Autor / Wiadomość

[Świat Pasem] Nowe Życie

MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Pią 18:09, 12 Maj 2006     Temat postu: [Świat Pasem] Nowe Życie


OK...

tak piszemy co postać robi
Tak piszemy, co postać myśli(zaznaczamy cudzysłowem)/mówi(zaznaczamy myslnikami) wyjątkiem jest Ouzaru, która zawsze pisze kursywą... Laughing [dzięki Ci, MG Smile myśli będę zaznaczać w ** - dop. Ouzaru]
Tak piszemy rzeczy niezwiązane ze światem gry

Będzie tu 50% storrytelling, reszta będzie się toczyć wraz z ruchem kostek, wiec lepiej zapytać mnie, odnośnie reakcji świata na akcję(via gg/tlen/pw), zamiast pisać "na pałę", bo MG jest mściwy Twisted Evil

Przydzielam was wszystkich (z racji dodatniego morale) do jednej kapsuły - Velańskiej.

Więc czas zacząć...

____________________________________

Głęboko pod ziemią ukryła się wieki temu część z ocalałych. Żyli dzięki magii i dzięki technice, dzięki woli walki i odporności psychofizycznej. Jesteście wszyscy w akademii - miejscu, które od dłuższego czasu zwiecie domem. Zostaliście oddani przez swe rodziny do służby Społeczeństwu kilka lat po urodzeniu. Znacie się tylko z widzenia, podczas treningów nie było czasu nawet porozmawiać, ale podczas uroczystego wymarszu nowych adeptów akademii zostaliście przydzieleni do jednej grupy. Stoicie teraz w jednej z sal, gotowi do wymarszu na dziedziniec i dalej - za Bramę – nie otwieraną od kilkuset lat. Pierwsza grupa – najbardziej doświadczeni wojownicy. W tym ci, którzy dzięki dobrodziejstwu Luviony przetrwali od czasu kataklizmu.
Rozległ się huk. To zamek w Bramie otworzył się. Jazgot zawiasów, pomimo swej mocy, nie zraził oczekujących. Za to było coś innego... zza bramy wypadły jakieś czerwone, jaszczurowate bestie, wywiązała się walka. Patrzyliście wszyscy przez okna, jak istoty wpadają na dziedziniec... –Wycofywać się!- krzyczał dowódca rekrutów, ale było już za późno... to co rozegrało się na placu mogło nosić miano podwójnej rzezi. O ile pierwsza tura rekrutów została wybita niemal do nogi, o tyle Starszyzna zareagowała sprawnie i wysiekła wszystkie wrogie istoty. Bramę na powrót zamknięto i zwołano naradę. Czas oczekiwania się Wam nie dłużył, cała ta scena była dość sporym szokiem i gdy wreszcie doszliście do siebie... wasza grupa została przywołana do Sali Tronowej. Zimna i piękna kryształowa sala o wysokim sklepieniu była oświetlana przez wielki – stuświecowy kandelabr przywieszony łańcuchem do sufitu. Szliście równo za swym „przewodnikiem” i zatrzymaliście się na końcu czerwonego dywanu, o dwadzieścia metrów od wyniosłej kobiety o życzliwym spojrzeniu. Przed wami siedziała obecna Przywódczyni kapituły Wiecznego Światła, ale i tak wszyscy zwracali się do niej per „Królowo” lub „Wasza Wysokość”. Ta jednak nie lubiła przesadnego uznawania jej wyższości. Miała usposobienie kapłanki Thirel – ciepła i przyjazna...
-Grupa piąta.- zaanonsował skryba – zmurszały staruszek o długiej, siwej brodzie. Podrapał się po łysinie i zanurzył pióro w kałamarzu.
-Przykro mi, ze musieliście być świadkami tego zdarzenia... na szczęście większość z nich została wskrzeszona...- zaczęła Królowa. –Istoty te były przyzwane, gdy otwieraliśmy bramę, zwiadowcy potwierdzili, ze na powierzchni są warunki zdatne do zasiedlenia, więc teraz tworzymy grupy, które będą miały na celu rozpoznanie terenu. Odkryliśmy również, że czas inaczej płynął pod ziemią i na powierzchni. Tam mamy już zupełnie nowy świat. Powstały na nowo rasy.... są miasta, ludzie... Także i Wy będziecie obarczeni pewnym zadaniem.- powiedziała i oparła się na tronie.
-Dobrze więc!- zaczął jegomość w potężnym pancerzu. –Waszym zadaniem będzie dostać się do miasta na południe stąd. Z tego co wiadomo miasto ma pewne problemy z kilkoma istotami... rozwiążecie je. Kula po środku sali- wskazał na piedestał, na którym obracała się jakaś ciemna, kulista materia –Po dotknięciu „wpompuje wam do głów” język ludzi z powierzchni. Dotknijcie jej.
Niepewnie podeszliście do orbu i dotknęliście go. Jeden blask i już nauczyliście się nowego języka... żeby tak można było przekazać doświadczenie...
-[i]Jeszcze jedno. Możecie wybrać jedną osobę z tej sali, poza mną ,moim ochroniarzem i mym skrybą. Osoba ta uda się z wami na powierzchnię i będzie was wspomagać...
-

Spojrzeliście na istoty znajdujące się w sali i poznaliście kilku członków starszyzny. Kilkoro z nich widzieliście na polu bitwy... Skryba zaczął wymieniać.:

-Trevor „Siekacz” Ansten!-
Poziom 30
Płomienny Wojownik, człowiek
Blondyn o niebieskich oczach i ostrych rysach w pełnym lekkim pancerzu Wojowników Świata. Przygląda się wam, jakby chciał każdego z Was wyzwać na pojedynek... Na polu walki kroczył wśród płomieni buchającymi z jego miecza i oczu, miotając kule ognia na wszystkie strony. Nie trzeba być geniuszem, by widzieć, ze to wybuchowy osobnik o ognistym temperamencie.


-Xantus „Trzysta Ornów Zniszczenia”-
Poziom 40
Mroczny rycerz, bezduszny
Postać w czarnym, najeżonym kolcami pancerzu i rogatym hełmie, przysłaniającym twarz. Przysiągł lojalność Królowej jeszcze przed kataklizmem, gdy królestwo przegrywało wojnę. Widzieliście go na polu walki. On nie traktował sytuacji poważnie. Rozdeptywał przeciwników a ich kości chrzęściły mu pod nogami. Dobył oręża pod koniec walki. Wyglądało to, jakby władał czarną chmurą, która wciąż zmieniało postać, stając się to mieczem, to toporem, to innym typem oręża. Poważny, zimny i posłuszny.


-Marcus „Strzelec” Venders-
Poziom 35
Rusznikarz, krasnolud
Niski, o długiej czarnej brodzie, krzaczastych brwiach, dużym nochalu i małych oczach, błyskających spod hełmu. Resztę jego postaci, prócz sięgającej do pasa brody, chroni kolczuga i metalowy płaszcz własnej konstrukcji. Na polu bitwy kładł bestię za bestią celnymi strzałami ze swej rusznicy. Poważny, opanowany i realnie myślący. Nie przepada za magią.


-Krea „Dwa Ostrza”-
Poziom 30
Tancerka Ostrzy, Wysoki elf
Kobieta o długich brązowych włosach, zielonych oczach, gładkiej twarzy i obojętnym spojrzeniu. Obcisły, skórzany pancerz z metalowymi elementami nie pozostawia ani skrawka ciała (poza twarzą) na wierzchu. Zdaje się nie zwracać w ogóle uwagi na waszą obecność. Na polu walki szła i obracała swym dwuostrzem z zawrotna prędkością, tnąc wszystkich na befsztyki. Nikt nie był w stanie uniknąć... Nie wiecie nic o jej charkaterze.


-Velan „Strażnik” Kalester-

Poziom 39
Leśny Strażnik, Archon
Mężczyzna o rozbawionym spojrzeniu. Twarz skrywa zielona maska, zaś resztę przysłania zielony płaszcz, wyglądający, jak kupa liści. Pod spodem zapewne ma zestaw lekkiego Pancerza Łowcy... Koło jego nóg śpi biały wilk. Tego jegomościa nie było na polu walki, ale jego łucznicze zdolności są szeroko znane. Trenował adeptów łuku i kuszy w akademii. Był ceniony za dar nauczania i cierpliwość.

-Asarkana „Wybuch” Verresk-

[b]Poziom 32
Mag Ognia, Merianka
Zimna i opanowana niczym nieumarła. Czerwona toga zdobiona złotem zakrywa jej wątłe ciało, czyniąc je jakby potężniejszym. Ta czarodziejka ognia nie ulega szałowi jak większość jej braci i sióstr. Wyrachowana, lubiąca imponować innym ogromem swych możliwości.

-Tirsha „Vitaeę Elmana-

[b]Poziom 40
Kapłanka Thirel, człowiek
Delikatna i subtelna kobieta o białej jak śnieg cerze i jasnobłękitnych oczach i włosach, darząca was uśmiechem od czasu waszego przyjścia do sali. Błękitna toga Kapłanki Thirel, zdobiona srebrnymi „winoroślami” opada do posadzki, zakrywając jaj ciało od ramion w dół. Spod rękawów widać dwa armlety Thirel – wiec jest ona osobą, która zajmuje się leczeniem, nie walką. To ona zapewne wskrzeszała poległych w Świątyni Thirel... W akademii uczyła zaklęć leczących i zielarstwa.


-To tyle...- zakończył skryba, a królowa zachichotała. –czyżbym kogoś pominął?- zapytał skryba, przecierając okulary.
-Co z naszym kochanym doradcą?- zaśmiała się, a zza tronu wyszedł jeszcze jeden jegomość. –Nie widzę, jak mógłbym się im przydać!- powiedział szybko.
-Z dekownika żadnego pożytku!- zaśmiał się Trevor. –Wracaj za tron, tchórzu!- dodał, a Królowa go uciszyła. –Nie może nikogo skrzywdzić przez swoja przysięgę, wiec nie kuś go! Mówiłam ci tyle razy!-
Skryba odkasznął.
-Darkning „Mroczny Błysk”-

Poziom nieznany
Darkantropian, Zarim
Doradca królewski usprawiedliwiający nieobecność na polu bitwy przysięgą złożoną bogom, która miała zakazać mu zadawania bólu istotom żywym. Biały płaszcz z kapturem kryje jego postać i twarz. Z ciemności błyszczy tylko para oczu. Królowa w pełni mu ufa, a on zajmuje się zbieraniem i magazynowaniem wiadomości - głównie w swej głowie. W akademii uczył alchemii, ślusarstwa, mechaniki, kontroli energii, uników, identyfikacji wrogów i przedmiotów oraz wielu innych rzeczy. Mobilna encyklopedia rzekłoby się.


-Zastanówcie się dobrze... koniecznie popytajcie innych o zdanie na temat osób, nim dokonacie wyboru! Wiecie.. wy ich nie znacie osobiście...- rzucił Darkning, opierając się na lasce zakończonej żelazną czaszką. –Spokojnie, dziadku, oni już wiedzą, kto tu jest najpożyteczniejszy!- Trevor uderzył się pięścią w klatkę piersiową. –Zamknij się i czekaj na ich wybór!- warknął mroczny rycerz. –Panowie... Spokojnie, proszę...- powiedziała błagalnie Tirsha. –To nie czas ani miejsce na wasze uprzedzenia!- warknęła ostro Asarkana, a wszyscy zamilkli jak na komendę. Królowa pokręciła głowa z uśmiechem. –Wybierajcie i idźcie się zapoznać ze sobą, zanim oni się pobiją...- zaśmiała się, a jej ochroniarz pokręcił głową.
Zobacz profil autora
Crawley
Czarne Słońce



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekła rodem

PostWysłany: Nie 23:53, 14 Maj 2006     Temat postu:


Senthil

Szare, pełne głębi oczy Senthila spoglądały uważnie na starszyznę. Były one częścią młodej, zamyślonej twarzy. Była ona bez najmniejszej skazy czy blizny. Sprawiała ona wrażenie, podobnie jak reszta ciała, średnio opalonej – widać młodzieniec miał nieco ciemniejszą karnację niż inni. Usta sprawiały wrażenie, jakby ciągle ułożone były w lekkim uśmiechu – nie wiadomo czy przyjacielskim, czy ironicznym. Jego długie, czarne włosy sięgały po ramiona. W prawym uchu miał trzy srebrne kolczyki, w lewym, o dziwo, żadnego. Na szyi prawdopodobnie miał srebrny wisiorek, choć ze względu na to, że leżał pod koszulą, jego kształt był nieznany.
Senthel był całkiem wysoki – mierzył sześć i trzy ćwierci stopy. Ubrany był w białą, lnianą koszulę o długich rękawach, na która narzucony był skórzany napierśnik.. Lewą rękę zdobyły dwie szerokie, srebrne bransolety. Prawa ręka nie miała żadnej. Dłonie chronione były rękawiczkami bez palców, na zewnętrznej ich stronie nabite zostały dwie metalowe płytki, które miały zapewnić jako taką ochronę dłoniom. Lewa dłoń spoczywała na rękojeści miecza. Głownia miecza mierzyła pewnie coś koło trzech stóp, może nieco więcej, przynajmniej tak można było wywnioskować po długości pochwy. Była ona też węższa niż to się przyjęło wśród mieczy. Pochwa – drewniana, obita czarną skóra i zdobiona gdzieniegdzie srebrem, wisiała na łańcuszku. Rękojeść miecza była za to nieco dłuższa niż u mieczy innych jednoręcznych. Poza odchodzącym od półokrągłej głowni frędzlem, dziwnym, mistycznie splecionym ze sznura o metalicznym kolorze, nie miała ona żadnych zdobień. Jelec też był zadziwiająco mało zdobniczy – posty i zwężający się od głowni ku końcom.
Pas był przeciętnej szerokości – ot za zadanie miał tylko trzymać miecz, spodnie i szarą karafkę z nieznaną zawartością. Spodnie były zrobione z lnu. Podobnie, jak koszula, były one białe. W przeciwieństwie do innych spodni, te były w miarę luźne. Owa luźność kończyła się tam, gdzie zaczynały się skórzane nagolenniki.
Nogawki spodni zachodziły na czarne, skórzane buty.
Postać Senthila okryta była długim, szarym płaszczem. Jego rękawy spływały po plecach.

Tak więc szare oczy Senthila spoglądały uważnie na starszyznę. Niezbyt mu się uśmiechało podróżowanie w ich towarzystwie, choć z drugiej strony było to oczywiste ułatwienie (nie mówiąc już o rzeczach, jakich się można było nauczyć). Szczególną uwagę przykuł Darkning, który miał pewnie olbrzymia wiedzę oraz nieskończoną ilość historyjek i anegdot, które to Senthil tak bardzo lubił.
Kapłanka Thirel także wydawała się niezmiernie interesująca, choć głównie ze względu na swoją urodę i spokój, który widocznie pociągał Senthila. Reszta rady go nie obchodziła, dla niego mogli by nie istnieć.
Jeszcze przez chwilkę się zastanawiał, po czym postanowił podejść do kapłanki.
Zbliżywszy się do niej, lekko się ukłonił, po czym odrzekł:
- Witaj Pani
Głos jego, lekko uciszony, pełen spokoju i melancholii był melodyjny niczym morskie fale.
- Nie będę ukrywał, że zaintrygowałaś mnie swą osobą. Jednak nie czas to na pogawędki, gdyż czeka nas zadanie do wykonania. Powiedz mi proszę, jak, poza kapłańską posługą, mogłabyś mnie wspomóc w tej jakże niebezpiecznej misji?
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Pon 7:48, 15 Maj 2006     Temat postu:


Imiona na razie nie są istotne... nie pisze się ich. Tymczasowo waszymi imionami są nicki na forum. "Przedstawicie się" później. Skoro Crawley już jest Senthilem, to niech się stanie...

Kapłanka uśmiechnęła się, położyła rękę na ramieniu Senthila i lekko się wzdrygnęła, ale na jej twarz zaraz powrócił ciepły uśmiech. - Podążam ścieżką Dąjacej Życie i trzymam się tego szlaku. - ich wzrok się spotkał i Senthil mimowolnie spuścił głowę. - Leczę i uzdrawiam. Potrafię również wskrzesić, ale tylko w Świątyni Thirel. - kontynuowała kapłanka. - Ale co do rzemiosła wojennego... nie będę żadnym wsparciem... Nie umiem i nie chcę umieć walczyć, co w oczach naszego kochanego Trevora umieszcza mnie w grupie dekowników wraz z Darkningiem. - uśmiechnęła się smutno. - Znam się jeszcze na ziołach i wiem jak je wykorzystać. Od maści przeciwbólowej i na oparzenia, po esencję na gładką cerę. - zachichotała.
- Szkoda, że to ostatnie na mnie nie działa. - powiedział stojący nieopodal Xanthus, podnosząc głowę. Senthil ujrzał zniszczoną, pomarszczoną i spękaną w wielu miejscach szarą skórę.
- No tak... moja magia i większość specyfików słabo działa na istoty negatywne... a co do mrocznych... nawet prawie wszystkie moje umiejętności są bezużyteczne... - rozłożyła ręce. - Ale wśród was chyba nie ma nieumarłych, co? - uśmiechnęła się szeroko.

- Nie umieć, a nie móc to dwie różne rzeczy. - zaczął Darkning. Skoro nie jestem potrzebny... - chciał kontynuować, ale poważny wzrok Królowej zatrzymał go. - Dobrze... - powiedział, obracając się znów w stronę grupy rekrutów. Kapłanka pokiwała głową.
- Nie doceniasz swoich własnych możliwości! Ja też nie walczę, a mimo to mogę być naprawdę przydatna... - powiedziała do przykapturzonej postaci. Darkning wzruszył ramionami.
- Nie wolno mi podejmować działań agresywnych, nie umiem leczyć istot "świętych" a te dobre regenerują się pod mym wpływem powoli... nie widzę powodu... - Królowa uciszyła go ruchem ręki.
-Podważasz moje zdanie o Tobie? O moim własnym doradcy? - Darkning pokręcił przecząco głową i zamilkł, a królowa uśmiechnęła się.

- Mogę Cię uleczyć z bólu, ale nie mogę go zadać - kapłanka mrugnęła do Senthila i odsunęła się o krok, składając ręce za plecami. - A co ze zdaniem reszty? - popatrzyła na pozostałych rekrutów stojących w sali.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 9:20, 15 Maj 2006     Temat postu:


Młodą kobietę mało interesowała starszyzna, raczej grupa, z którą będzie musiała podróżować. Tak więc gdy wszyscy się przyglądali starszym i zastanawiali się nad wyborem swego opiekuna, ona spojrzała po zebranych. Nigdy nie miała okazji poznać ich dobrze, ale też za specjalnie o to nie zabiegała. Była raczej typem samotnika, kimś kto chętnie wiązał przyjaźni tylko osobami jej godnymi. Teraz dostrzegała minusy wcześniejszego postępowania, ale wszak chyba jeszcze nie było za późno naprawić ten błąd. Tak, koniecznie trzeba będzie się czegoś o innych dowiedzieć! Ona znała swe mocne i słabe strony... a była to wiedza bardzo przydatna.

Ludzka kobieta była dość młoda, choć zdawała się być bardzo dojrzała jak na swój wiek. Spoglądała na wszystkich poważnym, oceniającym wzrokiem, jakby nie liczyła się dla niej osoba – tylko to, jak może się jej ktoś przydać. Uchodziła za piękną, choć do wybitnych piękności było jej jeszcze daleko. Długie za łopatki ciemne włosy (o lekkim granatowym połysku) nosiła zwykle rozpuszczone, bądź delikatnie związane przy samych końcach. Całkowicie czarne oczy nie dawały zbyt dużego wglądu w myśli i odczucia młodej kobiety, należała raczej do tych cichych i skrytych. Na dobrą sprawę nawet nikt z zebranych nie znał jej imienia! Lekko opalona skóra miała przyjemny dla oka miodowy odcień i wydawała się być nadal bardzo delikatną. Za swe odzienie wybrała praktyczne i dopasowane spodnie w kolorze bardzo ciemnej zieleni (bądź czerni o zielonym połysku), miękkie, wysokie buty, farbowaną na ciemny brąz koszulę i całkowicie czarną kamizelkę. Rękawy koszuli były bardzo luźne, a na jej dłoniach można było dostrzec ochraniacze. Lecz jaka była ich prawdziwa długość, tego nikt nie mógł stwierdzić. Zarówno spodnie, buty, jak i kamizelka i owe ochraniacze, były wykonane solidnie, ze skóry. Widać nie lubiła ona nosić na sobie zbroi czy jakiegokolwiek ciężkiego pancerza. Gdyby zainteresowany spojrzał na jej uzbrojenie, zrozumiałby od razu... Na obu udach, na krzyż przez piersi, na ramionach i przedramionach miała paski z nożami do rzucania, a u bioder swobodnie wisiały w pochwach dwa długie sztylety.
Szczupła, wysportowana sylwetka i zapewne doskonale zbudowane ciało skryte pod ubraniem, charakteryzowały osobę szybką i zwinną. Jednak na pewno nie była ona słaba! Świadczyć mogła o tym budowa pleców i ramion... Stała bardzo pewnie, z głową lekko uniesioną, nie uśmiechała się. Nie starała się nawet robić pozytywnego czy miłego wrażenia.
Spojrzała na wybraną przez swego „kolegę” kobietę i poczuła lekkie ukłucie zazdrości. Dlaczego niby miałaby podróżować z kimś piękniejszym i doskonalszym? Fakt, uzdrowicielka mogłaby się przydać, lecz w tej chwili ona nie myślała zbyt racjonalnie. Raczej czysta kobieca zazdrość i próżność ją zaślepiały. Spojrzała wtedy na Darkning’a. Nie był on teraz wybitnym wojownikiem, gdyż walczyć nie mógł. W jego towarzystwie sama mogłaby zabłysnąć i bardziej się przydać drużynie, niż Starszy. Tak, to było głupie, ale co to za życie bez ryzyka? Podeszła więc do niego i ukłoniła się z gracją.
- Panie, chciałabym, byś zaszczycił nas swą obecnością.
Jej wypowiedź była krótka i zwięzła. Patrząc Darkning’owi w oczy niczego nie ukrywała, wszak przed kimś takim myśli nie można skryć. Szczerość była dla niej tak samo ważna jak umiejętności ciała. Harmonia...
Zobacz profil autora
Crawley
Czarne Słońce



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekła rodem

PostWysłany: Pon 11:59, 15 Maj 2006     Temat postu:


Gdy kapłanka recytowała swoje umiejętności, młodzieniec katem oka spojrzał na kobietę, która miała być z nim w drużynie. Uśmiechnął się lekko, przy okazji marszcząc delikatnie brwi. Cyniczny uśmiech. Trwało to dwie, może trzy sekundy(choć dla tamtej kobiety pewnie mogła to być pewnie i wieczność), po czym wrócił wzrokiem do pięknej służebnicy Thirel. Kończyła już swą przemowę. Chciał już jej podziękować, jednak zauważył, że wojowniczka podchodzi do Darkninga. "Ciekawe" – pomyślał. Zamiast, odchodzić, uśmiechnął się bardzo ciepło i odrzekł:
- Pani, gdybym szukał wojownika, nie stałbym przy Tobie. Twoje umiejętności będą nieocenione na polu bitwy. Nie tylko one, ale też i wiedza i mądrość, które z pewnością przez Ciebie przemawiają. Będę się starał, byś to Ty nam towarzyszyła. Oczywiście, o ile pragniesz, by tak było.
Ukłonił się ponownie i podziękował, po czym obrócił się i odszedł. Kapłanka była zdecydowanie piękna i czarująca. Absolutnie nieprzeciętna osoba, nawet nadprzyrodzona. Młodzieniec jeszcze przez chwilę rozkoszował się wspomnieniem jej delikatnego głosiku. Rozbrzmiewała ona w jego umyśle niczym jakaś cudowna pieśń pieszcząca jego duszę.
Teraz pozostało mu tylko zapoznanie się z Darklingiem, który ciągle stał w towarzystwie kobiety. Podszedł do nich i lekko się ukłonił, delikatnie przechylając głowę w stronę wojowniczki. Znów ten uśmiech... Wyprostował się i, jak gdyby jego obecność nie miała znaczenia, odparł:
- Nie przerywajcie sobie, ja się będę tylko przysłuchiwał
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Pon 14:32, 15 Maj 2006     Temat postu:


Kapłanka obdarzyła Senthila uśmiechem, gdy odchodził w kierunku zakapturzonego jegomościa.

Darkning pokręcił głową na słowa rozmówczyni. -Jeśli taka jest wasza wola...- odparł kobiecie. -Nie wymienię tego, co umiem - powiem czego nie umiem - bedzie szybciej.- mruknął. -Nie jestem w stanie kogokolwiek skrzywdzic, anie czegoś zniszczyć. Przez te branzolety moje ciało odmawia posłuszeństwa...- wskazał świetliste przedmioty na nadgarstkach i przy kostkach. -Nie znam się na praktyce dziedzin wiedzy związanych ściśle z mocą Dobra oraz na samej mocy Dobra, jak i Elementarnej, Elektryczności i Życia. O ich teori wiem dosć dużo. Pozatym można rzec, że posiadam pewien zasób wiedzy na każdy temat. Specjalizuje siew mocach Smierci, Zła, Światła i Mroku. Można powiedzieć, ze jestem jedynym pewnym źródłem...- powiedział i wyprostował się. -Skromny jesteś!- burknął Trevor. Darkning spojrzał na niego z nieskrywaną pogardą i powiedział spokojnie -Zamilcz...- i obrócił się do swych rozmówców. -Nie jestem jeszcze wstanie korzystać ze swej siły, ale za to zwinnosć wykorzystuję w pełni. Trevor wie coś o tym. Przegrał ze mną pojedynek...- powiedział i spojrzał na wojownika czerwieniacego sie ze złości. -Sprostuję - pojedynek trwał trzy dni. Podczas niego on ani razu mnie nie trafił i wreszcie opadł z sił. Wynieśli go, a ja wygrałem.- doradca królewski zrobił bezradny ruch rękami. -Jeśli chcecie, bym wam towarzyszył, to postąpię wedle waszej woli. I jeszcze jedno - jestem tylko doradcą. Możesz odłożyć dworskie maniery na bok, jeśli Ci nie odpowiadają. Wolę, by ludzie zachowali sie w mej obecności naturalnie...- powiedział do kobiety, po czym spojrzał na nią z rozbawieniem -Chyba, że chcesz, bym zwracał się do Ciebie w tym samym tonie.- zaśmiał się. -To byłoby zabawne, czyż nie?- zapytał, po czym pokłonił się głęboko, z glanterią i czym powiedział -Bedę zaszczycony mogąc towarzyszyć tak zacnej damie.- Dał się słyszeć śmiech Królowej. -Tak jak mówiłem - zabawne, prawda? Takie zachowanie nie pasuje to do mnie, co? Dlatego tez mówię, jak mówię - prosto. Żeby taki Trevor się nie przegrzał podczas podsłuchowania.- wsparł się na swej lasce i popatrzył krzywo na wojownika. -Róbcie, co chcecie!- wybulgotał Trevor i poszedł wgłąb sali.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 16:33, 15 Maj 2006     Temat postu:


Pokiwała jedynie głową, taka kolej rzeczy jej nawet bardzo odpowiadała. Spojrzała wtedy na Darkning'a życzliwiej i na młodej twarzy kobiety zagościł szczery uśmiech. Stanęła swobodniej, przekrzywiła lekko głowę i oparła jedną dłoń o biodro zaczepiając kciuk za paskiem.
- Doradca może się okazać nad wyraz przydatny, jeżeli rzeczywiście posiada wiedzę z różnych dziedzin. Nawet bardziej niż doskonały wojownik czy uzdrowiciel. Może nas przestrzec przed niebezpieczeństwem lub powiedzieć, jak mamy walczyć i sami się bronić... - mówiąc spoglądała mu prosto w oczy, pod koniec zniżając nieco ton głosu i głowę.
*Poza tym da nam to możliwość uczenia się, a nie tylko patrzenia jak ktoś inny wypełnia za nas zadanie. Ta misja należy do mnie i nie pozwolę, by ktoś ze Starszyzny mógł się wykazać tam, gdzie ja mogę. To lekkomyślnie iść bez obrońcy czy uzdrowiciela, lecz dzięki temu będziemy mogli się więcej nauczyć, nawet na własnych błędach. Ciekawe, czy ich też kiedyś ktoś prowadził za rączkę? Nie, wolę zginąć, niż żeby któreś z nich poszło ze mną... * - myśląc spoglądała nadal w jego oczy, zupełnie tak, jakby dalej prowadziła z nim rozmowę. Jeśli to on z nimi pójdzie, porozmawia z nim później i powie mu to na głos. Lecz w tej chwili chciała być szczera choćby i z samą sobą... I choć myśli nie opuszczały jej umysłu czuła, że on i tak o nich wie.
Zobacz profil autora
Zaknafein
Elf zamkowy



Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Free City Vratislavia

PostWysłany: Pon 20:02, 15 Maj 2006     Temat postu:


Stojący w grupie średniego wzrostu Anioł, wyglądający na elfa ze skrzydłami, słuchał uważnie co mówiła starszyzna. Nie chciał uronic ani słowa. Popatrzył wokoło siebie, na swoich towarzyszy i zamyślił się. Wprawdzie niewiele zmieniło owe zamyślenie w jego twarzy, jej rysy nadal były gładkie, a oczy błękitne jak ocean. I głębokie jak ocean. Patrząc w nie, możnabyło zapomnieć o rzeczywistości. Jego długie blond włosy opadały niesfornie po twarzy i plecach. Ubrany był w długie białe szaty, z lekkimi srebrnymi ornamentami, kończącymi się na poszerzanych rękawach. Stał boso nie przejmując się podłożem. Sprawiał wrażenie, jakby biła od niego światłośc, choć po przyjżeniu się efekt ten maleje. Rozglądał sie po towarzyszach, zastanawiając sie kim są i jacy są. Gdy przyszło do wyboru osoby która ma iść z nimi, powiedział:
-Siła, czy magia są ważne i potężne, ale największa jest potęga wiedzy. Według mnie Doradca byłby osobą najbardziej nam potrzebną.
Zobacz profil autora
Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 18:25, 16 Maj 2006     Temat postu:


Wśród motłochu młodzików stał i jeden nefalem nie przyjął jednak swej prawdziwej formy. Mierzący koło dwóch metrów młody mężczyzna, którego od zwykłych ludzi odróżniała nie tylko blado czerwona skóra, którą to w kilku widocznych miejscach znaczyły już blizny. Lecz przede wszystkim dwa rogi, nie zbyt wielkiego rozmiary, nie mniej dość mocno rzucające się w oczy, jeden z nich lewy dokładniej ściętym w połowie. Do tego te jego ślepiska, przekrwione białka o krwiście czerwonych tęczówkach i czarnych jak smoła źrenicach. Wizerunku dopełnia zastygła w lekkim zamyśleniu twarz i muskulatura ciała, której nie da się po prostu nie zauważyć
Miał na sobie skórzany napierśnik, który ni jak nie ograniczał jego ruchów i zdawał się być gdzieniegdzie poplamiony czyjąś krwią. Obie ręce chroniły kolejno lekko podniszczone skórzane naramienniki i stosunkowo długie, sięgające prawie że okolic łokci rękawice obite kilkoma paskami blachy na wierzchu dłoni. Do tego skórzane nagolenniki chroniące całe nogi, które jak i reszta jego skórzanego opancerzenie miały barwę ciemnego brązu oraz zakurzone i lekko nadgryzione zębem czasu wysokie ciemno szare buty. Swój hełm, w którym nie ciężko było dostrzec dwa owalne otwory trzymał w lewej ręce. Swą chlubę, dwustronny a przez niektórych zwany motylem, dwuręczny topór trzymał jak niemal zawsze na prawym ramieniu. Wielkie, ciężkie żelazne ostrze jego topora nie pobłyskiwało zbyt często w świetle świec kandelabru, nie porażało również swą ostrością, lecz nie to było w nim najważniejsze szereg krasnoludzkich run nadawał mu moc jednego z żywiołów i to właśnie było powodem dumy dla nefalema.

Milczał przez pewien dłuższy okres czasu wysłuchując słów kilku innych rekrutów po czym rzedł niskim głosem, wpatrując się w podłogę przed nim.
- Ja nie boję się bólu i cierpienia, jadnakoż jak najbardziej wychwalam twoje nauki kapłanko Thirel. I choć podziwiam twą wiedzę i niebywałą zręczność Darkning’u to Ja najchętniej bym widział w naszej wyprawie Velan’a. – Tu przerwał na chwilę i patrząc już w kierunku Leśnego Strażnika wyrzekł słowa.
- Co Ty na to Panie, czy zechciał byś nam towarzyszyć, wspomóc swym łukiem i wiedzą. – Mówił jak czuł, nie było teraz powodów by kłamstwo przesłaniało jego umysł.
Zobacz profil autora
Crawley
Czarne Słońce



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekła rodem

PostWysłany: Wto 19:52, 16 Maj 2006     Temat postu:


W oczach Senthila robiło się coraz ciekawiej. Coraz więcej propozycji się pojawiało, tak więc postanowił wygłosić i swoją. Uśmiechnął się lekko, zacisnął prawą pięść, nabrał głębokiego wdechu...i zaczął w końcu głośno wygłaszać swoje zdanie.

- Według mnie to Tirsha, kapłanka bogini Thirel powinna nam towarzyszyć! Jej wiedza i zdolności, tak niedoceniane przez was tu zgromadzonych, na pewno nie mają sobie równych! Dobrze się nam przysłuży! Bo kogo chcecie zabrać? Starego doradcę? Zamaskowanego strażnika? - zatrzymał się na chwilę, nabrał oddechu i kontynuował, już normalnie - Wojów nam starczy, obeznanych w sztuce magicznej także. Kapłanka zaś będzie doskonałym nabytkiem.

Powiedziawszy to, zwrócił się do pięknej kapłanki, ukląkł na jedno kolano, opierł prawą rękę o lewe kolano, pochylił nieco głowę i odrzekł:
- Piękna pani, czy zgodzisz się użyczyć nam swych zdolności i wspomóc nas w naszej wyprawie?
Nie wstawał. Czekał tylko, aż kapłanka da odpowiedź. A w duszy mu grało...
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach