Autor / Wiadomość

[Świat Pasem] Nowe Życie

Crawley
Czarne Słońce



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekła rodem

PostWysłany: Wto 17:17, 24 Paź 2006     Temat postu:


Senthil

Senthil był na siebie zły - dać się zranić takiemu ścierwu było ujmą dla jego dumy. Złość w nim wrzała, umysł chciał wybuchnąć gniewem....lecz to działo się wewnątrz. Na zewnątrz młodzieniec był spokojny niczym zwierciadło jeziora - gładkie i nie pokazujące swojego dna. Szermierz tylko starł krew gwałtowne przejeżdzając klingą po przed chwilą wyciągniętej szmatce, po czym spokojnie schował go do pochwy.

Wzdechnąłł... Całe to zajście dowodziło tylko, że Senthili potrzeba jeszcze więcej morderczego treningu, jeszcze dłuższą drogę do perfekcji...
Właśnie rozpoczynała się kłótnia pomiędzy olbrzymem a kobietą... kłótnia, w która nie opłacało się mieszać. Takie trywializmy nie były teraz ważne, toteż wzruszył tylko ramionami i zaczął pakować swoje rzeczy. Im szybciej wyruszą, tym lepiej dla wyprawy - przynajmniej tak mu się wydawało.

I ty także jesteś przeciwko mnie? Co to jest to "wzdechł"? "Zdechł" czy "westchnął"? Bo jak tak dalej będzie wzdychał to zdechnie... - dop. WinterWolf

Ja nie widzę błędów Cool

Aaaaa!!! Coś ty tu narobił??? Co to za "wzdechnąłł"? - dop. WinterWolf
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 1:15, 25 Paź 2006     Temat postu:


[...]

Wysłuchała słów Nefalema, lecz zdawała się nie przejmować lub nie zauważać drwiny w jego głosie. Skinęła mu jedynie głową, jakby określenie jej mianem 'kota' przypadło dziewczynie do gustu. Wszak ćwiczyła ten styl walki od wielu lat i w końcu ktoś dostrzegł dbałość i grację ruchów, ciosów. Przez ułamek sekundy na twarzy dziewczyny gościł nieznaczny uśmiech. Nie odezwała się jednak słowem, bo czy trzeba było coś mówić?
Odwróciła się w stronę Darkning'a i zaczęła mu się przypatrywać wyczekującym wzrokiem. Miała ochotę od razu wyruszyć, niecierpliwiła się. Dalsza zwłoka odwlekała tylko kolejne walki, na których z jakiegoś dziwnego powodu bardzo jej zależało. Niespokojnie przestąpiła z nogi na nogę i odgarnęła kosmyk włosów z twarzy. Przejechała dłonią po warkoczu by sprawdzić, czy nie musi go znów zapleść. Na szczęście był zrobiony perfekcyjnie i w czasie walki tylko kilka niesfornych kosmyków się wyzwoliło.
Dziewczyna skrzyżowała ręce na piersiach i czekała na rozkaz do wymarszu.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Śro 7:38, 25 Paź 2006     Temat postu:


[---], Phish guy'ya, Senthil:

Doradca spojrzał szybko po pobliskim terenie. Słońce dopiero wschodziło. Nie zwracał uwagi na tekst nefalema, a może zwrócił? Tak czy inaczej tego nikt wiedzieć nie mógł. Cień kaptura nie przepuszczał ani jednego promyka słonecznego. -Naprzód- zakomenderował. -Chyba już wiem, w czym możemy pomóc mieszkańcom tego świata!- stwierdził i ruszył naprzód. Zszedł z gościńca i poszedł przez zarośla, nakazując wszystkim milczenie. Wskazał palcem w górę. Koło drogi na gałęziach siedziało kilkanaście sporych kształtów. Ptaszyska wyglądały na padlinożerców... głodnych padlinożerców.
Po kilku minutach marszu przez zarośla znów postawili nogi na trakcie. Wreszcie kształty czterech podróżnych wynurzyły się z gęstego lasu, by wyjść na otwarte pole ulokowane na wyżynie. Kłosy złociły się na polu, a słońce górowało, zalewając całą dolinę światłem. Tam niżej widać było niewielkie miasto. Wokół niego jeździł wóz - ludzie podnosili coś z ziemi i wrzucali na drewnianą furmankę ciągniętą przez istotę podobną do konia. W polu pracował jeden mężczyzna. Raczej chodził i odganiał ptaki. Widać było, ze jest młody, ale wzrostem mył o głowę wyższy od Doradcy. Jego dłonie miały trzy masywne palce wmiast pięciu, nos był mniejszy, zaś pusz przylegały ściśle do głowy. Spojrzał na "przechodniów" dziwnie. Doradca rzucił tylko -Czołem, chłopcze!- w języku powierzchniowców. Tamten, zdziwiony, bo zdziwiony, odparł –Witajcie...- i wziął się do dalszego odganiania "przeklętych szkodników" jak raczył nazwać spore szare ptaszyska.
Wreszcie wszyscy stanęli przed bramami miasta. Furmanka z ciałami goblinów stała koło bramy czekając na wywiezienie i spalenie ładunku. Bramy stały otworem. Krótki dialog z przywódcą miasta wyjaśnił przybyłym, że kłopoty z goblinami trwają od miesiąca i jest coraz gorzej. Miejscowym zaś wyjaśnił, że nowoprzybyli to przyjaźnie nastawione istoty, które oferują pomoc.
-Wytłuczcie wiec te gobliny!- powiedział burmistrz. Wysoki mężczyzna o postawie wojownika i takim też głosie i umyśle. Widać było, ze wojaczka mu nie obca. -Atakują w nocy...- zaczął. Doradca pokiwał głową. -Wiem sporo o zachowaniach goblinów, sądzę jednak, ze moi towarzysze zgłodnieli nieco w czasie wyprawy. Posilą się i wyruszymy.- powiedział. Burmistrz uniósł jedna brew. -Środki płatnicze oczywiście mamy!- powiedział Darkning odgadując myśli burmistrza. Ten kiwnął głową.
-Do karczmy, najeść się, odpocząć i ruszyć!- zakomenderował Doradca. -I używać języka tutejszych jeśli łaska. Po to się go nauczyliście!- dodał szybko i wręczył kobiecie mały mieszek z monetami. -Mamy tutejszą walutę, wiec problemu nie będzie. Macie godzinę!- powiedział po czym zastygł przed karczmą w oczekiwaniu jak pomnik pierwszego burmistrza stojący na rynku.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 22:31, 15 Mar 2009     Temat postu:


Dziewczyna kupiła na jakimś straganie soczysty, wodnisty owoc i podeszła do Doradcy.
- Będziemy zabijać gobliny - bardziej stwierdziła niż spytała. - Jak długo?
- Aż dokopiemy się do źródła - odparł Darkning spokojnie. - Trzeba zablokować rozmnażanie.
- Wybić im wszystkie kobiety? Czy to nie jest zbyt okrutne? Wtedy dobiorą się do jakiś zwierząt - odparła, uśmiechając się lekko. Wyglądało na to, że pozwoliła sobie zażartować.

- Są za głupie na takie manewry - odparł doradca. - Masz o nich zbyt wysokie mniemanie. Gobliny to zwierzęta, które potrafią używać narzędzi, nic wiecej -
- I potrafią być upierdliwe? - zapytała z cichym westchnięciem. - Pomożemy i co dalej?
- Jest ich dużo - mruknał Doradca. - Staramy sie przekonac powierzchniowców, ze nie jesteśmy ich wrogami, dalsze działania są zapewne dalej w planach. Królowa musi sie dobrze namyślić przed dokonaniem wyboru... -

- Rozumiem, czyli czysta polityka i my mamy przy tym brudzić sobie ręce. Wygodne. Hmm... - spojrzała się na niego zamyślona - ile masz lat? Wieków? Czegokolwiek.
- Po co to liczyć? - zapytał Darkning. - na pewno wiecej niz królestwo, któremu sluzę - mruknał Doradca. Kobieta mogła się założyć, zę sie uśmiechnął.
- Czyli dużo, zapewne masz więcej oleju w głowie niż wszyscy ci "doradcy" razem wzięci. Dzięki za rozmowę, dziadku, lecę się pokręcić po mieście.
Machnęła mu ręką i wstała.
Zarim machnął jej ręką. Nie zareagował na "dziadka".

Oddaliła się szybko, żeby tylko jak najdalej od Doradcy i skręcając w kolejną uliczkę wpadła na rosłego "powierzchniowca".
- O, pokraka - zaśmiał się, a jego kumple mu zawtórowali. Dziewczyna nie czekała długo, wyciągnęła ostrza i stanęła w pozycji bojowej.
- Odszczekaj to - warknęła.

Doradca podszedł dosć szybkim krokiem. - Schowaj te sztylety - polecil. Tamta grupka tymczasem złapala za jakies kije i deski, które walały się po zaułku.
- Obrazili mnie - mruknęła młoda, niechętnie chowając noże. - Nie potrzebuję ich i bez tego spuszczę im łomot.

- Jestes gorsza niz dziecko, wiec bedę cie_traktowal jak dziecko - mruknął Doradca. - masz zakaz oddalania sie ode mnie na więcej niż trzy metry - oglądnął sie na niepewnych powierzchniowców. - Wy też spadajcie do mamusi - mruknał. - Bo komus stanie sie krzywda - mruknął i zamachnął sie dłonia wybijajac jednemu deskę z ręki. Wziął podopieczna za ramie i wyprowadził z zaulka.
- Co jest złego w walce o swój honor? - zapytała rozwścieczona. Jeszcze jej nie widział tak złej. - I nie mam zamiaru się pilnować, potrzebuję... prywatności. No chyba że mamy spać razem.

- Honor? Chcesz powiedzieć, ze interesuje cię zdanie jakiegoś kmiota? To znaczy, że wiele się od niego nie różnisz - mruknął spokojnie doradca.
- To twoje zdanie. A prawda jest jak dupa, każdy siedzi na swojej. I nie musisz mnie już trzymać - dodała, wyszarpując się z jego uścisku.
- To idź, zbij dwóch, po czym umieraj od cisów sztachet - mruknął Darkning. - Jeśli uważasz, że się zmartwię to się mylisz - mruknął. - A będziesz się pilnować, przez taki czas nauczyłem się zabijać ludzi nie ruszając palcem. To twoje życie, jak chcesz je stracić to proszę bardzo, ja cie zatrzymywał nie będę - stwierdził Darkning.

- Nie zależy mi na tym, byś się martwił lub przejmował, ani żebyś mnie zatrzymywał. Sama decyduję o swym życiu i śmierci - mruknęła. - Zostaw mnie w spokoju - dodała chłodno.
- Och tak? tam w zaułku o twoim życiu lub śmierci zadecydowałaby grupka niemytych wieśniaków - mruknął Darkning.
- Czyżby? Naprawdę masz mnie za taką głupią, ciemną masę?
- Im dłużej cie słucham, tym większego nabieram przekonania, że twoje cialo dojrzalo a mózg nie za bardzo - mruknął zarim.
- A ty zdajesz się być starym zgredem, więc z łaski swojej już się do mnie nie odzywaj.
- Nazywasz starym zgredem każdego kto wyjasnia ci na czym polegaja twoje błędy? - zapytał Zarim. Cały czas był spokojny...

Senthil wyszedł z karczmy. Nużyło go przesiadywanie w zamkniętym miejscu - zdecydowanie wolał otwarte przestrzenie.... oczywiście o ile można było mówić o otwartych przestrzeniach w tym przeklętym świecie. Świecie, którego z całego serca nienawidził, a jednak musiał w nim tkwić. Jedyne, co mogło ukoić jego serce, to kojące chwile nad jakimś jeziorem, rzeką, czymkolwiek, gdzie jest dużo czystej wody. Nie było szans na znalezienie takich luksusów w mieście, tak więc skazany był na zły humor. Ponuraka i kobietę zauważył dopiero w momencie, gdy nieomal na nich wpadł. Chyba się kłócili, jednak niewiele to obchodziło Senthila. Przeleciał tylko po nich wzrokiem nieumyślnie zatrzymując swój wzrok na twarzy kobiety. Trwało to może z chwilę, nawet pół, jednak ona na pewno to wychwyciła - w przeciwieństwie do niego.

- Hm? - mruknęła, usiłując się wyszarpnąć z uścisku mężczyzny.
Senthil nie zauważył, może nawet nie chciał zauważyć mruknięcia kobiety...
- Rozumiem, ze jesteście gotowi do drogi w gąszcz? - zapytał doradca.
Ja? - zapytał przeciągając samogłoskę, po czym dodał niespiesznym, przekazującym oczywistość, tonem - ja jestem zawsze gotowy - powiedział poprawiając prawą rękawicę

- Nie sądzę, zę któreś z was wie, gdzie jest nasza ostatnia zbłąkana owieczka - mruknął Doradca.
- W karczmie, topi smutki w alkoholu
Darkning zaglądnął do karczmy. - Bezuzyteczny - mruknął. Zarim westchnął. - Ruszajmy, nim ta ekipa skurczy się jeszcze bardziej - mruknął. Ruszył w strone lasu przez zalane słoncem pole. Gdy dotarli do krawędzi lasu i zagłębili się w chłodne, pachnace ściółką powietrze doradca nagle dał znak ręka by sie zatrzymać. - Cos biegnie w naszą strone - mruknął.
Zobacz profil autora
WinterWolf




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:38, 16 Mar 2009     Temat postu:


Ariene

Nagle z pobliskiego gąszczu wypadła średniego wzrostu elfka o krótkich, bardzo jasnych włosach i bladobłękitnych oczach. Na prawym policzku i przez prawe oko biegło kilka dawno zagojonych blizn. Świeże zadrapania świadczyły o tym, że pędziła przez gąszcz nieco bez zastanowienia... Ubrana była w brązy i zielenie. Lekki pancerzyk był niemal nie do odróżnienia wśród jej ubrań. Dwie skrzyżowane na plecach katany zdradzały, że była osobą nie bojącą się bezpośrednich starć... A może należałoby powiedzieć większości bezpośrednich starć. Wypadłszy z krzewów trochę za późno spostrzegła, że wypadła wprost na jakąś kobietę. Dziwnie wyglądała jej próba zatrzymania się w miejscu. Wyglądało na to, że mimo wszelkich starań zderzy się z kobietą...
- Ślepy traf, a prosto do celu - mruknął doradca.
Odwróciła się w ostatniej chwili, by zobaczyć, jak ktoś na nią wpada. Poderwała się na równe nogi i przywitała się z elfką prawym sierpowym.
- Złaź ze mnie - warknęła.
Senthil uśmiechnął się pod nosem. Bawiło go to, jakich nieporadnych ma towarzyszów.
Elfka zbiła dłonią cios by ten jej nie sięgnął. Zareagowała odruchowo. W końcu udało jej się odzyskać równowagę
- No kurde! Zawsze tak witasz nieznajomych? - rzuciła dysząc i ostrożnie oglądając się za siebie.
- Tak, masz coś przeciwko? Trzeba było patrzeć, gdzie biegniesz... - odfuknęła, otrzepując się. - Czego chcesz? - zapytała "uprzejmie".
Doradca odchrząknął. - Gdzie reszta twojej grupy? - zapytał ignorując warczenie kobiety.
Senthil postanowił nie przejmować się sprzeczkami kobiet i ruszył w stronę miejsca, z którego wypadła elfka. Nie żeby przejmował się jej losem czy też się nią interesował - zwyczajnie zżerała go ciekawość przed czym ta całkiem wprawna wojowniczka uciekała.
- Nie ma co... Uprzejmość pełną gębą... - mruknęła pod nosem. Złapała oddech. Zignorowała burczenie kobiety i zdecydowała się odpowiedzieć na pytanie jedynej osoby, która wydawała się tutaj kompetentna i rzeczowa
- Zniknęli... Siup i nie ma... Po kolei... Coś ich chyba zeżarło - skrzywiła się.
q- Szło za mną... - bąknęła oglądając się za siebie.
Przykapturzona postać o białych ślepiach spojrzała w głąb lasu.
- Hm... cóż, wiemy już którędy nie iść... ty chyba byłaś w pierwszej grupie, prawda? - zapytał elfki. Nie czekał na odpowiedź.
- Zawsze wiedziałem, że Visas nadaje sie na opiekuna jak grabie na broń przeciwpancerną, ale nieważne... Jak ci na imię? - zapytał elfki.
- Jestem Ariene... - bąknęła. Nie wiedziała skąd gość wiedział, z której była grupy. Wiedziała, że to ulga iż nie musi robić wielogodzinnego wykładu na temat tego co się stało. Ot mieli pecha... Zadanie zadaniem ale dla niej cenniejszy był jednak jej tyłek niż obowiązki...
- Dobra, widzę, że za nikim nie tęsknisz i jesteś psychicznei w całkiem niezłym stanie - mruknęła przykapturzona postać. - Sądzę, ze widziałaś mnie w sali tronowej. Jestem Darkning, to jest Senthil i pani Nazwij-mnie-jak-chcesz. Sugeruję nazywać ja Sarą - Elfka zerknęła po wszystkich zebranych. Tego gościa w kapturku rzeczywiście skądś kojarzyła, ale czy rzeczywiście z sali tronowej? Diabli wiedzą. - Ja bym ją nazwała złośnicą lub zołzą... Bardziej pasuje - mruknęła. Wzruszyła ramionami.
- Niezależnie od tego jak chcesz ją zwać sugeruje dołączyć się do nas. Przyda się nam dodatkowy wojownik - stwierdził. - Jakoże ja nikogo uszkodzić nie mogę... - doradca zamilkł. - Cóż, nie ociągajmy się – mruknął i ruszył dalej w las, omijając chaszcze i wybierając drogę gościńcem.
- No dobra... To dokąd w takim razie? - bąknęła patrząc po wszystkich pytająco. Nadzieja na to, że po takiej niefortunnej przygodzie uda jej się odpocząć, coś zjeść i się napić prysła niczym bańka mydlana...
- Szukamy śmierdzącej jamy z goblinami. Czegoś w rodzaju jaskini, w której to tałatajstwo się rozmnaża - odparł Darkning.
Dziewczyna tylko westchnęła. Wizja jakiejś przekąski i odpoczynku odsunęła się jeszcze dalej... Może chociaż będzie ciekawie...
Zobacz profil autora
Crawley
Czarne Słońce



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekła rodem

PostWysłany: Wto 15:53, 17 Mar 2009     Temat postu:


Senthil

Senthil nie był w najlepszym humorze. Wiedział, że jest "w pracy" i ma pewne zobowiązania, niemniej chciał nieco wypocząć. Nie żeby był jakoś zmęczony, niemniej ganianie po jakichś chaszczach i zaroślach niezbyt go rajcowało - co oczywiście nie było mu dane. Zamiast tego, musiał podróżować ze swoją niewielką, a od niedawna jeszcze mniejszą, kompanią. I choć miało to swoje plusy - w końcu mniej osób działało mu na nerwy - to jednak większa kompania zawsze ułatwia zadanie. I gdy tak o tym myślał, a mieli właśnie wyruszać, Darkning dał znak do zatrzymania się.
- Ktoś biegnie w naszą stronę - doradca burknął tym swoim denerwującym, odpychającym tonem.

Nie zmienia to jednak faktu, że stary pierdziel miał rację i po chwili z krzaków wyskoczyła młoda elfka - o ile oczywiście można użyć takiego określenia w stosunku do elfów. Niska, krótkie włosy, błękitne oczy - nic ciekawego. Kilka blizn świadczyło, że bić się umie. Jej przeciwnicy kończyli pewnie z gorszymi - i pewnie nie zawsze mieli okazję się tym chwalić. Zresztą, gracja jej ruchów także wskazywała na dobre wyszkolenie. Wyszkolenie, co warto podkreślić, które uchroniło ją od oberwania w twarz od krewkiej dziewczyny, z którą to Senthil miał nieprzyjemność podróżować. A mogło być tak zabawnie, gdyby się ze sobą zderzyły pomyślał a na jego twarzy wykwitł delikatny, nieco zawadiacki uśmiech. I gdy mimo wszystko zaczynało być wesoło i zaiskrzyła kłótnia pomiędzy paniami, Darkning zakończył ją zdecydowanym tonem. Od razu do interesów - pomyślał Senthil. Lubił taką postawę, aczkolwiek możliwość wyrwania się z monotonii, np. pod postacią drobnej sprzeczki, zawsze witał z rozkoszą. Doradca myślał chyba inaczej, gdyż, zgodnie z przewidywaniami Senthila, od razu zaczął wypytywać nowoprzybyłą o szczegóły, nie zapomniawszy o przedstawieniu swojej "wesołej" kompaiji.

Tego typu bzdury go jednak nie interesowały. Ciekawił go powód, dla którego elfka tak szybko i nieuważnie uciekała. Podszedł więc do miejsca, z którego wyskoczyła - przy okazji wyłapując co ważniejsze informacje z rozmowy - i spróbował zaglądnąć dalej, jakby w nadziei, że coś dojrzy. Oczywiście nie miał zamiaru wchodzić w ten gąszcz - miał lepsze rzeczy do roboty, a też nie zależało mu tak bardzo na poznaniu prawdy.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 16:53, 17 Mar 2009     Temat postu:


[---], Sara, złośnica bądź zołza

- A nazywaj mnie jak chcesz, wisi mi to, długoucha - kobieta prychnęła i poprawiła swoje noże. Miała szczerą ochotę poderżnąć komuś gardło.
Gdy tylko Darkning nakazał iść dalej, ochoczo ruszyła do przodu, nie mogąc się doczekać walki z zielonym paskudztwem. Gobliny tak fajnie kwiczały, gdy się je zabijało...
Zobacz profil autora
WinterWolf




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:10, 17 Mar 2009     Temat postu:


Ariene

- Zanadto sobie bierzesz pewne rzeczy do serca, wiesz? - bąknęła do dziwnej, bezimiennej kobiety, z którą najwyraźniej przyjdzie jej teraz podróżować.
- Wrzuć na luz... Życie jest za krótkie... - bąknęła tylko na koniec rozglądając się wokół z nieco smętną miną. Postanowiła marsz przeznaczyć na zbieranie sił po tej dość brawurowej ucieczce. Przetarła twarz rękawami rozmazując sobie po twarzy krew, która cieniutkimi strumyczkami płynęła z kilku większych rozcięć. Trzeba było nieco bardziej uważać w tych kolczastych krzewach... Ale oczy miała całe, więc w zasadzie można olać te zadrapania.
Zobacz profil autora
Zeth




Dołączył: 22 Mar 2009
Posty: 1
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 18:57, 22 Mar 2009     Temat postu:


Doradca szedł przodem przez dłuższy czas. Zatrzymał się wreszcie. - Która z pań raczy rozbroić kilka prostych pułapek? - zapytał. - Jak mniemam chociaż jedno z was potrafi rozbrajać pułapki lepiej niż ja, hm? -
Ariene poszła naprzód i rozbroiła parę prostych i prymitywnych pułapek. Doradca przyglądał się pułapkom. - To nie tylko gobliny - mruknął. - Gobliny nie są dostatecznie mądre, by zakładać pułapki, a powierzchniowcy nie są dość głupi by zakładać pułapki na terenie goblinów -
Ruszyli w dalszą drogę i wkrótce dotarli do sporej jamy. Przed jamą już było czuć smród odchodów co przy wszechobecnym zapachu lasu kuło w nos niczym cierń. Przed wejściem leżało parę zwierzęcych kości. Doradca wskazał jamę.
- Gobliny z reguły zasiedlają jaskinie lub kompleksy jaskiń. Naszym celem jest dostanie się do sali ich alfy, czy też króla, zabicie, lub ominiecie go i wyrżniecie w pień "haremu", czyli samic, które będą w jamie przyległej do jego "pomieszczenia" - wyjaśnił. - Po drodze będzie masa goblinów do wybicia. Między starciami sugeruję zgłaszać się do mnie odnośnie wygajania ran. Jakieś pytania? -
Zobacz profil autora
WinterWolf




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 19:45, 22 Mar 2009     Temat postu:


Ariene

- No to będzie szalenie zabawnie - stęknęła. Zapowiadało się naprawdę mozolne przedzieranie się przez ciasne jaskinie.
- To może ja pójdę przodem? Bo nie wyglądacie mi na kogoś kto dałby radę iść cicho, a tu chyba lepiej wiedzieć gdzie się pchamy - rzuciła z kwaśną miną. Średnio jej pasowała ta wycieczka... Ledwo co wiała przed czymś co przypuszczalnie zeżarło jej poprzednią grupę... Cieszyła się tylko, że ma wciąż obie ręce i nogi, że oczy ma całe i wyglądało na to, że uda jej się zachować życie jeszcze przez jakiś czas. Oby...
- Czy może wolicie na chama? - spytała. Podświadomie spojrzała w tym momencie na nową towarzyszkę, która przy pierwszym spotkaniu na przywitanie mało jej nie rozkwasiła nosa. Chyba lubiła zamieszanie i awantury...
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach