale nie pogardził porządnym winem. Słuchał dalej z kielichem w dłoni.
- Cóż, to miejsce jest dobrym azylem jeśli chcesz się osłonić od potencjalnych ataków, Asade - powiedział wreszcie, gdy inni skończyli wypowiedzi. - Jeśli chcesz doczekać swojego przejęcia władzy to twój pobyt tu jest dość szczęśliwym zrządzeniem losu - wzruszył ramionami.
Zobacz profil autora
Majeństwo




Dołączył: 21 Paź 2009
Posty: 9
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Zgorzelec
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 13:37, 29 Paź 2009     Temat postu:


Wzięła od Zaka butelkę z brązowego szkła z wytrawianym, czy też może zeszlifowanym, wzorem na szyjce i popatrzyła z niedowierzaniem na ciecz która była w środku. Nie była ani przeźroczysta, ani specjalnie mętna a właściwie to była nijaka jeśli chodzi o jakiekolwiek kryteria oceny substancji. - Dziękuję Zak, jednak mam nadzieje że wybaczysz mi moją ciekawość i pozwolisz abym sama wybrała co ma w niej być.] - Uśmiechnęła się lekko najpierw do elfa a potem do naczynia, zmarszczyła brwi i skupiła wzrok na falujacym płynie . * To zobaczymy jak Ty działasz ... Hm, niech będzie że chcę sok z rabarbaru ...* pomyślała,przechyliła butelkę i ku jej zdziwieniu, a jednocześnie radości, wysoką szklankę zaczął wypełniać różowawy, lekko mętny płyn z widocznymi farfoclami.
- Wygodne, trzeba przyznać. - wzięła łyk, i podobnie jak w przypadku widelca nie odłożyła szklanki do rozmowy oraz równie chętnie wywijała nią sposób zaprzeczający jakimkolwiek prawom fizyki, ponieważ ciecz będąc już na skraju wylania się jakby samoistnie powracała do środka. - A wracając do tematu. Na wyniosłości będę miała jeszcze czas, jednak mimo wszystko mam nadzieję że nie nastąpi to jakoś szczególnie szybko. Co zaś się tyczy zrządzenia losu, jak Książę określił mój pobyt tutaj to jest on, tak jak już wspomniałam, mocno przypadkowy. Żeby było śmieszniej to weszłam tutaj przez szafę... Właściwie jest to dłuższa historia. Zaczęło się od tego że szukałam jakiejś odpowiedniej sukienki na jedną z nadchodzących uroczystości. Biadoląc coraz bardziej że "ja przecież nie mam się w co ubrać" weszłam głębiej w szafę w nadziei że gdzieś tam na jej dnie leży ta jedna jedyna suknia, która z jakiś powodów spadła z wieszaka. Nagle usłyszałam śmiechy za sobą. Nie zdążyłam nawet pomyśleć kto to może być, gdy drzwi szafy zamknęły się i ktoś przekręcił klucz. Po chwili zajarzyłam że to mój bratanek w odwecie za pomidora który z jakiś powodów wybuchnął mu w twarz postanowił postanowił mnie zamknąć. Jakby to była moja wina... - tu uśmiechnęła się a oczy skierowała w górę - Tak czy inaczej jak już sforsowałam nieszczęsne drzwi to okazało się że nie jestem tam gdzie powinnam być. Mam pewne podejrzenia dlaczego tak się stało. Otóż jakiśtam, któryśtam mój przodek podróżował mocno po wymiarach.Po jego wojażach zostało w zamku wiele przejść między nimi, niektóre widoczne i wręcz oficjalne natomiast inne ukryte za meblami, w przedmiotach oraz takie które otwierają się tylko w określonych sytuacjach czy też słowach i myślę że trafiłam właśnie na ten ostatni rodzaj. Ile ich naprawdę jest owych przejść tego nikt nie wie, ale obstawiam że sporo. Rodzinne legendy podają jakoby ów przodek miał problem z bardzo, hm, upierdliwą hybrydą składającą się z Żony i Teściowej, więc myślę że skoki traktował jako rozwiązanie albo przynajmniej sposób na ucieczkę... Tak swoja drogą, to czy nie za bardzo się rozgadałam?
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 42, 43, 44, 45  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach