Autor / Wiadomość

Komnata Ouzaru

Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 14:16, 04 Lip 2006     Temat postu:


Lekko zdziwił się tą nagłą zmianą u Ouzrau lecz nic nie mówił ino obserwował uwielbiał patrzeć, gdy tworzy. Gdy tylko pierwsze zmiany się pojawiły niewielkie pajęczaki jakby rażone piorunami oddaliły się z tamta czym prędzej nie lubiały zbytnio zmian, nie przepadały za słońcem i jeśli tylko mogły unikały go jak najchętniej. Drow zaś przyglądał się wszystkiemu z kamiennym wyrazem twarzy, wyrazem olbrzymiej ciekawości. Gdy w końcu wszystko dobiegło końca on uśmiechnął się lekko o łaskawym okiem spojrzał na to dzieło. Jego wnętrze ubolewało, tak ubolewało nad tą zmianą, bowiem oto jego mały pomrok, miejsce które choć po części przypominało mu jego rodzime strony teraz stało się miejscem splugawiony przez piękno Świata Ponad. Nie można powiedzieć by nienawidził tego świata, ale zawsze lepiej czół się w ciemności. Nie mniej coś w nim radowało się tym widokiem, który pełen łagodności napełniał życiem tą mroczna komnatę. To też ze słowami na ustach: - No, no, no raj powierzchni, w sercu głębin nie często takie coś się widzi. - podszedł ku Ouzaru z łagodności wymalowana na twarzy i nie było ani śladu w jego obecnym zachowaniu po swych pierwotnych odczuciach.
- Ja z przyjemnością, długą była ma ostania podróż. - To mówiąc najzwyczajniej w świecie zdjął swoją kamizelkę odsłaniając swój nagi tors, na którym Ouzaru poza wciąż widocznym znamieniem róży zapuszcającej swój skorzen w miejscu gdzie jest serce drow'a, dostrzegła na środku brzucha mieniącego się platyną czerwono okiego smoka połykającego swój ogon.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 14:38, 04 Lip 2006     Temat postu:


Kolejny tatuaż, czy znamię, zaciekawił Ouzaru na tyle, że przez chwilę nie odrywala od niego oczu. Podeszła do Drow'a i delikatnie musnęła swymi palcami jego skórę, znów drobny dreszcz przeszedł przez jej ciało i umysł. Jednak szybko odrzuciła od siebie wszystkie nieczyste myśli i spytała:
- A to... cio to jest? - niewinny dziecinny głosik skomponował się z cichym, dźwięcznym pluskiem wody. Dołączył do tego melodyjny głos słowika, jednak na darmo mogli go szukać...
Dotykając smoka po chwili zobaczyła te platynowe oczy, które wpatrywaly się w nią, gdy będąc jednością z Zamkiem połączyła się jeszcze z ciałem i umysłem Kairon'a. Wzdrygnęła się zmieszana i zawstydzona, szybko cofając rękę.
Ouzaru spojrzała po swej Komnacie i ucieszyła się, że jednak uczyniła ją tak dużą. Dzięki temu mogła tworzyć osobne kąciki, które były jednak na tyle daleko od siebie, że nie wadziły sobie.
Kilka młodych paków zaczęło piąć się do góry, opuszczając wilgotną i miękką glebę pod nogami kochanków. Urosły do nienaturalnie dużych rozmiarów i rozwinęły, strzelając egzotycznymi płatkami w ogniście czerownym kolorze. Kwiaty pachniały słodko, lecz nie za mocno i nie mdlo, miały długie żółte prąciki i zdawały się tętnić życiem niczym bijące serce. Chwilę po nich pojawiły się duże, bajecznie kolorowe motyle, podobne do tego, którego Ouzaru podarowała Arango.
Adminka otrząsnęła się z zamyślenia i nieprzyjemnego uczucia, zaczęła się rozbierać nie spoglądając już na smoka. Chyba nie przypadł jej do gustu... Powiew chłodnego, świeżego powietrza wdarł się przez komin i poruszył jej długimi włosami.
Zobacz profil autora
Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 19:21, 04 Lip 2006     Temat postu:


Drow przyglądał się jej ruchom przyglądał się jej reakcji słuchał jej uważnie, lekko rozbawiło go jak zawsze zresztą gdy Ouzaru bawiła się swym głosikiem, czego oznaka był cichy chichot. Nie chcąc jednak uchodzić za gbura a tym samym trzymać ją w niepewności szybko udzielił odpowiedzi.
- To, to jest znamię Ranreiu, dar od niego dla mnie, nic ponad to. –Mówił to ze szczerością w głosie i na twarzy. Askariotto doskonale wiedział co się stało gdy Ouzaru dotknęła nowego znamienia, wiedział, bowiem poniekąd on sam tą wizje sprowadził na dziewczynę. Potem gdy wszystko się zmieniało On obserwował to z nieskrywaną radością, cieszyło go to co widział, nie zważał już na to, iż "jego" podmrok się tak zmieniał, bowiem to cieszyło Go. Później towarzyszył nie tylko już mianom w tym kącie, ale i temu gdy zdejmowała swe szaty. Następnie po chwili Kairon stojąc już nago przed nią wziął "białą kapłankę" na ręce i powoli wkroczył do ciepłej wody, by w kilka uderzeń serca później po prostu wrzucić ją do wody z wyraźnym uśmiechem na ustach.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 20:20, 04 Lip 2006     Temat postu:


Z głośnym pluskiem wpadła cała do baseniku i po chwili wynurzyła się plując wodą i prychając niczym zmokły kot. Otarła twarz, odgarnęła włosy z twarzy i podpłynęła do brzegu. Przyglądała się rozbawionemu Kairon'owi z wyraźną ulgą i lekkim zdziwieniem. Jego uśmiech i... śmiech, były dla niej czymś niezwykłym. Kaszlnęła i starała się wyglądać choć trochę dostojnie ze swymi mokrymi włosami oblepiającymi jej nagie ciało. Uśmiechnęła się nieco złośliwie do Drow'a i stwierdziła:
- Cieszę się, że ci dobry humor dopisuje, kochany.
Nie bawiąc się w żadne łapanie go czy wciąganie na siłę, uniosła jedynie dwa złączone place do góry i Drow porwany siłą zaklęcia wzniósł się jakieś pół metra. Adminka odsłoniła niemal wszystkie ząbki w pokaźnym, zadowolonym, łobuzerskim uśmiechu i chwilę później Kairon dołączył do niej, zachlapując wodą ściany... Ouzaru podpłynęła do niego i objęła ramionami. Była przyjemnie chłodna w porównaniu z ciepłą wodą, z nad której powoli unosiła się para.
- Mzilst ssin'urn sargtlin... - szepnęła z zachwytem przyglądając mu się. Nie było w jej oczach tego gorącego pożądania, tak charakterystycznego dla Kurai, raczej szczere, ciepłe uczucie. Coś więcej, coś wykraczającego poza jego cielesność i fizyczność. Utonęła w jego spojrzeniu, roztopiła się pod jego dotykiem...
- Tęskniłam...
Zobacz profil autora
Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 22:03, 04 Lip 2006     Temat postu:


Ubaw mu wielki sprawił widok mokrej Ouzaru, wyglądała tak, tak niewinnie niczym małe dziecię co właśnie wpadło do rzeki. A jednocześnie była ponętna kobieta której przemoknięte włosy zakrywały niedbale wdzięki. Białe ciało gdzieniegdzie pokryte jeszcze czymś co przypomina plamy wody, a w miejscach gdzie ich nie ma tam królowały wody krople rosząc jej bladą skórę, kilka kropel powoli skapywało z jej nosa, pobudka, piersi. Woda sięgająca białej kapłance nieco powyżej pępka zakrywała resztę jej ciała doszczętnie.
Nie cieszył się jednak swym krótko trwałym tryumfem, bowiem po chwili niedługiej to i on został wrzucony do wody z tą różnicą, iż teraz uczyniła to magiczna siła.
Niedługo potem kojący dotyk ciała Adminki pieścił Askariotto, dotyk jej aksamitnych, choć twardych piersi na jego skórze, jej delikatnych rak na jego ramionach, jej całej przyciskanej teraz i przez Kairona do siebie.
Jej ciche słowa wyszeptane do jego ucha, jej wzrok złączony z jego, nie potrzeba było słów. Aglust się spełniał i było dobrze.
W cichej odpowiedzi na jej słowa Drow wyszeptał w swej ojczystej mowie, która choć niestworzona by pieścić w jego wykonaniu i to potrafią.
- T'puuli m'thain, Ouzaru, a Ussta, ka naut whol rin'ov tlu ussta yallt, nin. – Po tych słowach, spojrzał na nią wzrokiem łagodnym, pełnym miłości i uczucia którego jeszcze Ozuaru nie umiała nazwać. A w oczach tych, oczach których źrenice były barwy platyny Ona sama nie tylko mogła się przejrzeć niczym w nadoskonalszym zwierciadle, ale i wejrzeć w głąb swego drow'iego wojownika.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 23:10, 04 Lip 2006     Temat postu:


Odkąd Kurai opuściła ją i zamilkła, język Drow'ów sprawiał Ouzaru nieco trudności, już nie mówiła nim tak płynnie, a i rozumienie go przychodziło jej z trudnością. Powoli powtórzyła każde jego słowo w umyśle, tłumacząc sobie... Gdy znaczenie do niej dotarło, zarumieniła się po same uszy i zdawała się być nieco zakłopotana. Ciało Kairon'a bliskie było doskonałości, jego dotyk i spojrzenie pełne czułości, które teraz dopiero zaczynała rozumieć i doceniać. Trochę ją peszył, pamiętała dokładnie, jak Kurai się z nim kochała ostatnim razem, nie chciała tego powtarzać. Za bardzo szanowała Drow'a...
- Na zawsze... - wyszeptała. - I to w każdy sposób... - dopowiedziała po chwili i po prostu się do niego przytuliła.
On jednak nie odpowiedział jej żadnym słowem mówionym, zrobiło to za niego jego ciało. Radość nie tyle co zalała jego serce, ona wylewała się niego okrywając go całego. Niczego więcej nie pragnął i nigdy nie będzie.
"Radośc nieopowiedziana, nieopisana żadnym słowem."
Czuła się taka wolna bez umysłu pół-Drow'ki, w końcu jej uczucia zaczynały kwitnąć, mogła nareszcie być dla niego dobra... I pragnęła tylko tego, by był z nią szczęśliwy. Przymknęła oczy wsłuchując się w rytm jego serca, dłonią dotknęła znamienia róży, które od razu ożywiło się mocniejszymi kolorami. Ouzaru westchnęła czując jego szczęście.
- A ty? - spytała po chwili. - Będziesz...?
Pytanie zdawało się być zbędne, lecz wolała je zadać. Tak bardzo go zraniła ostatnio...
Zobacz profil autora
Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 23:31, 04 Lip 2006     Temat postu:


Usłyszana odpowiedź była tym czego pragnął bardziej niż czegokolwiek na świecie, lecz nie co nawet podejmować prób opowiedzenia tego.
BO oto sen, marzenia które przyblakły w dniach ostatnich, zwątpieniem, bólem odżyły mocniej niż kiedykolwiek. Kolorytu nabrały tak wyraźnego, tak soczystego jak żaden owoc na świecie. Usłyszał pytanie swej białej kapłanki nim ta je zadał lecz to dało mu tylko czas niepotrzebny na ułożenie odpowiedzi, bowiem ta była tworem znanym mu od dni ich pierwszego widzenia.
– Me cztery dusze ciało opuszczą a Cię, Ouzaru kochać nie poprzestanę. Po wieczność Ci się oddałem i nigdy tego nie zmienię. Złożyć w ofierze mnie możesz a Ja ukocham Ciebię i po tamtej stronie. - I choć słowa tego wyznania długie były to nie męczyły żadnego z kochanków. Miękkie, delikatne i choć ulotnymi się zdawać były to trwałość w nich tkwiła z siłą jakiej żadne z Nich nie znało.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Śro 10:16, 05 Lip 2006     Temat postu:


Gdy Zeth zapukał zdziwił się – drzwi lekko drgnęły. –Ouzaru nie domknęła ich...- pokręcił głową i już chciał pociągnąć za klamkę, by skobel wskoczył w szczelinę, a pieczęci znów nabrały mocy, ale... Nacisnął na drzwi. Delikatnie, powoli. Uchyliły się bezszelestnie. W sali panowała cisza i spokój. Szybki ogląd tego miejsca upewnił Księcia, że Ouzaru nie ma w środku. –Rozejrzę się więc po wystroju..- mruknął do siebie i kroczył przez salę tonącą w gęstej ciemności, którą tak lubił. Przyglądał się meblom i misternym ornamentom. Każdemu szczegółowi i obiektowi, jednak gdy spojrzał na łoże – wzdrygnął się. Coś było nie tak... –No tak...- uniósł ręce i wytworzył cieniste ramiona do zmiany struktury materii. –Będzie mały żart...- pomyślał, pracując. Gdy już skończył dobył z lewej rękawicy kartkę od Ouzaru. Pióro pojawiło się w jego dłoni – stworzone z ciemności. Zaczął pisać:
”Ouzaru
Zostawiłaś drzwi uchylone, wiec skorzystałem z tego i zrobiłem Ci mały żart. Przejdź siepo komnacie i przyglądnij się wszystkiemu – ciekawie się czy zgadniesz, co się stało BEZ sprawdzania magicznego... tylko wzrokiem. Mam wrażenie, że żart ten spodoba Ci się, nazwijmy to po części podziękowaniem za ostrzeżenie. W razie czego szukaj mnei w ogrodach.

Popatrzył na litery – jak zaostrzały się ich krawędzie, jak wiły się i lekko zmieniały kształt z ostrych, agresywnych linii na łagodniejsze, acz alej złowrogie. –Mój charakter pisma może i jest czymś ,z czego można by się zdrowo pośmiać... ale za to jest świetnie rozpoznawalny... nikt inny nie pisze żywym cieniem...- parsknął śmiechem i odłożył kartkę na stolik. Powoli opuścił sale, zamykając za sobą drzwi. Gdy tak szedł ciemnym korytarzem lochu poczuł czyjaś obecność. W porę rozpłynął siew cieniu. Ouzaru go nie dostrzegła. Poszła naprzód do swej komnaty. Zeth ruszył naprzód pod postacią cienistej chmury, zastanawiając się jak Adminka zareaguje...
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 15:54, 12 Lip 2006     Temat postu:


Poprzedni wieczór minął im spokojnie, dużo rozmawiali spoglądając jedynie na siebie i będąc w subtelnym uścisku swych ciał. Słowa nie były im potrzebne, wystarczyła tylko obecność. Czasem obdarowywali się małymi pocałunkami, lecz teraz nadszedł czas na szacunek i miłość. Pożądanie, pragnienia – zostawili to gdzieś, odsunęli od siebie zupełnie na bok, na margines ich relacji. Zasnęli przytulając się do siebie i byli wtedy jednością bardziej, niż kiedykolwiek wcześniej.

---

Weszła do Komnaty i od razu uderzyła ją czyjaś obecność. Była tak scalona z tym miejscem, że poczuła, iż Zeth tu był, jeszcze zanim postąpiła dwa kroki. Przeszła się szybkim krokiem, czuła jego dotyk, tę delikatną nić i woń, którą po sobie zostawił. Czy była zła? Nie, choć daleko jej było do zadowolenia z tego stanu rzeczy...
Podeszła do miejsca, które najbardziej emanowało i jeden rzut oka wystarczył, by dostrzegła tę subtelną, ale jakże widoczną różnicę. Zaśmiała się i pokręciła głową.
- Goździki... – mruknęła pod nosem i uśmiechnęła się szczerze rozbawiona. Były to jej ukochane kwiaty i nawet by to zostawiła tak jak było, jednak... Nie chciała robić Kairon’owi przykrości, ani niszczyć jego tworu. Wszak róża... Tak, właśnie róża była symbolem ich miłości.
Uniosła więc dłonie i piękne, niemal jak żywe hebanowe goździki, znów zmieniły się w kwiaty, które stworzył Kairon. Przeszła się jeszcze szukając innych miejsc, jednak znalazła jedynie karteczkę. Odczytała, uśmiechnęła się i literki na niej zaczęły się zmieniać, po czym zniknęła ona wędrując wprost do kieszeni Księcia.
„ZNALAZŁAM” – brzmiał na niej napis.

---

Wkrótce i Kairon zjawił się w Komnacie, przyprowadzając swojego psiaka. Jakże musiał się zdziwić, gdy ujrzał potworne zniszczenia, którym poddane zostało ich sanktuarium. Wszystko tu pulsowało, czerwone żyły mocy wychodziły z pokruszonych ścian, miejsce było skąpane w ich poświacie i krwi. Na podłodze siedziała Ouzaru, wyglądała mizernie. Oczy puste, drżące usta, poszarpany strój. Jakby była i nie była. Nie była na pewno sobą...
Odwróciła w jego stronę twarz i wyszeptała:
- Usstan ssinssrigg dos... – po czym pokręciła głową i dodała jeszcze ciszej: - Usstan phlith usstan...
Zniszczenie nie było dziełem jej, ani nikogo. Było odzwierciedleniem bólu, jaki miała teraz w sercu. Chciała odejść lub ukryć się... Zamek, jej miłość, przestał cokolwiek znaczyć, chciała jedynie spokoju.
- Shlu'ta Usstan zexen'uma ghil? – zapytała. - Zexen'uma lu'veldri...
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Śro 18:27, 12 Lip 2006     Temat postu:


Zeth szedł korytarzem i zauważył, ze drzwi do komnaty Adminki były otwarte. W mgnieniu oka znalazł się przy nich i zobaczył co się dzieje w środku. Minął odrętwiałego Kairona. Podszedł do Ouzaru bezceremonialnie z zamiarem odłączenia ją przepływem mocy, ale coś na kształt pola zablokowało mu drogę. Zeth warknął i naparł uderzeniem mocy, które jednak zostało odwrócone z dwukrotną siłą. -inbau doeb d'ghil! sevir uns'aa maglust!- powiedziała Ouzaru. Książę przebił ścianę i wbił się w korytarz. Powoli się podniósł. -Tłumacz!- syknął do Cienia. -Wynoś się, zostaw mnie!- zaskrzeczał Cień. -Wolne żarty!- syknął Książę, ale nie był dość głupi by ponowić manewr. Spojrzał na Kairona z czymś na kształt wyrzutu, lub raczej zniesmaczenia. -Na co czekasz?- powiedział bez cienia emocji. -Widzisz, do czego czasem prowadzi chaos i zmiana? Do rozpadu... Do upadku i utraty wartości...- mówił spokojnie, z cieniem smutku w głosie. -Fakt, że z reguły coś lub ktoś zmienia się na lepsze, ale tutaj...- podszedł i zatrzymał się na granicy oddziaływania Ouzaru. –Tutaj, jak sam widzisz mamy do czynienia z drugą stroną medalu...- W ciemności korytarza był bezpieczny i mógł spokojnie zanalizować sytuację. -Ostrzegałem ją by nie zespalała się z zamkiem...- mruknął już zupełnie spokojnie. -Może i się nienawidzimy, ale... dasz sobie radę sam?- zapytał Kairona. –Zawsze mogę Cię wspomóc dawką mocy...- wzruszył ramionami i zaczął przyglądać się żyłom w ścianach. Ubiologicznienie zamku mogło być kiepskim pomysłem, ale w takim wypadku Książę wiedział, ze byłby w stanie wyciąć w ścianie tunel aż do rdzenia i wyciągnąć ja wtedy z umierającej materii. Zamek by się posypał, ale odzyskałby ją nietkniętą. Budynek można odbudować... Sytuacja tutaj była mniej ekstremalna, dlatego też Zeth musiałby przepuścić przez nią sporo energii, po czym cofnąć ją powoli, by wraz z mocą wycofały się połączenia. Tego jednak nie mógł zrobić bez fizycznego kontaktu.
-Nic nie zdziałam- mruknął. –Jak chcesz ją uleczyć, to zastosuj metodę przepływu lub zwrotnej teleportacji- skrzyżował ręce na klatce piersiowej, oczekując decyzji drowa. –Tylko nie spanikuj...- dodał, po czym machnął ręką. –Co ja mówię...- parsknął. Nie zdejmował jednak wzroku z Ouzaru, sprawnie unikając okazywania jakiejkolwiek emocji.
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach