Autor / Wiadomość

[Freestyle] Gorzki smak krwi...

Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 21:48, 24 Maj 2009     Temat postu: [Freestyle] Gorzki smak krwi...






To miasto zdawało się nigdy nie gasnąć ani nie zasypiać. Kolorowe neony, ciągnące się bez końca sznury aut i ich świateł, zawieszone nad ulicami lampy oraz rozświetlone przytłumionym blaskiem okna – to był właśnie Nowy Jork nocą. Jednak jeśli ktoś naprawdę dobrze znał tę aglomerację, mógł odkryć kilka urokliwych miejsc, gdzie żadne niepożądane światło nie docierało. Właśnie w tych zakątkach gromadziły się wszelkie niespotykane i nadnaturalne siły. Wampiry żerowały, czarownice odprawiały swe tajne rytuały, Cienie straszyły przypadkowych przechodniów, a kapłani planowali kolejne egzorcyzmy.

Długo ludzie badali fenomen pojawiania się Bestii myśląc, że właśnie te zaciemnione i ciężko dostępne miejsca są ich siedliskiem. Jednak po paru miesiącach badań okazało się, że to nie ma nic wspólnego ich obecnością. Na dobrą sprawę nikt nie wie, jak Bestia przenika do czyjegoś ciała, czy może od początku tam jest i tylko pewne czynniki ją budzą? Instytut opublikował wstrząsający artykuł, z którego wynikało, że jedna na dwanaście osób zmienia się przez wpływ Bestii. Naukowcy traktowali ten fenomen jak jakąś nieuleczalną i śmiertelną chorobę. Zwykle taka osoba albo popełniała samobójstwo, albo dopuszczała się tak okrutnych zbrodni, że na zawsze znikała za kratkami z życia publicznego.



Ostatnie plotki okazały się prawdą, na ulicach pojawił się nowy narkotyk, po którego zażyciu budziła się w ludziach Bestia. Nikt nie wiedział, kto za tym stoi, ale specyfik szybko trafił do innych miast a potem krajów. Fala zbrodni szerzyła się, a zwykli ludzie przestali sobie ufać. Zwykle ofiarami padali młodzi, a byli oni zdolni do wszystkiego… Instytut przez dłuższy czas walczył z tą plagą, naukowcy posunęli się do tego, że łapali zarażone osoby i usiłowali stworzyć antidotum z ich krwi. Jednak surowica była zbyt nietrwała i wszystkie badania kończyły się niepowodzeniem. Aż do teraz.



Właśnie wyszedłeś z metra, gdy Twój telefon zaczął niespokojnie wibrować w kieszeni. Wracałeś z kolejnych egzorcyzmów, kolejnych, w czasie których Twoje moce nie zadziałały na Bestię. Zaczynałeś podejrzewać, że narkotyk uniemożliwia uleczenie osoby z opętania.
- Conner, słucham? – odebrałeś i zasłoniłeś drugie ucho dłonią, gdyż hałas z ulicy niemal całkowicie zagłuszał głos z telefonu.
- Witam, kapłanie. Ludzkość potrzebuje wybawienia i pomocy, a ja wiem, jak mógłbyś wypełnić swą świętą misję i oczyścić świat z Bestii. Zainteresowany? Spotkaj się ze mną w hotelu, który stoi po drugiej stronie ulicy. Trzecie piętro, pokój 303.
To mówiąc kobieta rozłączyła się, a Ty niepewnie spojrzałeś na drugą stronę ulicy. Rzeczywiście stał tam niewielki, bo zaledwie pięciopiętrowy hotel. Ruszyłeś.



Ostatnio dostałeś cynk, że Twoja ukochana siostra zadaje się z jakimś podejrzanym typem, postanowiłeś zatem zrobić z tym porządek i rozmówić się z kolesiem. Zwłaszcza, że Młoda zniknęła parę dni temu i nadal się nie odezwała, co było do niej niepodobne. Zebrałeś kilka ostrych rzeczy i poszedłeś go szukać, za wskazówkę mając jedynie zdjęcie zrobione telefonem przez jednego ze swoich znajomych. Dość szybko udało Ci się odnaleźć tego wampira, był od Ciebie wyższy o ponad głowę, ale w jego oczach nie dostrzegałeś żadnej iskry czy chęci do czegokolwiek. Nim jednak do niego podszedłeś, zaczął Ci dzwonić telefon. Szybkim ruchem wyjąłeś komórkę z kieszeni i odebrałeś.
- Co?
- Wiem, co się stało z twoją siostrą, ale będziesz potrzebował pomocy jej znajomego, by ją odszukać. Chcesz wiedzieć coś więcej? Obok jest hotel, czekam na was obu w pokoju 303 na trzecim piętrze.



Od jakiegoś czasu spotykałeś się z młodą wampirzycą o imieniu Karen, która ponoć była siostrą przywódcy jednego z wampirzych klanów. Do tej pory jakoś się tym nie przejmowałeś, skoro sama z własnej woli przychodziła z Tobą pogadać i mile spędzaliście razem czas. Parę dni temu była mocno poekscytowana, że ma się z kimś spotkać i zrobi niezły interes. To miała być jakaś łatwa i szybka robota. Wróciła roześmiana, nie chciała mówić konkretnie, co się stało, ale po jakiś dwóch nocach wyjawiła, że będzie dostarczać swoim znajomym pewnego rozweselającego specyfiku.
- Masz na myśli prochy? – zapytałeś ją wtedy, krzywiąc się lekko.
- No tak, ale takie bezpieczne i nieszkodliwe… - bąknęła zakłopotana.
- Takie nie istnieją, nie pakuj się w to, Karen.
Następnego dnia się nie pojawiła. Przypomniałeś sobie o niej widząc jakiegoś rozwścieczonego typka, który chyba coś do Ciebie miał, ale przeszkodził mu telefon.



W końcu dostałeś upragnione zlecenie, musiałeś polecieć do Nowego Jorku i tam czekać na dalsze informacje. Ledwo opuściłeś lotnisko, gdy Twój telefon się rozdzwonił.
- Zaraz podjedzie taksówka i zabierze cię do hotelu, będę tam na ciebie czekać w pokoju 303 na trzecim piętrze – poinformował Cię dobrze znany kobiecy głos.
Miałeś jakieś podejrzenia, ale zaliczka, która wpłynęła na konto rozwiała wszelkie Twoje wątpliwości. Poza tym nawet jakaś trudna misja była lepsza od bezczynności, a Ty nienawidziłeś nic nie robić. Żółta taksówka szybko podjechała, a kierowca skinął na Ciebie. Wsiadłeś, przejechałeś kilka metrów, by zaraz utknąć w gigantycznym korku…
- Witam w Nowym Jorku, sir – powiedział kierowca, odwracając się do Ciebie i uśmiechając szeroko. Zauważyłeś, jak zerkał zadowolony na taksometr - w takim korku pewnie zbije na Tobie niezłą fortunę. Westchnąłeś zrezygnowany.
Zobacz profil autora
Sciass




Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 7:46, 25 Maj 2009     Temat postu:



Cain & Diego

Ponury mężczyzna o czarnych włosach i zimnych oczach odwrócił się w stronę nieznajomego typka. Znowu ktoś coś od niego chciał... Facet juz miał coś do niego mówić gdy przeszkodził mu telefon. Odebrał go i chwilę słuchał głosu w słuchawce.
- Buenas noches senor - przywitał się swoim niskim, beznamiętnym głosem patrząc z góry na petenta - Jakiś problem?

Orzechowe oczy Cain'a świdrowały pacjenta. Gigant miał być pierwotnie przeznaczony do kostnicy, wysłany tam z Cainowej ręki, plany zmienił jednak niespodziewany telefon. Cain zaklnął.

W końcu się odezwał.
- Słyszałem że utrzymujesz kontakty z przedstawicielami klanu Rabeheim.... konkretnie z jedną przedstawicielką. - Wampir wyciągnął ciemne okulary, założył na nos. Patrzył na olbrzyma znad oprawek.

- Owszem. - odparł Hiszpan taksując rozmówcę wzrokiem - Jeśli chodzi o Karen, nie wiem gdzie jest. Od wczoraj nie mam z nią kontaktu. Przykro mi, ale chyba nie będę mógł panu pomóc. - stwierdził i odwrócił się - jeżeli to wszystko, to żegnam pana.

- Pójdziesz ze mną. - Tonem nie znoszącym sprzeciwu rzekł Cain. I, mimo iż wiedział że nie powinien, dodał - Wiem gdzie Karen, prawdopodobnie, jest. I pomożesz mi ją znaleźć.

Hiszpan zatrzymał się i podszedł bardzo blisko do Cain'a
- W moim kraju, dodaje się jeszcze "proszę", ale niech będzie. - rzekł wyciągając ku niemu rękę - jestem Diego Terdan

- W moim kraju pyta się głowę rodu o możliwość spotykania się z kobietą z tegoż rodu. - Warknął Cain - Cain Rabeheim, Głowa Klanu... a właściwie tego co zostało z klanu... Rabeheim.... - Obrócił się na pięcie i skierował się ku wyjściu. - Idziesz? - Mruknął. Miał ochotę odstrzelić temu patałachowi głowę z pomocą Saint'a.

- Idę, idę…. Jak na razie nie powiedziałeś jeszcze gdzie. - powiedział ruszając za nowo poznanym "przyjacielem"
- Nie unoś się tak senor. To ona chciała się ze mną spotykać. Do niczego nie doszło, ani dojść nie miało. Przynajmniej z mojej strony. - cała ta sytuacja strasznie irytowała Hiszpana. Nie dość ze jeszcze Karen zniknęła, to jej rozeźlony braciszek postanowił się na niego wściekać i ciągać za sobą po mieście, nie mówiąc nawet dokładnie co się z nią stało.
- Więc co się stało z Karen?

- Wiem tylko że mamy iść do tamtego hotelu - Wskazał ruchem dłoni o który hotel mu chodzi. - Dostałem przed chwilą telefon.... - Był ciekaw reakcji Hiszpana.
Zignorował komentarze na robieniem czegokolwiek z jego siostrą. Na samą myśl przychodziły mu mordercze myśli i chęć sięgnięcia po Saint'a.....

Dryblas zerknął przelotnie na wskazany przez Cain'a budynek
- Widzę że jesteśmy niezwykle zorientowani w sytuacji - Diego uraczył Cain'a umiarkowanym sarkazmem - Lepiej się pospieszmy. Karen może być w niebezpieczeństwie.

- Na twoim miejscu darowałbym sobie ironie, kretynie... - Warknął ponownie Cain - Ruszajmy....
Zobacz profil autora
Serge
Elvenking



Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 15:21, 25 Maj 2009     Temat postu:



Conner

Irlandczyk był zniesmaczony i wkurzony sytuacją sprzed kilkudziesięciu minut. Przemierzał korytarze metra rozmyślając o egzorcyzmach, przy których nieźle się dzisiaj napocił. Napocił bezcelowo...Bestia była na tyle silna, że nie udało mu się pomóc tej biednej dziewczynie, mimo modlitw i nakładania rąk. Tylko Wielki Pan mógł wiedzieć, że to się tak skończy... Może to była próba? Tjaaa, trzecia w ciągu tygodnia? Pieprzyć takie próby! Jasnym było, że Bestia weszła w nowe stadium rozwoju – teraz wywoływana była chemicznie, jakby tego całego syfu wokół było za mało...

Conner przeklął w myślach wszystkich tych dealerów, którzy tym handlują zamieniając ludzi w chodzące potwory, choć sam niewiele mógł zrobić – był jedynie narzędziem w rękach Pana, które wypełniało Jego polecenia i niosło zbawienie już nie dla tych, co na to zasłużyli, a ostatnimi czasy dla tych, którym można je było przynieść. Narkotyk zbierał szerokie żniwo... McGeady rozejrzał się po chłodnym i brudnym korytarzu metra dostrzegając kilku dziwnych typów - pewnie któryś z nich ma TO przy sobie i czeka tylko na potencjalnego kupca. Kapłan przejechał opuszkami palców po dużym, srebrnym krzyżu na szyi i zgasił papierosa. Czuł w sercu dziwną niemoc, miał wrażenie że działaniom narkotyku nie dadzą rady egzorcyzmy kapłanów.

Jakiś podpity typek wpadł na Irlandczyka, gdy ten opuszczał tunele metra. Śmierdzący gorzałą i wymiocinami pijaczek wybełkotał tylko kilka niezrozumiałych słów, po czym zniknął za zakrętem. W tym samym momencie zadzwoniła komórka.

- Conner, słucham? – odebrał i zasłonił drugie ucho dłonią, gdyż zgiełk na ulicy uniemożliwiał normalną rozmowę.
- Witam, kapłanie. - usłyszał po drugiej stronie kobiecy głos. - Ludzkość potrzebuje wybawienia i pomocy, a ja wiem, jak mógłbyś wypełnić swą świętą misję i oczyścić świat z Bestii. Zainteresowany? Spotkaj się ze mną w hotelu, który stoi po drugiej stronie ulicy. Trzecie piętro, pokój 303.

- A z kim mam przy... – nie dokończył, gdyż kobieta po prostu się rozłączyła. Schował telefon do kieszeni czarnego, dopasowanego płaszcza i rozejrzał się. Istotnie, po drugiej stronie znajdował się pięciopiętrowy hotel „Innuendo” zachęcający potencjalnych gości kolorowym neonem.

Kapłan zmarszczył brwi i poprawił naładowanego Peacemakera przy boku – jeśli to była pułapka, zapamiętają imię Pana po wsze czasy. Przebiegł przez ruchliwą ulicę i wszedł do hotelu. Widząc sympatyczną recepcjonistkę podszedł do niej i zapytał.

- Na którym piętrze znajduje się pokój 303?
- Trzecie piętro po prawej. - krucha blondynka uśmiechnęła się delikatnie.
- Niech Pan ma cię w swojej opiece, drogie dziecko. – skinął jej głową, po czym ruszył po schodach na spotkanie z tajemniczą kobietą. Jeśli jakaś tam była...
Zobacz profil autora
Nesq




Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 19:10, 25 Maj 2009     Temat postu:



Vinci

Vinci westchnął. Ponuro spojrzał na gigantyczny korek a potem przeniósł spojrzenie na taksówkarza.
- Powinni pokryć koszty podróży - powiedział nieświadom że kierowca nie może mieć pojęcia o czym mówi - A oni nie dośc że tego nie robią to jeszcze każą mi wyjeżdżać poza obręb kraju...
westchnął raz jeszcze i wpatrzył się ponuro w samochody jadące na sąsiednich pasach. Pamiętał jak kiedyś, przed laty, gdy przydzielono mu pierwsze zadanie, szpiegował pewnego arystokratę z Niemiec. Pewnego dnia postanowił porwać go i wypytać po swojemu. Częściowo mu się to udało - arystokrata był skrępowany i zawleczony w odludne miejsce. Ale nie chciał nic, absolutnie nic powiedzieć. W akcie desperacji Vinci przesadził i go zabił. Długo śniło mu się to po nocach...
z myśli wyrwał go rozbawiony głos taksówkarza.
- Jesteśmy na miejscu!
Vinci powoli wysiadł z wozu i rozprostował obolałe kości. Chyba zasnął w tej cholernej taksówce...
Wszedł do budynku przygładzając koszulę i zdejmując z głowy niemodny kapelusz.
-Gdzie znajdę... hmmm... pokój 303?
- Trzecie piętro po prawej - odparła mu krucha blondynka. Wyglądała na trochę zdziwioną.
O Vincim można było powiedzieć wszystko ale nie to że jest nieostrożny. Pistolet tkwił za pasem, a on powtarzał sobie kwestię na wypadek pochwycenia go przez jakieś tajne służby. W końcu, de facto, tymi którzy go wezwali mogli być wszyscy - nawet mimo jego przekonania.
Ruszył we wskazanym przez blondynkę kierunku.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 18:59, 28 Maj 2009     Temat postu:


Bezpiecznie i bez przeszkód dotarliście do hotelu, a tam zostaliście pokierowani na trzecie piętro do pokoju nr 303. Idąc po schodach przeszkadzał brak miejsca, wysoki wampir musiał się mocno pochylić, by nie uderzyć czołem o stopnie nad swoją głową. Korytarz był obskurny, ze ścian odpadała stara tapeta w zielone wzory, na końcu straszyło szare od brudu okno. Wypłowiały dywan był na samym środku zdarty, a jego pierwotny kolor pozostawał nieodgadniony. Kapłan zwrócił uwagę na ślady pleśni biegnące przy samym suficie i skrzywił się nieco. Jako pierwszy wszedł do pokoju.

Zgodnie z podejrzeniami, w środku nie było lepiej niż na korytarzu. Jednoosobowe łóżko, obok szafka, jakiś niewielki stolik i krzesło, na ścianie malutki telewizor. Obok przedsionek z łazienką i warczącą lodówką, która zapewne wszystkim gościom nieźle działała na nerwy.
- Witam, kapłanie - kobiecy głos brzmiał przyjaźnie, wręcz ciepło.
Młoda dziewczyna zdawała się mieć koło 25 lat, była ubrana w luźne spodnie, zwykłą podkoszulkę i białą czapkę z daszkiem. Swoją niewyróżniającą się osobą idealnie pasowała do tego miejsca.

- Proszę chwilę zaczekać, aż zjawią się wszyscy - powiedziała i uparła się pośladkami o niski parapet.
- Wszyscy? - zapytałeś zdziwiony i odruchowo obejrzałeś się za siebie, spoglądając na drzwi. Odsunąłeś się trochę od wejścia, nie chciałeś, by ktoś na ciebie wpadł.
- Zaraz się przekonasz, reszta pytań w swoim czasie.
Nie trzeba było długo czekać, dwójka wampirów weszła dosłownie chwilę później, a zaraz za nimi jakiś mężczyzna. Kobieta gestem dłoni zachęciła Was do zajęcia sobie jakiegoś miejsca do siedzenia i gdy tylko się z tym uporaliście, drzwi otworzyły się ponownie.

- O, pan Black, witam! Przyszedł pan w samą porę. Zatem zaczynamy... - przywitała się z mężczyzną i poprowadziła go na środek pokoju. - Nazywam się Amani Shaketo, jestem czarownicą - przedstawiła się od razu wyjawiając swą profesję i uśmiechnęła się lekko. - Wezwałam was tutaj, gdyż mamy do opanowania pewien problem, ale od początku...

- Wampirzyca Karen od pewnego czasu zajmowała się sprzedażą lekkich narkotyków, które są mniej lub bardziej dozwolone 'na rynku'. Ostatnio dostała nowy towar, który - jak się okazało - powodował budzenie się Bestii u ludzi. Jak wiecie, nikomu do tej pory nie udało się zrobić antidotum, a wszelkie zwykłe metody - jak na przykład egzorcyzmy - zawodzą. Próbowano robić lekarstwo z surowicy pozyskanej z krwi zarażonych, ale substancja była zbyt niestabilna. Aktualnie pojawiła się nowa nadzieja, gdyż Karen postanowiła sama spróbować swojego specyfiku i Bestia obudziła się w niej... - kobieta powiedziała poważnym, grobowym tonem i na chwilę zapadła cisza. Byliście zszokowani tą nowiną. - Wiem, nigdy do tej pory się nie zdarzyło, żeby Bestia się pojawiła u innej istotny niż człowiek, ale to daje szansę na zrobienie lekarstwa.

- Kapłanie, ty posiadasz umiejętności tropienia Bestii i panowania nad nią. Wy - wskazała na wampiry - znacie Karen i będziecie w stanie nawiązać z nią kontakt. Ty - spojrzała na szpiega - wiesz, jak pozyskiwać informacje i szukać zaginionych osób. Do pomocy będziecie mieć pana Blacka, który umie rozwiązać dosłownie każdy problem i niedawno zaczął pracować nad tą sprawą... A właściwie to wy jemu będziecie pomagać. Jakieś pytania?
Zobacz profil autora
Qin Shi Huang




Dołączył: 23 Lip 2008
Posty: 7
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Z Potężnego Cesarstwa Chin!
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 12:51, 31 Maj 2009     Temat postu:



Diego

Diego nie był zbytnio zaszokowany tą dawka informacji. Podejrzewał, ze Karen nie posłucha go i wpakuje się w jakieś gówno. Podejrzewał, że może stać się coś podobnego, choć fakt że wampirzyca "zaraziła się" bestią, była dosyć niecodzienna. Rozejrzał się po zebranych, taksując ich z góry wzrokiem. Westchnął cicho i utkwił wzrok w oczach czarownicy.
- Pytania? tak ja mam jedno. - stwierdził spokojnie - Jak zrozumiałem, upatrujecie w Karen szansę odnalezienia antidotum na grasującą ostatnio wśród ludzi bestię. Czy gdy już znajdziemy Karen... - Wampir nie przyjmował innej opcji do wiadomości - ... co z nią zrobicie? Bo rozumiem, ze nie działasz sama panno Amani Shaketo. Położycie ja na stole, zamkniecie w zassanej tubie wypełnionej jakimś paskudztwem, albo będziecie przeprowadzać na niej inne eksperymenty? - hiszpan spojrzał w okno i włożył ręce w kieszenie płaszcza - No i dla kogo pracujesz? Wolałbym wiedzieć z kim przyszło mi się zadawać.
Zobacz profil autora
Zaknafein
Elf zamkowy



Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Free City Vratislavia

PostWysłany: Nie 19:48, 31 Maj 2009     Temat postu:



Lance

Od kilku dni sprawa nowego narkotyku nie dawała mu spokoju. Nie wiedział o nim prawie nic, a analiza chemiczna wciąż się przeciągała. Krążył po mieście, obserwował, śledził ćpunów i dealerów, bez skutku. Noce spędzał na ulicach, kupując dragi, próbując wyśledzić źródło, za dnia odsypiał i poganiał podwładnych, co nie odbijało się najlepiej na jego kondycji.
Wydawało się, że sprawa utknie w martwym punkcie, jednak uratowała go nieznajoma. Zadzwoniła do niego, chcąc się spotkać. Twierdziła, że ma informacje, które mogłyby mu pomóc.
Jej głos odbijał się echem w jego głowie. W pokoju 303, na trzecim piętrze...
Zaparkował mercedesa pod obskurnym hotelem, którego fasada zdawała się być szczytem brzydoty.
Jednak Lance odkrył jej następcę - wnętrze tegoż.
Obdrapane korytarze zdawały się samoistnie wydzielać paskundy odór. Odór, którego nie czujesz, lecz widzisz.
- O, pan Black, witam! Przyszedł pan w samą porę. Zatem zaczynamy...
Nie byli sami.
Black spodziewał się spotkania twarzą w twarz, jednak gospodyni zdawała się ufać reszcie tego nietypowego zgromadzenia, więc był spokojny.
- Nazywam się Amani Shaketo, jestem czarownicą
Czarownicą? Nim zdążył się zastanowić nad jej słowami, mówiła dalej.
- Wezwałam was tutaj, gdyż mamy do opanowania pewien problem, ale od początku...
Wezwała? Detektyw rozumiał coraz mniej. Te wszystkie osoby są sobie obce?
Amani ciągnęła wypowiedź, używając mnóstwa dziwnych słów. Wampiry, Bestia, egzorcyzmy... O co w tym wszystkim chodziło? Lance założył, że to wewnętrzne określenia jakiejś konspiracyjnej organizacji, w związku z czym nie drążył tematu. Nie chciał przerywać.
Mają mu pomóc...
Z braku innych szans na rozwikłanie tej sprawy, Black nie mógł odmówić współpracy.
Miał mnóstwo pytań. Ciekawość była jego cechą zawodową.
Jednak ubiegł go mężczyzna z hiszpańskim akcentem. Najprawdopodobniej znał osobę, którą mieli odnaleźć.
Gdy ten skończył, Lance wyczuł swój moment
- Innej istoty niż człowiek? Co ma pani na myśli? Jestem trochę skonfundowany... I czym właściwie jest Bestia? Używa pani tych słów, jak czegoś naturalnego, gdy mi zdają się całkiem obce. Wspomniała też pani, że jest czarownicą, co również mnie zmieszało. Byłbym wdzięczny za wyjaśnienie sytuacji. Lubię wiedzieć na czym stoję.
Zobacz profil autora
Sciass




Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 21:49, 31 Maj 2009     Temat postu:



Cain

Wampir słuchał wiadomości z rosnącym niedowierzaniem i furią. Jak ta kobieta śmie tak mówić o jego siostrze! Zaraz ją… zaraz… Chwila… - Zastanowił się Cain - Karen od dłuższego czasu dziwnie się zachowywała. Co ta smarkula znowu nabroiła… Ech…

Usłyszał zapytanie z strony tego Blacka. No teraz to ta wiedźma sobie żarty stroi! Mają pracować z człowiekiem który nie jest „uświadomiony”!?

Mimo tej całej wewnętrznej walki w umyśle Caina jego twarz pozostawała niewzruszona. Nawet delikatnie i przymilnie się uśmiechnął. Podszedł do tego gentlemana, Blacka.
- Ja panu wszystko wyjaśnię, drogi panie. – Promiennie zaoferował się Cain.
Błyskawicznym ruchem złapał Blacka za kołnierz i podniósł bez większego wysiłku prawą dłonią. Lewą trzymał schowaną w kieszeni.
- Widzi Pan, panie Black… tamta pani jest wiedźmą, taką co to robi ręką bziuuu i zamienia człowieka w żabę. Ja, tamten olbrzym oraz wcześniej wspomniana Karen, moja siostra…, jesteśmy… wampirami. –Na ostatnie słowo jego maska pękła, w oczach pojawiły się pioruny. Zamiast uśmiechu wyszczerzył zęby ukazując dwa pokaźne kły. Cain puścił biedaka. Stanął przy oknie budynku, nie chcąc patrzeć na zebranych wpatrywał się na przejeżdżające samochody. Wciąż przysłuchiwał się jadnak temu co powidzą inni.

- I niech tylko ktoś ją spróbuje wsadzić do jakiejś komory czy coś, osobiście wtłocze mu głowe w dupe.... - Cain mruknął do siebie ale na tyle głośno by wszyscy zebrani usłyszeli.
Zobacz profil autora
Nesq




Dołączył: 14 Maj 2009
Posty: 3
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:22, 31 Maj 2009     Temat postu:



Vinci

Szpieg słuchał uważnie całej rozmowy i milczał, ponuro patrzywszy w podłogę. Gdy zwrócono się do niego, uniósł wzrok i zmierzył owego Pana Blacka bystrym spojrzeniem. Ręce założył na piersi.
- Pan Black - rzekł uprzejmie - Niezmiernie miło mi poznać. Mam nadzieję że pójdzie nam łatwo i szybko rozprawimy się z tą... sprawą - dokończył nieco ciszej wyciągając rękę w stronę Blacka.
- Miałbym jednak parę pytań a konkretnie trzy. Po pierwsze kim jesteście? Nie ukrywam że pracowałem przy podobnych sprawach, lecz nigdy nie spotkałem się z tak... ekscentrycznym zadaniem. I kim są ci ludzie którzy nagle mają ze mną współpracować?
Nie ukrywał że dziwi go cała zaistniała sytuacja. Jako szpieg widział wiele... ale to zdziwiło go i tak, poruszyło do głębi
- I ostatnie pytanie. Co ja, do jasnej i pieprzonej cholery, mam robić?
Zobacz profil autora
Zaknafein
Elf zamkowy



Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Free City Vratislavia

PostWysłany: Nie 23:26, 31 Maj 2009     Temat postu:



Lance Black

- Ja panu wszystko wyjaśnię, drogi panie.
Mężczyzna złapał go za kołnierz, a chwilę później jednym ręką wzniósł w powietrze. Nie wyglądał na zdolnego, by podnieść go nawet dwoma, a jednak udało mu się.
Jednak Lance nie był przerażony. Bywał w gorszych sytuacjach.
Wampir zaczął swój wykład, wyraźnie podkreślając swoją wyższość. Pieprzony faszysta z długimi kłami. Choć nie dał tego po sobie poznać, kły wywarły na nim duże wrażenie.
Kiedy furiat go odstawił, detektyw grzecznie zripostował:
- Po tej prezentacji nie mam powodu, by wątpić w pana wampiryzm - mocno zaakcentował ostatnie słowo - Przez chwilę zastanawiałem się, czy porywczość macie we krwi, jednak przykład gentlemana, którego nazywa pan pieszczotliwie wielkoludem wyprowadził mnie ze stereotypicznych uprzedzeń.
Demonstracyjnie otrzepał poły marynarki, by zaraz wrócić do przerwanego wątku, tym razem stanowczo:
- Stoisz na rozdrożu, nietoperku postanowił zagrać ostro, czując się dość bezpiecznie - musisz sobie uświadomić kilka prostych faktów - mamy wspólne cele, obaj chcemy odnaleźć pannę Karen, ponadto żaden z nas nie chce jej krzywdy. Zdaj sobie sprawę z tego, że przynajmniej tymczasowo jesteśmy po tej samej stronie barykady. A ja, choć moje fizyczne możliwości nie dorastają twoim do pięt, też jestem przydatny. I możesz mi wierzyć lub nie, ale potrafię uprzykrzyć życie. W mojej profesji przynależność rasowa, a nawet pogrzeb za pasem nie grają żadnej roli. Comprende?
Wyartykułował ostatnie słowo z nienagannym akcentem, patrząc adwersarzowi w twarz.
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach