Autor / Wiadomość

Komnata Ouzaru

Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 19:48, 28 Cze 2006     Temat postu:


Usłyszeli głos Adminki akurat w momencie gdy pierwsze promienie słoneczne oswietliły horyznont, co tylko spotengowało wrażenie. Kairon nie był specjalnie zaskoczony a nawet jeśli juz był to doskonale to ukrywał. Nie mniej nie dał na siebie długo czekać, bowiem w kilka uderzeń serca potem stał wraz z Dalharuk del isto już przed drzwiami do komnaty najeżącej teraz do Ich dwojga, tak dokładniej to trojga. Poprawiwszy ułożenie kamizelki, przeczesawszy włosy i pzrywdziawszy jaden z najlepszych usmiechów jakie miał w djakże bogatym swoim asortymencie zapukał do drzwi trzykroć jak zwykle miał to w zwyczaju swoim czynić. Potem czekał
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 20:16, 28 Cze 2006     Temat postu:


Spokojnie i z wyrachowaniem zdjęła jego dłoń ze swej i powoli podeszła do drzwi. Gdy się do nich zbliżała, kilka małych symboli zaczęło świecić i im bliżej ona się ich znajdowała, tym przybierały na intensywności. W końcu, gdy dzielił ją już tylko jeden krok, drzwi zaczeły się otwierać. Widząc za nimi Kairon'a uśmiechnęła się do niego i stwierdziła lekko rozbawiona:
- Nie sądziłam, że będziesz wchodził tędy...
- Kto przewidzi działania syna chaosu, ten jego matką, ojcem - odpowiedział Drow "po swojemu i uśmiechnął się wchodząc. Nie dał po sobie poznać, by go w jakikolwiek sposób zaskoczyła obecność Zeth'a. Nim jednak jego wzrok padł na Księcia ten szybko, zaraz po usłyszeniu pukania, zagarnął książkę do kieszeni.
Ouzaru odsunęła się przepuszczając go i zamknęła drzwi. Nie sądziła, że kiedyś ktoś przez nie wejdzie i przez chwilę zamykała pieczęcie. Zadziwiajacym było to, jak zaczęła się zamykać i odgradzać od wszystkiego i wszystkich...
Ksiaże widząc Drow'a przechylił się przez oparcie i spojrzał na Kairon'a, po czym wstał.
- Do etykiety i zwyczaju, a jeśli ich nie wyznajesz, w co ufam, to z faktu szacunku powinieneś się przywitać pierwszy - jako wchodzący... Witaj Kairon'ie, ostatnio nie widać Cię w Zamku! - dodał i złożył ręce za plecami.
Adminka odwróciła się, spojrzała najpierw na jednego, potem na drugiego sycząc cos chicho pod nosem. Mogło być zaraz gorąco...
- Wyniosłość stylu i humor godny draeglotha, Książe - tylko tyle Drow odpowiedział na jego słowa, jak zawsze zachowując spokój i opanowanie na twarzy. Jednak te słowa zabarwione były delikatna nutka złośliwości, coś na co Adminka mimowolnie sie uśmiechnęła, tak dobrze znała ten ton głosu.
- Z tonu głosu osoby, u której mamy zaszczyt goscić... - zaczął Ksiażę spoglądajac to na Ouzaru, to na Kairon'a - Sytuacja jest nader napięta... mam opuscić salę? - mruknął, ale Ouzaru dobrze wiedziała, że nawet jeśli odpowie "tak" to Książę pewnie zrobi coś... coś trudnego do przewidzenia.
Nie odezwała się jednak. postanowiła zostawić to im... Nawet nie miała ochoty się w to mieszać...
Zobacz profil autora
Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 20:42, 28 Cze 2006     Temat postu:


Kairon słysząc te słowa szybko niczym cięcie mieczem w drow'im stylu oddał.
- Nie gościsz u Mnie, nie gościsz u Ouzaru, gościsz w Naszym domu, tak w Naszym domu, Zeth'cie. -
Ostanie słowa wymawiał z większą lekkością, delikatnością a niżeli poprzednie, coś w nich zawarte ukuło pieszczotliwie jego duszę wpływając mimnowolnie na niego.
- "Naszym domu" - pomyślał drow'i wojownik. - "Naszym, miom i mojej kobiety, jej i jej mężczyzny" -
A słowom i przemyśleniom Kairon'a towarzyszyło z poczatku chłodne a potem lekko nieobecne spojrzenie jego oczu, które teraz zdawały się mienić wszystkimi kolorami tęczy. Jednakże już po kilku uderzeniach serca Drow powrócił do siebie i z lekkim uśmiechem życzliwości, która nie często gościła na jego twarzy, rzekł raz jeszcze do Księcia Ciemności.
- Nie Zeth'ie nitkt Cię stąd nie wyprasza, nikt Cię nie wygania, po prostu proszę nie mów źle o innych, gdy ich przy tobie nie ma, to źle świadczy o tobie.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 21:00, 28 Cze 2006     Temat postu:


Słysząc słowa swego towarzysza i widząc jego... szczęście spojrzała na niego, szybko kryjąc zdziwienie i zaskoczenie. Przez chwilę była jakby zła na niego, lecz błyskawicznie się opamiętała. Wszak czy nie tego pragnęła? By ktoś przy niej był i kochał ją? Poza tym sama sobie go wybrała na partnera, już dość dawno temu...
*Co się ze mną dzieje, zmieniłam się, aż sama siebie nie poznaję... * - pomyślała lekko przerażona. Powinna była teraz podejść do Drow'a, stanąć obok niego by pokazać, że zgadza się z jego słowami. Nie mogła się jednak ruszyć ni odezwać. Stała pod ścianą jak słup soli, jakby jej nogi nagle zespoliły się z marmurową podłogą.
*Co jest...? * - zaczęła się zastanawiać i spróbowała poruszyć ręką. Nie udało jej się. Coś jakby blokowało ją od środka przed wtrącaniem się w tę dyskusję. Stała więc tak dalej i przyglądała się im biernie i bezczynnie.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Śro 21:27, 28 Cze 2006     Temat postu:


Książę jakby spogodniał nagle i od ręki. -Z lubością podkreślasz słowo "naszym".- uśmiechnął się. -Poza tym widzę, że obcy Ci jest termin prowokacji.- powiedział schylając głowę i zasłaniając uśmiechniętą twarz. -Byłeś za drzwiami. Widziałem pieczęci - żadna z nich nie broniła słyszenia na zewnątrz tego, co się dzieje wewnątrz, co d osamych drzwi.. cóż... Po co bym mówił głośno i o Tobie, gdybyś nie był w pobliżu?- zapytał i pokiwał głową. -Cóż... pytałem Jej o zdanie, bo Ona mnie zaprosiła.- tu pochylił głowę w stronę Adminki. -I dlatego nie będę skrywał zdziwienia jej milczeniem. Przed chwilą zdawała się bardziej skora działania, co nie tyle może mnie dziwią...- Zeth przekrzywił głowę i spojrzał na Nią. -...co martwią, Kaironie. Tak, martwią wierz lub nie- Książę oparł brodę na kciuku i w zamyśleniu pocierał palcem wskazującym okolice ust. -Ouzaru staje się jednością z tym miejscem. Nie udało i nie uda mi się ustalić tego, jakoże przyszedłeś i ona... odeszła na bok, na margines rzekłoby się... z własnej woli. Kolejny powód do zmartwienia.- Postąpił krok w stronę Ouzaru. Spojrzał jej w oczy przez chwilę. Wzdrygnął się. -Coś jest co najmniej nie tak, drowie.- powiedział i z jego własnego cienia powstało krzesło podobne do tego w Kryształowej. Książę usiadł na nim. -Chcę wysłuchać Twego zdania, tylko proszę o OBIEKTYWIZM. Nie zaś ponowne przymilanie siedo niej, nie po to tu jestem, by tego słuchać.- powiedział, ale nie miał na myśli urazić nikogo, nie tym razem. -Troszkę źle to zabrzmiało, ale.. nieważne. Chcę posłuchać Twego zdania, a jeszcze bardziej ciekawi mnie zdanie Ouzaru, na swój temat. Sądzę, ze ona powinna najpierw coś powiedzieć. jeśli nie chcesz jednak o tym mówić w mej obecności- powiedział zwracając się znów do Adminki. -To wysłucham tylko zdania Kairona.-
Zobacz profil autora
Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:16, 28 Cze 2006     Temat postu:


- Och Zeth’ie - Zaczał powli Kairon podchodząc bliżej nie tyle Ksiecia co Ouzaru, która wciaż stała niedaleko drzwi przyglądając się im obojgu.. A gdy stał obuk niej rzekł łądonym głose, aczkolwiek stanowczyn głosem.
– Subtelność, aluzje, prowokacja, spiski, utarczki słowne to życie w miastach podmroku. Mojej ojczyźnie, ale nie o tym chciałem pomóić nie o tym jak mówisz o mnie, pzrymnie czy bezemnie. Pytasz, czy to widzę. - W tym samym momencie stojąc już za Ouzaru złożył swe hebanowe dłonie na jej nagich raminionach, równie kontrastujących teraz swa bielą co płatki śniegu spadające na bryłki wegla.
– Ty , Ja, ta karina aż w końcu i sama Ouzaru się zmienia, czy to dziwne, czy to aż tak niepojętym. Chesz obiektywizmu od osoby, która gotowa z miłości oddać swe nie tylko życie, ale i wszystkie swe dusze dla drugiej osoby. Niemartw się jam jej płąszczem w zimną noc, jej wodą w gorące dni, okryciem przy wichurze będę jeśli podołam jeśli nie umrę w nieszczęsciu bom nie sprostał, lecz ukojony bom próbował. Czy to ci odpowiedzią, Ouzaru się zmieniła.
Mówił spokojnym głosem pełnym przekonania, szczerości a w głębi oczu biała niezłomna wiara w jego slowa, wiara za którą gotów był umrzeć.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Śro 22:46, 28 Cze 2006     Temat postu:


Książę założył powoli kaptur. Ouzaru musiała wiedzieć co to oznacza. Mrok zasnuł twarz. Odmieniony głos zabrzmiał na całą salę, a napór energii zaczął łąmać pieczęci jedna po drugiej. -Nie powtarzam się Kaironie, to jest jawna prowokacja, bo nie wierzę, że jesteś na tyle głupi, by zrobić cos takiego nieumyślnie. Dobrze wiec....- głos coraz mocniej rezonował. -Skoro też chcesz spróbować mnie sprowokować, to ja zrobię coś absolutnie innego...- drzwi strzeliły w drzazgi, a pieczęci pękły jak skorupki, salę zalała ciemność. Dał się słyszeć łoskot przebijanej ściany. -Nie lubię, jak ktoś się mądrzy i szczyci zwycięstwem... sam tego nie robię.- mruknął Książę absolutnie spokojny. Podniósł półwładne ciało Kairona. -Nie próbuj uciekać, dostałeś ładunek ubezwłasnowolniający - mogę ci skręcić kark ruchem ręki, rozumiesz?- powiedział tak, by słyszała to również Ouzaru - było to zarówno ostrzeżenie, by się nie wtrącała, jak i swego rodzaju obietnica, ze go nie zabije, a cień podniósł ciało i rozłupał nim przeciwległą ścianę. -Denerwujesz mnie, Kaironioe, od dawna...- powiedział, a ciało znów się podniosło. -Denerwujesz bardzo, bo nie masz dość tego że wygrałeś, musisz jeszcze dobijać... albo jesteś sadystą...- Kairon przebił podłogę i wpadł do Pradawnych Tuneli. -...albo skończonym głupcem niewrażliwym na innych... oto teraz masz kogoś podobnego....- mówił Zeth z zimnym spokojem. -Sprowokowałeś mnie i Ci się udało.. cieszysz się?- zapytał, patrząc mu w twarz z wyższością, po czym przebił nim sufit pozbawiając przytomności. Cisnął ciałem w bok i wzleciał sam na wyższe piętro. Stanął po przeciwległej do Ouzaru. Spojrzał na Nią ze stoickim spokojem i uniósł prawicę. dziury zaczęły znikać... "goić się", tak samo inne zniszczenia. Pieczęci narodziły się na nowo, drzwi wprawiły w "zrośnięte" framugi. -Kairon mnie sprowokował, Ouzaru. I przed moim gniewem w tym momencie nawet Twoja miłość ku niemu nie mogła być dość silną tarczą.- zakończył, czekając odpowiedzi. Ouzaru powoli zamrugała oczami. - Winnam cię zabić... lecz to wasza sprawa, między nami... - powiedziała dość łagodnie, a po chwili jej oczy zapłonęły gniewem. - Jednak ja nie jestem wygraną czy trofeum. NIKT mnie nie posiada i NIKT mnie posiadać nie będzie. Czy to dla ciebie jasne? Zrozumiałe? - mówiła powoli lodowatym głosem. Ruszyła się i postąpiła krok do przodu. - Zagalopowałeś się, robić rozbój w mej Komnacie... Której podstawa jestestwa jest zespolona ze mną... To bolało. - stwierdziła urywając. - Pozwól, że teraz zajmę się naprawianiem szkód, których nawet twe oko nie zauważy... - dodała ze smutkiem. –Niech tak będzie- odparł Książę. –Gdybym uznawał cię za „trofeum”, to możesz być pewna, że zabiłbym go w momencie, gdy się do Ciebie zbliżył.- dodał i wzruszył ramionami. –Niech on mnie nie prowokuje więcej Ouzaru. Nawet tego nie chciałem zrobić, ale nie byłbym w stanie żyć dalej tak jak żyłem, gdybym go nie zaatakował i nie pokonał. Wytłumacz mu to, ja nie jestem w stanie.- dodał. –Co do szkód – nie licz, że cokolwiek będzie innym, niż było przed walką, może poza wspomnieniami naszej trójki. Każdy najmniejszy przepływ mocy, ukruszenia, paproch... wszystko jest identyczne.- poprawił kaptur i przestąpił próg swych drzwi. –Bywaj Ouzaru. Żałuję, ze musiałem to zrobić, ale nie żałuję że to zrobiłem.- dodał, ukłonił się i opuścił salę...
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Śro 23:06, 28 Cze 2006     Temat postu:


Pokręciła głową. Nawet w najśmielszych obawach nie wyobrażała sobie, że coś takiego może mieć miejsce, pod jej dachem! Gdy Zeth niszczył ściany, ona czuła prawdziwy ból. Każda pęknięta żyłka zaczynała krwawić pozbawiając ją czucia i mocy, lecz zapewne byłoby to silniejsze - zabójcze dla niej - gdyby była w tym momencie bardziej "fizycznie" połączona z Zamkiem... Jednak nie to było teraz istotne. Odetchnęła głęboko i chwiejnym krokiem podeszła do Drow'a.
- Kairon...? - spytała niepewnie ze strachem w głosie. Choć nie chciała tego przyznać, bała się o niego. Ujęła zmaltretowane ciało w swoje ręce i zaczęła go leczyc. Czuła każdy nerw i każdą, nawet najmniejszą cząstkę bólu, biorąc je na siebie. Tak, to ona do tego doprowadziła, to przez nią on ucierpiał. Teraz zabierała mu to wszystko samej obarczając się tym fizycznym cierpieniem, a dusza jej przy tym płakała. Taką karę sobie za to wyznaczyła, lecz był to dopiero początek kary.
- Kairon... - wyszeptała łamiącym się głosem i przytuliła do siebie. Ostatnimi czasy była dla niego taka nieczuła i niedobra, widziała to w nim, smakowała ten smutek.
- Proszę... wybacz mi... - zaczęła płakać. I gdy tylko naprawiła wszystkie uszkodzenia fizyczne jego ciała, tchnęła w niego swą energię, by mógł się obudzić i dojść do siebie o własnych siłach. Jednak robiąc to nie wstała, nie odtraciła go, jakby to uczyniła jeszcze godzinę wcześniej. Nadal tuliła go do siebie roniąc łzy nad krzywdą, którą mu uczyniła.
*Niewdzięcznica... * - pomyślała.
- Kairon... Blagam... Wybacz mi... - zapłakała szeptem.
Zobacz profil autora
Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:32, 28 Cze 2006     Temat postu:


Askariotto poddał się tym razem całkowicie sile Zeth’a, nie obchodziło go co teraz będzię, bowiem wiedział, że to nie będzie koniec wiedział, wierzył. Wkrótce stracił pzrytomnośc nie tyle od sił ciosów, lecz raczej w formie obrony pzrez negatywna energia Księcia, która płyneła zewsząd. Bładząc nie nie błądząc on dobrze wiedział gdzie jest tak to ty nie raz udawał się by oddzieliśc swój umysł od ciała, odnalazł spokój pzrynajmniej narazie. I wtedy po poczół targniecie mocą, mocą która przyzywała go, wołała płaczem jego imię. Wiedział czyj to głos, ruszył szybko, tak syzbko jak tylko mógł. Kroszył ku niej nie chiał dac jej więcej cierpieć, to on miał łkać nad nią, to ona miał brać jej ból na siebie. Otworzył oczy, znwóż był w jej objęciach, płakała, płakała nad nim, za niego. A on widział ból, który wzieła na siebie i go to wtedy bolało. Cierpienia swe zaczał widząc ją cierpiacą za niego i choć gdzieś jakś jego cząstk rad była, iż ktoś łzy nad jego ciałem zmaltretowanym roni to wszyscy toroje w nim łkali, załość zalewała ich dusze. W końcu Kairon przemówił do płaczacej niewaiasty głosem pełnym skruchy i smutku.
– To ty mnie wybacz, przezemnie cierpisz, Mea culpa Ouzaru, Mea culpa. Gdyby mnie tu nie było nigdy byś łzy teraz nie roniła – Tu przerwał swe słowa i drżąca wciąż rękę uniósł do góry i przetarł łzę spływającą po jej policzku. Obiecał sobie, że Zeth zapłaci za wszystko po tysiąckroć za każdą łzę jedną w dniu dzisiejszym przelaną, za każda krople krwi straconą.
Po chwili nie długiej raz jeszcze słowa Kairona przeszyły powietrze.
– Powiedz mi proszę dlaczego Ja, dlaczego Ja, Ouzaru...
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Czw 17:39, 29 Cze 2006     Temat postu:


Spojrzała na niego zdziwiona. Jego pytanie zupełnie zbiło ją z tropu, na chwilę całkowicie się pogubiła. Patrzyła na Kairon'a zupełnie nie mogąc pojąć, o co mu chodzi... Przed chwilą mało życia nie stracił i teraz zapewne bredził.
- Dlaczego... ty? - spytała nie rozumiejąc. I wtedy, od razu po zadaniu pytania, ją olśniło. - Och, o to ci chodzi...
Usiadła obok niego i zamyśliła się. Tak właściwie to nie znała odpowiedzi na to pytanie, nigdy się nad tym nie zastanawiała. Cóż, zwróciła na niego uwagę, gdyż był po prostu przystojnym Drow'em, który jej wpadł w oko. Zaczęła z nim rozmawiać, bo po prostu urzekła ją jego kultura osobista. A spotykać i spędzać więcej czasu...? Zachwyciła Adminkę po prostu ta łagodność i ciepło w sposobie bycia Kairon'a. Szanowała go za to. Lecz czemu było między nimi tak, jak aktualnie - tego nie wiedziała. Może to była wypadkowa sumy wcześniejszych zdarzeń i spostrzeżeń. A może też coś zupełnie innego na tym zaważyło.
- Wybacz, ale nie wiem. Po prostu... ty i już - odpowiedziała zakłopotana i uśmiechnęła się do niego. - Owszem, są jakieś powody, lecz żaden z nich mnie nie przekonuje. Każdy z nich jest za mało istotny, by być ci odpowiedzią na pytanie. Nawet ich suma nie jest wystarczająca! - zaśmiała się odwracając do niego. Łzy już wyschły na jej twarzy, znów wyglądała ładnie.
- A ty? - spytała nagle. - Wiesz, czemu ja? - mrugnęła do niego i ucałowała w policzek. - Nie odpowiadaj, to nie jest istotne, ani to także nie jest poważne pytanie. Wolę wiedzieć... - tu zawahała się na chwilę mierząc go poważnym i stanowczym wzrokiem - jak się czujesz i jak mogę ci to wynagrodzić? Jest coś, czego pragniesz, a mogę ci to dać? Jakiś przedmiot, może miejsce w Zamku? Czy Kairon pragnie mieć jakąś swoją własną ostoję i samotnię?
Pytając patrzyła na niego łagodnie, lecz także wyczekującym wzrokiem. Komnata mieniła się barwami, które rzucała zorza.
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach