Autor / Wiadomość

[Świat Pasem] Nowe Życie

Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 13:28, 20 Maj 2006     Temat postu:


[...]

Zrobiła bardzo szybki „rachunek sumienia” i już po kilku sekundach wiedziała, co musi sobie kupić. Nie zwlekając dłużej wybrała się na błyskawiczny rekonesans targu i okolicznych sklepów. Nie rozglądała się po kolorowych straganach, nie interesowały ją piękne suknie i biżuteria, w ogóle nie zwracała na nie swojej uwagi. Miała jeden konkretny cel przed sobą i do niego zmierzała. W parę minut zorientowała się w cenach i jakości oferowanych towarów, jednak nigdzie nie mogła dostać tego, na czym jej zależało. Chciała jedynie dokupić sobie noże do rzucania, ale same ostrza. A wszystkie były albo z litego metalu, albo z drewnianymi rączkami. Zaklęła pod nosem i szybko przeanalizowała sytuację. Na wcześniejszym stoisku widziała mocną, niezbyt grubą linkę, mogłaby ją wykorzystać. Nie zastanawiając się dłużej kupiła trzydzieści noży z nierdzewnego metalu i dziesięć metrów linki, chciała tylko pięć metrów, ale mniej nie sprzedawali. Nie była zadowolona, wiedziała, że aż tyle nie zużyje teraz, a może dopiero później wykorzysta. Wróciła z zakupami pod fontannę i stanęła obok Doradcy jakby nigdy nic. Widać było, że jej myśli są zajęte i nie będzie teraz nawiązywać rozmowy.
Wzięła jeden z noży i wykorzystując swą siłę, pomysłowość oraz zręczne palce, szybko pozbyła się z niego drewnianej rączki. Darkning chciał coś powiedzieć, lecz widząc u boku dziewczyny linkę szybko się domyślił. Spojrzała na niego pytająco, jednak on tylko machnął ręką i stwierdził „Nieważne, nie przeszkadzaj sobie.” W odpowiedzi skinęła głową i zabrała się za obwiązywanie „rączki” noża linką. Gdy zakończyła, położyła ostrze na wskazującym palcu i balansując nim mogła stwierdzić, czy jest dobrze wyważone. Efekt nie był zadowalający, robota wymagała jeszcze kilku drobnych poprawek. Darkning już otworzył usta, lecz zaniechał mówienia czegokolwiek. Dziewczyna obdarowała go jedynie przelotnym spojrzeniem i usiadła obok. Do tej części dokładnej roboty potrzebowała pełni władzy swych zwinnych palców, zdjęła więc rękawice i poczęła wiązać i zaplatać supełki po bokach „rączki”. Gdy Doradca spojrzał na precyzyjne ruchy jej rąk, dostrzegł natychmiast brak jakichkolwiek ozdób, za to mnóstwo blizn na dłoniach aż za nadgarstki. Dalej możliwe że też były, jednak skórę zasłaniały rękawy koszuli. Prawdopodobnie były to pozostałości po wielu godzinach ćwiczeń nożami, jednak przecież istniały mikstury, po których nie zostawały żadne ślady skaleczeń. Nim zdążył rozwinąć swą myśl i spostrzeżenia, ona już skończyła. Energicznie wstała, wyprostowała się, wyciągnęła przed siebie rękę z ostrzem na palcu i zamarła na chwilę. Balansowało perfekcyjnie wyważone. Na jej twarzy nie pojawił się uśmiech zadowolenia, ni błysk w oku, skwitowała swoją dobrą robotę jedynie skinieniem głowy...
Wzięła zrobiony nóż i udała się znów na targ. W jednym ze sklepów zamówiła skórzane pasy nieco wzmocnione metalowymi płytkami, które miała przeznaczyć właśnie na swoją nową broń do rzucania. Swe wymagania co do umiejscowienia ich na ciele opisała jedynie kilkoma gestami rąk, słowem „tu” i liczbą. Więc jeden miał być nad biodrami (na osiem noży), po jednym na udach (na cztery noże), na krzyż przez piersi (na dziesięć noży) i na ramionach (po dwa noże). Wykonanie zamówienia miało zająć co najmniej dwie godziny, więc miała teraz sporo czasu na dokończenie zaczętej roboty. Ponownie wróciła do fontanny i zajęła się resztą zakupionej broni.
Wszystko robiła w tym samym tempie i z tą samą dokładnością. Każde ostrze sprawdzała osobno i tak samo długo. Nie zniechęcała się, poświęciła temu tyle czasu, by były one perfekcyjne, od ich dokładnego wyważenia mogło w przyszłości zależeć jej życie, a nie uśmiechało się dziewczynie ginąć z powodu własnego niedopatrzenia. Skończyła i mogła już iść odebrać zamówienie. Jednak po drodze wstąpiła jeszcze do sklepu alchemicznego, gdzie zakupiła małą buteleczkę stuprocentowego alkoholu i większą, pustą szklaną. Do tego w u drobnej krawcowej wzięła płachtę płótna o wymiarach jeden metr na jeden i dokupując do tego jeszcze niewielką torbę na ramię, szpulkę nici i trzy igły (oraz pakując zakupy do tej właśnie torby) udała się po swoje pasy. Odliczyła żądaną kwotę i nie wdając się w rozmowę wróciła do Darkning’a. Ubrała wszystko na siebie, ułożyła noże i po raz pierwszy się odezwała, jakby do siebie:
- Przydałoby się poćwiczyć.
Doradca skinął jedynie głową i po chwili namysłu zaproponował:
- Jeśli chcesz, mogę ci pomóc. Będziesz we mnie rzucać, a ja będę łapać. Nie martw się, nie zranisz mnie – stwierdził uśmiechając się.
- Wiem – odpowiedziała krótko i już bez słowa udali się do koszar.
Przy okazji odebrała swój klucz i poszli na plac ćwiczebny. Zajęli dość dogodne miejsce, z dala od wszystkich, by przez przypadek nikogo nie ranić. Darkning stanął niedaleko wysokiej ściany, którą miał za plecami i przyjął całkowicie wyprostowaną, swobodną pozycję. Dziewczyna lekko obniżyła się na biodrach, prawie przykucnęła. Kilka szybkich ruchów rąk i pierwsze obosieczne ostrza błysnęły, by dosięgnąć swego celu, serca. Doradca poruszał się jednak o wiele szybciej i nawet nie było widać, w jaki sposób je złapał. Jednak gdy się wyprostował, miał po dwa ostrza w obu dłoniach. W mroku kaptura dało się wyczuć uśmiech, twarz dziewczyny pozostawała jednak nadal skupiona i kamienna. Następne dwa posłała nisko i gdy tylko zauważyła ruch Darkning’a wyskoczyła do góry, wyrzuciła kolejne dwa ostrza w jego głowę i robiąc w powietrzu przewrót posłała w kierunku jego serca jeszcze dwa, nim jej stopy dotknęły podłoża. Wylądowała z gracją i bez zaskoczenia mogła stwierdzić, że wszystkie złapał... Miał po pięć w ręce, lecz ona dopiero się rozgrzewała. Lekko się pochyliła, położyła dłonie na swych długich sztyletach i podbiegła do niego. Teraz zaatakowała z bliska, tnąc wściekle powietrze w miejscach, gdzie jeszcze przed ułamkiem sekundy się on znajdował. Kilka razy blokował jej ciosy, parę razy ona nagle odskoczyła, bądź wykonała piruet i ciskała w niego swymi nożami. Walce z zainteresowaniem poczęli się przyglądać rekruci i fechmistrzowie. Jednak cała jej uwaga była skupiona na jednym, na celu. Uważnie patrzyła na lot każdego ostrza, analizowała, gdzie miało uderzyć, czy się nie przechylało czasem. Mogła być zadowolona ze swojej roboty, jednak jeszcze kilka wymagało drobnych poprawek. W postawie Doradcy wyczuwała, że też to zauważył, rozumieli się bez słów. Po niemal godzinie intensywnej walki Darkning na chwilę się zatrzymał i ona w tej samej chwili zaniechała kolejnych ataków. Wyprostowała się, zaczerpnęła powietrza głębokim wdechem i spojrzała na niego. Trzymał w każdej dłoni po dziesięć ostrzy i wyglądał co najmniej zabawnie... Dziewczyna oparła zmęczona ręce na udach pochylając się i uśmiechnęła się oddychając z niewielką zadyszką. Darkning odwzajemnił uśmiech i rzekł rozbawiony:
- Nie, nie będę teraz tym żonglować! – zaśmiał się.
Słysząc te słowa parsknęła śmiechem i usiadła na ziemi ocierając pot z czoła rękawem. Skinęła mu głową w podziękowaniu z trening i postanowiła chwilę odpocząć, nim weźmie się za poprawianie ostrzy. Ręce musiały się jej przestać trząść po wysiłku i serce tak walić, a oddech uspokoić...
Zobacz profil autora
Crawley
Czarne Słońce



Dołączył: 17 Kwi 2006
Posty: 158
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: z piekła rodem

PostWysłany: Nie 10:26, 21 Maj 2006     Temat postu:


Senthil

Zaraz po tym, jak kobieta pobiegla, by zatracic sie w swym zywiole, Senthil obrocil sie i poszedl w swoja strone. Szedl on powoli - nie spieszylo mu sie.
Pierwszym miejsce, do ktorego wszedl byl sklep zielarski. Juz od samego wejscia zapachowa mieszanka wszelakich ziol uderzala nozdrza tak mocno, ze az czlowiekowi krecilo sie od nich w glowie. Na polkach staly sloiczki z roznymi ziolami, naparami czy mascmi - wszystko, czego dusza zapragnie. Za lada stal juz posiwialy mezczyzna, o ile siwizna mozna bylo nazwac resztki wlosow, ktore mial na glowie. Byl nieco zgarbiony od ciago schylania, chudy a na nosie mial okulary. Patrzac na niego mozna bylo odniesc wrazenie, ze stoi tam od wiekow, jak jakas antyczna istota czy niestrudzony posag. Gdy tylko sprzedawca zauwazyl mlodzienca, siegnal pod lade i zaczal pakowac jakies ziolka. Po chwili dopiero sie opamietal i spytal:
- To, co zwykle, prawda?
Senthil kiwnal glowa w gescie potwierdzenia, po czym zaczal sie rozgladac nieco po sklepowych polkach, spogladajac na etykiety pelne egzotycznych nazw.
- Dorzuc jeszcze cos na rozluznienie - rzucil, nie odrywajac oczu od buteleczek z kategorii "Afrodyzjaki"
Senthil nie przejrzal polowy polek, gdy sklepikarz skonczyl juz przygotowywac towar. Senthil podszedl do kontuaru i polozyl na lade monety - sklepikarz od razu je zgarnal, nie przeliczajac ich. Wiedzial, ze wszystko sie zgadza, w koncu Senthil byl stalym klientem. Nie bylo zadnych zbednych podziekowan, Senthil wzial towar i wyszedl.
Nastepnym przystankiem byl rzeznik. Wojownik wszedl do srodka i polecil przygotowac sobie prowiant na trzy dni do odbioru jutro rano. O to samo poprosil w piekarni. Gdy sprawe zywnosci mial juz zalatwiona, skierowal sie do platnerza. Mial on do odbioru stalowy napiersnik, ktory lezal u platnerza juz dosc dlugo, a to z powodu chronicznego braku pieniedzy u Senthila.
Teraz jednak mial nieco gotowki i mogl odebrac zalegly pancerz. Senthil nigdy nie lubial przebywac w budynku platnerza. Zawsze bylo tam goraco, duszno i ciemno, gdyz wszystkie okna byly pozamykane. W powietrzu unosil sie zapach rozgrzanego metalu i potu ciezko pracujacych ludzi. Gdzieniegdzie staly gabloty z roznymi czesciami opancerzenia - helmami, nagolennikammi itp. Senthil niezbyt sie ucieszyl, jak tam wszedl. Za to sam platnerz na widok mlodzienca bardzo sie ucieszyl, gdyz zaczynal juz dosc mocno watpic, czy ten kiedykolwiek sie pojawi. Senthil nie chcial zbytnio przedluzac pobytu w tym miejscu, gdyz zdecydowanie zle sie w nim czul. Dlategoz szybko dobil targu i z nowym zakupem uciekl z goracych odmetow pracowni platnerskiej.
Jako, ze noszenie napiersnika ze soba nie bylo zbyt poreczne, postanowil zaniesc to wszystko do swojej kwatery w koszarach.
Pomieszczenie nie mialo zbyt duzo mebli - ot lozko, szafka, jakis stolik oraz zydel. W jednym z rogow pokoju stala nargila, nieco zakurzona - widac nie dawno nie uzywana. Na szafce nie bylo doslownie nic, za to na stoliku lezalo kilka ubran oraz sciereczka do czysczenia miecza. Obok niej stal dzbanek i kielich do polowy napelniony jakims tanim winem. Pod stolikiem stala duza balia, w ty momencie pusta. Znad blatu wygladalo okno - dla niektorych luksus czy szczescie posiadacza, dla Senthila cos calkowicie oczywistego.
Mlodzieniec sciagnal plasz i rzucil go na szafke. Napiersnik znalazl swoje miejsce na stosie ubran lezacym na stoliku, Senthil zas polozyl sie na lozku, po czym zaczal rozmyslac o wydarzeniach dzisiejszego dnia...
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Nie 17:54, 21 Maj 2006     Temat postu:


Upd8 krótki, bo w sumie nie ma co pisać Very Happy

Senthil:

Mężczyzna nawet się nie oglądnął, gdy zasnął... obudził się wczesnym rankiem. Szybki rzut okiem przez okno. Zegar pokazywał czwartą rano... To by było na tyle jeśli chodzi o dzień poprzedni... "Rachunek sumienia" wykazał, że Sentjil wydał łącznie 150 Miedziadzów. Pozostało mu jeszcze 450... no i 30 Miedziadzów do oddania, za tą fajkę wodną...


[---]:

Darkning pozegnał się ruchem reki, a kobieta dokończyła poprawki w wyważeniu noży i udała się na nocny spoczynek. W końcu był już wieczór... W pokoju panował porządek. Pomieszczenie 5x3 metry mieściło stół, komodę, szafę i łóżko, pozostawiajac niewiele miejsca na swobodny ruch. Kobieta padła wycienczona na łóżko. Sen trwał dobre 8 godzin. Kobieta wstała wypoczęta. Z zegera w centrum wynikało, że jest ósma rano. w mieszku pozostało jej jeszcze 410 miedziadzów. Co zrobić z tymi pieniędzmi?


Phish Guy'ya:

Po zakończeniu zakupów nefalem udał się do fontanny. Osprzęt ważył faktycznie sporo... na mieszku było jednak lżej o 130 miedziadzów. 20 ornów metalu zapewne starczy na jakiś czas. Było dość późno, gdy Phish odnalazł doradcę. Jedna, moze dwie godziny dzieliły miasto od północy. -Czegoś potrzebujesz?- zapytał Darkning ogladajac się na nadchodzącego.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 23:28, 21 Maj 2006     Temat postu:


[...]

Gdy się obudziła, przez chwilę leżała na plecach wpatrując się w bezkresną pustkę sufitu nad swoją głową. Był podobny do umysłu dziewczyny i myśli go spowijających. Prosty, konkretny, nieskomplikowany. Wiedział co ma robić i wykonywał swoje zadanie bezbłędnie... Westchnęła cicho w myślach i bezszelestnie wstała. Szybko obmyła swoje ciało, założyła na siebie ubrania i do niewielkiego plecaka spakowała zapasowe na drogę. Dodatkowo dorzuciła jeszcze prosty grzebień, dwa rzemienie, zapałki i kilka zwykłych szmatek. Nie było to wiele jak na czyjś dobytek, lecz do tej pory jej wystarczało. Bo czy potrzebowała czegoś więcej? Tylko tyle, by przeżyć z dnia na dzień, jutrem nigdy się nie martwiła, jutro mogło przynieść jej śmierć. Więc żal by było tracić to, co już będzie posiadała, lepiej było nie posiadać nic...
Zaplotła ponownie warkocz, chyba w nocy znów miała niespokojne sny. Na szczęście nigdy ich nie pamiętała i a spała zawsze sama, więc nikomu nie mogło to przeszkadzać. Wyszła na korytarz i tuż za swoimi drzwiami natknęła się na Doradcę. Przywitała go oszczędnym ruchem ręki i chciała wyminąć, lecz ją zatrzymał w połowie drogi.
- Powinnaś zakupić naramienniki i rękawice, lepsze uzbrojenie przyda ci się tam, na powierzchni – stwierdził.
- Nie – odpowiedziała po sekundzie namysłu nie patrząc mu w oczy.
Ta krótka odpowiedź jakoś go nie zdziwiła, ani nie zaskoczyła. Wzruszył jedynie ramionami i stwierdził:
- To twoje życie...
Nastała chwila ciszy, którą przerwał jego śmiech. Dziewczyna nie rozumiała, co go tak mogło rozbawić, może jej nie zrozumiał? Wydała mu się śmieszna? Zastanowiła się nad tym szybko i spojrzała nań z lekkim zdziwieniem krzywiąc się nieznacznie.
- Po to mam te noże – zaczęła powoli mówiąc bardzo cicho, lecz wyraźnie - by nikt nie zdążył się do mnie zbliżyć i mnie zranić. Wątpię, by tam była druga taka istota jak ty, zdolna uniknąć każdego ciosu i ataku. Najpierw zobaczę co mnie czeka, potem będę się uczyć na błędach, w końcu je naprawię... O ile przeżyję, ale to nie jest ważne...
- Przeciwnik nie zawsze jest jeden, jak w naszym... treningu, pamiętaj o tym – ostrzegł ją spoglądając łagodnie. Tak jak zdążył przypuścić, odpowiedziała jedynie wzruszeniem ramion i beznamiętnym wyrazem twarzy. Zaśmiał się ponownie i dodał:
- Istoty nie szanujące cudzego życia, a szanujące własne, to mordercy. Ludzie szanujący cudze, nie szanujący własnego życia, to kapłani. Ludzie szanujący swoje i cudze życie to altruiści, zaś ci, co nie szanują ani swego, ani cudzego to trupy... – dokańczając zdanie zniżył nieco ton głosu. - Naucz się szanować samą siebie, bo ulegniesz degradacji szybciej niż sądzisz i nie starczy ci twoja chłodna, opanowana twarz...
Wysłuchała go w milczeniu, analizując każde słowo i zapamiętując. Kiwnęła głową zastanawiając się przez chwilę. Nigdy nawet nie przyszłoby jej przez myśl narazić kogokolwiek z drużyny na niebezpieczeństwo. Miała chronić, nawet za cenę własnego życia, każde życie w jej otoczeniu. Czy to się komuś podobało czy nie, była jedynie narzędziem, nożem i sztyletem, gotowymi by walczyć, chronić i zginąć. Nic więcej.
- Nie martw się, Doradco, nie będę was narażać... – zaczęła, lecz Darkning wszedł jej w słowo.
- Nie masz narażać nas.. jesteś pod moja opieką - masz nie narażać SIEBIE! Poprzez to już nas będziesz chronić! – zawołał jakby na chwilę tracąc panowanie nad sobą i ten „wiecznie dobry, rozbawiony humor”. Spojrzała się na niego dziwnie i ku jego przerażeniu, nie dostrzegł w jej oczach choćby cienia zrozumienia dla swoich słów... Zmartwiło go to nieco, lecz pokręcił jedynie głową zrezygnowany i machnął ręką.
- Gdy staniesz pod Bramą Ostatnich Pamięci - zrozumiesz... Może wcześniej, ale w to wątpię... – stwierdził mając na myśli bramę do zaświatów. Tego też nie rozumiała. – Więc co zamierzasz robić przez te kilka godzin? – zapytał spokojnie uśmiechając się.
- Nie wiem – odpowiedziała krótko i rzeczowo pozostając nadal częścią myśli w tym, co jej powiedział.
- Zdecydowana z ciebie osóbka! – zaśmiał się i poszedł dalej korytarzem. Uznał rozmowę za skończoną i tak ona powiedziała już wystarczająco dużo, choć ważniejsze były te słowa, które z jej ust nie padły.

Stała tam jeszcze przez chwilę spoglądając na jego plecy. Jej myśli wirowały, miała potworny mętlik w głowie. Nie pamiętała nawet, żeby kiedykolwiek (w ciągu ostatnich lat) powiedziała komuś tyle słów naraz. Ale widać jemu należały się wyjaśnienia. Odwróciła wzrok i skierowała się do wyjścia. W milczeniu minęła dziedziniec i nogi same ją poprowadziły do fontanny. Usiadła i na chwilę pogrążyła się w rozmyślaniach, słuchając szumu wody ze plecami.
Zawsze była uczona nie zważać na swoje życie, lecz dbać o innych. Nigdy też nie miała kogoś, kto by się nią opiekował, ani nikogo dla kogo mogłaby sama na siebie uważać. Co dziwne, te myśli nie bolały ją. Były oczywistymi faktami, stwierdzeniami, które nie niosły za sobą nic poza informacjami. Może kiedyś kryły się za nimi łzy i żal, lecz teraz nawet tego nie pamiętała i pamiętać nie chciała. Nieprzyjemny ból głowy upomniał ją, że wkracza na teren myśli zapomnianych i niechcianych, szybko więc zajęła się czyś innym. Wstała i skierowała się ponownie na targ.
W pierwszym lepszym miejscu kupiła parę litrów wody w dwóch dużych bukłakach i jednym mniejszym, który od razu przytroczyła do pasa; kawałek dalej zaopatrzyła się w niewielką porcję jedzenia. Poczuła za swoimi plecami czyjąś obecność, lecz nim zdążyła się odwrócić usłyszała spokojny głos Darkning’a:
- To ma ci starczyć? – zapytał nie ukrywając zdziwienia.
- Nie jem dużo – odpowiedziała odwracając się do niego twarzą. Znów nastała chwila ciszy, Doradca wpatrywał się w nią, zrozumiała od razu. Odwróciła się do sprzedawcy i kupiła jedzenia na pięć dni, jak dla normalnej osoby.
- Będę to dźwigać dwa tygodnie, nim zjem... – stwierdziła krzywiąc się i pakując do plecaka. W większości były to owoce i warzywa, odrobina suszonej, mało solonej ryby i kilka pasków suszonego, czerwonego mięsa.
- Na wszelki wypadek, nigdy nie wiesz, co może ci się przydać – pouczył ją i objął ramieniem powietrze za jej plecami, nadając krokom dziewczyny konkretny kierunek. Po drodze bez słowa oddalił się gdzieś, ona poszła dalej do fontanny, tam usiadła i czekała, aż wybije godzina jedenasta...
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Pon 10:45, 22 Maj 2006     Temat postu:


Skoro wszyscy się ociągają jak ślimaki to...

[---]

Darkning przykucnął przy fontannie i zburzył ręką ład tafli wody. -Jeden ruch burzy ład... słuchaj...- powiedział i uniósł rękę w górę. Przez miasto poniósł się krzyk. -Biegiem!- rzucił Darkning, i chwyciwszy kobietę za rękę założył jej ramie sobie na szyję, po czym pomknął po fontannie, przeskoczył na dach sklepu, a z niego na następny. Stanął na jednej z kamienic, wciąż przyciskając rękę kobiety do siebie. -Tam!- wskazał kilku mężczyzn z workami na plecach wypadających ze sklepu z orężem. -Masz ochotę na małe polowanie?- zaśmiał się, patrząc na twarz niesionej. Ta kiwnęła głową i spróbowała się wyzwolić, ale Darkning pomknął na skraj dachu i wyskoczył naprzód. -Patrz, jakie możliwości da mi ich strach!- warknął i zaczął ryczeć niczym demon lecąc w dół z dziesięciometrowego budynku. Uderzył o ziemię tuż przed mężczyznami, a mrok rozlał się po trakcie. Ci zaczęli się nerwowo rozglądać. -Iluzja... Anthalo to jest iluzja... ich strach toruje mi drogę do najgłębszych czeluści umysłu... Walczysz z trzema ślepcami...- syknął, stawiając kobietę na bruku. Rabusie dobyli ostrzy i poczęli nimi machać na oślep. -Nic z nich nie będzie... nie okazuj litości - zabij.- podsumował szybko Darkning.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 10:55, 22 Maj 2006     Temat postu:


[...]

Jej zaletą zawsze była szybkość i zwinność, postanowiła nawet na chwilę nie pozostać w spoczynku. nogi dziewczyny cały czas pracowały, przemieszczając ciało w różnych kierunkach i płaszczyznach, ręce posyłały kolejne noże w kierunku mężczyzn. Walczyła tak od lat, ruchomy cel nie był dla niej wyzwaniem, ani fakt, że sama cały czas się poruszała. Właściwie to jej nawet ułatwiało zadanie... Rozkaz zabić? To miała zamiar zrobić, bez zastanowienia zaatakowała pierwszego, nie "brała się" za kolejnego, nim pierwszy nie padł martwy.


Poza: a teraz spadam na zajęcia Very Happy pa!
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Pon 11:16, 22 Maj 2006     Temat postu:


Pamiętajcie, że zawsze piszecie, co próbujecie robić, a JA piszę jak wypadł efekt Twisted Evil w przypadku walk więcej niż jednego gracza z jakimiś istotami, lub 2 graczy walka dzieli się na 5-10 sekundowe tury.-

[---]

Pierwszy nóż trafił idealnie w nos bandyty. Ostrze weszło w całości. Mężczyzna zachwiał się i upadł na wznak. Kobieta wyprostowała się. Pozostali dwaj chodzili w różnych kierunkach, machając mieczami na oślep. Dobyła kolejnego noża i cisnęła w bliższego. Trafienie w kolano wywołało u bandyty utratę równowagi. Przechylił się na tle niefortunnie, że jego własne ostrze weszło mu brzuchem, a wyszło plecami. Darkning wybuchł śmiechem, a ostatni - słysząc jego głos ruszył w tamtym kierunku. Anthala dobyła kilku noży i cisnęła wpierw z lewej, a potem z prawej dłoni po parze. Jeden drasnął bandytę i wbił siew beczkę z deszczówką, drugi wszedł w jego ramię, trzeci prześlizgnął się po kostce, a ostatni trafił w pachwinę. Anthala cisnęła jeszcze dwa noże, ale bandyta zgiął się pod wpływam poprzednich ciosów. Jeden nóż przeciął tętnicę, a drugi uderzył w ścianę tępiąc się doszczętnie. Sprzedawczyni ze sklepu z bronią - tęga baba z młotem bojowym - dobiegła na miejsce i przetarła oczy. Darkning podszedł do truchła przebitego własnym mieczem i wyszarpnął ostrze. -Zawodowców takiego pokroju ostatnio widziałem, ja szedłem rynkiem i taka trójka ganiała z patykami, udając żołnierzy. Tylko tak o połowę niżsi byli. A mówili, że jak dorasta to dojrzewa...- doradca pokiwał z politowanie mgłową i odezwał się do sprzedawczyni -chyba należy się jej nagroda, co? Jakiś porządny sprzęt!- kobieta natychmiast odpowiedziała zaskakująco cienkim głosem -O tak, tak!- skłaniając się ciągle podała kobiecie dość dziwną rękawicę i skłaniając się jeszcze kilka razy opuściła teren, zabierając worki ze zrabowanymi dobrami.
-To co tam masz nosi się jako rękawicę. U dołu jest wysuwany kolec. jak zaciśniesz pięść, to się wysunie i zada dość poważne obrażenia.- podsumował doradca -Pozbieraj te noże i wracajmy pod fontannę - prawie jedenasta!- dodał i wyszarpnął jedno ostrze z głowy bandyty, po czym otarł je w jego płaszcz i podał towarzyszce. Poczekał, aż ta zebrała noże i udali się w kierunku miejsca spotkania.

[---]
Awansuje na 2gi poziom!
Jej Siłą i Zwinność zwiększa się o 0,25!
Otrzymuje 2 wolne pkt Umiejętności
Charyzma zwiększa się o 1!
Morale wzrasta do 67!
Otrzymuje przedmiot: Mechaniczna rękawica (zakładana na prawą rękę; 3 obrony; uszkodzenia kolcem 4-9 (fizyczne - mechanizm) waga 2 Orny)
Zobacz profil autora
Zaknafein
Elf zamkowy



Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Free City Vratislavia

PostWysłany: Pon 20:34, 22 Maj 2006     Temat postu:


Zaknafein sunął uliczkami miasta jak duch, przyglądając się ludziom żyjącym swoje życia nieświadomi niczego co wykraczałoby poza ich codzienność. Było mu ich żal. Ale nie było na to teraz czasu. Zmierzał w kierunku sal umysłu, płynąc między ludźmi nie zwracającymi na niego uwagi, jakby był stałym elementem krajobrazu. Ewentualnie poruszającym się meblem. Nie interesoweało go to. Przynajmniej nie teraz. Miasto jak morze. Stragany jak rafy koralowe. Ludzie jak ryby. A on jak jakaś niezauważalna mgiełka, mijająca ich wszystkich. Zauważana tylko przez czujne rekiny. Ale i owi rekini strażnicy nie przejęli się mgięłką za bardzo. Prawdę mówiąc tym też się teraz nie przejmował... Im bliżej sal umysłu, tym mniej zwracał uwagę na otaczających go ludzi.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 22:48, 22 Maj 2006     Temat postu:


[...]

W zamyśleniu wracała do fontanny. Czuła się dziwnie. Zrobiła wszystko tak, jak powinna, wykonała rozkaz nawet się nad nim nie zastanawiając. A jednak coś było nie tak. Darkning szedł obok niej pośpiesznym krokiem nie odzywając się, nie chciała się z nim równać i została krok w tyle. Nie czuła tego ciągłego pośpiechu w sobie, z każdym krokiem zwalniała. W końcu Doradca sporo ją wyprzedził i poczuła się nieco swobodniej. Wyjęła jeden z noży, ten stępiony i poczęła się bawić orężem. Spoglądała na ostrze, które błyskało co chwilę odbijającym się w jego powierzchni światłem Zamyśliła się nad tym, stanęła i prychnęła.
- Jeszcze nigdy nikogo nie pozbawiłam życia, nie myślałam, że to takie... proste – stwierdziła bardziej do siebie, nie spojrzała na Darkning’a. Zamknęła się w swoich uczuciach i rozmyślaniach, aż w końcu rozpętała się w niej emocjonalna burza.
Była zdziwiona, zszokowana, zła, smutna, podekscytowana, ciekawa i... smutna. Nie wiedzieć czemu, jej serce wypełnił czarny smutek, którego objawem stało się głębokie westchnięcie. Nawet jeśli Doradca coś do niej mówił to i tak tego nie słyszała, nie chciała. Wyłączyła się zupełnie i tylko kierowała swe kroki w stronę fontanny. Coś się w niej zmieniło, coś pękło, coś z głośnym łoskotem i przeraźliwym wyciem wewnątrz niej domagało się wyjścia. Czuła, jakby coś rozrywało jej jaźń, potworny ból emocjonalny atakował zmysły dziewczyny. Lecz to było tylko w środku, na zewnątrz miała nadal kamienną twarz, szła prostym, niezachwianym krokiem. Może była tylko lekko blada...
Podeszła do fontanny, nachyliła się, zdjęła rękawice i zanurzyła w niej obie dłonie. Nabrała wody i obmyła ręce, potem twarz. Chwilę trwała w bezruchu pozwalając, by krople spływały po niej i moczyły koszulę. Odchyliła głowę do tyłu i otworzyła oczy. Oprzytomniała i rozejrzała się po zebranych z nieco zmieszanym wyrazem twarzy.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Wto 7:46, 23 Maj 2006     Temat postu:


Zakinafein:

Anioł dotarł do Sal Umysłu. Potężna wieża miałą trzy wejscia ulokowane na 1szym, 2gim i 3cim pietrze. do żadnego z tych wejsć nie prowadziły schody, za to koło podejscia była płyta z kulą na piedestale. Zak podszedł do niej i dotknął. Reakcja była natychmiastowa. Pierwsze drzwi otworzyły się i Zak pojechał tą nietypowa windą, napedzana jego własnym umysłem na pierwszy poizom. Spotkał sit tam ze sklepem, jakiego do tej pory widzieć mu nei dane było. Otóż... nie było półek. Przedmioty unosiły się w powietrzu.
-Czym mogę służyc?- zapytał sprzedawca. -Szykamy pancerza, oręża, czy moze jakiegoś wzmacniacza mocy umysłu?- dodał ispojrzał żywymi oczyma na klienta. W tym elfie było poro życia, ale całe jakby kryło sie pod maską, która nie dawała zobaczy c czegokolwiek poza jego oczyma. Karmazynowa, zdobna szata sciagała całą uwagę na misterny haft i... -Hej!- sprzedawca zaśmiał się. -Ta toga to ubiór Członka Gildii. Chcesz taka, to wstąp do nas.- skinął ręka na boczne drzwi.

[---] Ouz, hamujemy do czasu, gdy inni Cię dogonią!

-No patrzcie, jednak coś do Ciebie może dotrze!- Darkning poiwał głową spoglądajac na kobietę. Skierował wzrok na sklepienie jaskini, w której mieściło się miasto. -Ciekawię sie, jak zareagujecie na widok słońca... to w końcu cos zupełnie innego niż te krasnoludzkie żarniki...- złożył ręce za plecami i obrócił isę przedem do fontanny. Zbliżył rękę do wody, a ta jakby umknęła przed jego dotykiem. Doradca zaśmiałsię. -Tak... a kimze jestem, zeby innych życia uczyć!- warknął i zzacisnął rękęw pieść. Wyprostował się i spojrzał na zegar. Pół godziny do dziesiatej...
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach