Autor / Wiadomość

[Samouczek RPG'owy] Kryształowa Grota

Czy Komnata powinna w ogóle istnieć?

Tak, to dobry pomysł.
90%  90%  [ 18 ]
Nie wiem, nie mam zdania.
0%  0%  [ 0 ]
Nie, a po co to komu? Kolejny śmieć Adminki... -_-'
0%  0%  [ 0 ]
Eee... a co to w ogóle jest? Acha... tu jest napisane... Chwila...
10%  10%  [ 2 ]
Wszystkich Głosów : 20
WinterWolf




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:30, 13 Lis 2006     Temat postu:


Wilczycy oczy rozbłysły, gdy Zeth, a później Zaknafein wymienili miana istoty/osoby (tego WinterWolf nie była pewna), której wzorzec czuła w każdym kamieniu tego miejsca. - Wiedziałam! - mężczyźni usłyszeli nieprzyjemny głos brzmiący jak trące o siebie ostrza. Czarna Wilczyca wygramoliła się ze swojego ukrycia szczerząc kły w uśmiechu. W niewidzących oczach płonął nieokreślony ogień. Zaśmiała się. Wilczyca przeszła się po całej Grocie. Węszyła... Po chwili zaczęła splatać zaklęcia. Jedno po drugim... Salą wstrząsnęło. Piach posypał się ze sklepienia Groty na głowy stojących tam postaci. Zaraz po tym zanosząc się kaszlem i śmiejąc się wesoło z chmury kurzu wychynęła Wilczyca w ludzkiej postaci. Klasnęła w dłonie. Grota znów lśniła czystością jak przed jej małym eksperymentem. - Nie uśmiechało mi się wracanie do zdrowia w normalnym tempie. To by zajęło około tygodnia i prawdopodobnie nie odzyskałabym pełni sił... - wyszczerzyła się szeroko. - Postawiłam wszystko na jedną kartę... - obróciła się robiąc błyskawiczny piruet. - Nie żałuję! - zaśmiała się kłaniając teatralnie. - Użyłam jako kondensatora tego amuletu... Chyba nie wytrzymał... - dziewczyna skrzywiła się niezadowolona z takiego obrotu sprawy wodząc palcem po roztrzaskanym naszyjniku i dotykiem badając co z niego zostało. - Uch... Moc tamtej kobiety jest zaiste potężna... - mruknęła z uznaniem pozwalając fragmentom spalonego medalionu rozpłynąć się w nicości...
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Sob 22:59, 02 Gru 2006     Temat postu:


-Po prostu nie ma ograniczeń i panuje nad materią i rzeczywistością.- wytłumaczył Zeth. - Ale jakoże jest to niejako darem z faktu posiadania władzy na jej poziomie, to nie uważam tego za coś szczególne wspaniałego. Gdyby do tego doszła treningiem i wysiłkiem, byłbym jednym z jej wyznawców... nawet przed powstaniem świątyni...- stwierdził Ksiażę, przechadzajac sie po komnacie, jakby szukając czegoś. Darował sobie i opadł na fotel. -Co do amuletu - nic nie szkodzi, grunt, że już wszystko w porządku!- powiedział i uśmiechnął się. -To po piwku z tej okazji?- zapytał.
Zobacz profil autora
WinterWolf




Dołączył: 05 Lip 2006
Posty: 299
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: ze 113-tej warstwy Otchłani
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 23:47, 02 Gru 2006     Temat postu:


Dziewczyna tylko skinęła głową w zamyśleniu. Dopiero po chwili odpowiedziała Zethowi na zadane pytanie - Można iść na piwo - wyszczerzyła się ukazując długie kły po czym dodała - Prowadź - oparła się jedną ręką o ścianę tak, by mieć jakiś punkt zaczepienia w przestrzeni. Skierowała głowę w stronę, gdzie wedle jej oceny powinien być Książę. Odepchnęła się od ściany lekko opuszczając bezpieczna przestrzeń, gdzie ślepej Wilczycy nic nie mogło się stać i ruszyła w stronę Zetha. Krok był niepewny. Szła powoli pilnując się, by nie wpaść na coś, kierując się węchem i słuchem. Na szczęście o nic się nie potknęła. Stanęła w końcu koło fotela. - To jak? Idziemy? - spytała wesoło.
Zobacz profil autora
erbello
Okrutny Hawajczyk
Okrutny Hawajczyk



Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: LO Sienkiewicz, Szydłowiec

PostWysłany: Śro 15:28, 31 Sty 2007     Temat postu:


W jednym z kątów Groty rozległ się dźwięk eksplozji. Drzwi schowka na miotły otworzyły się wyrywając z futryny zamek, którym były zamknięte. Na podłogę zwaliła się cieknąca śluzem i krwią macka odcięta jakiemuś większemu potworowi. Za nią podążyło ciało demona, które przygniatając swą masą mackę, wydobyło z niej paskudny odór zjełczałego gazu. Demon podniósł się z trudem, opierając się jedną ręką Bastardem, drugą zasłaniając ranę na ramieniu pierwszej. Rozejrzał się, stwierdził, że jest sam w komnacie. Skłonił głowę, wlepił wzrok na mackę, która wciąż jeszcze drgała. Złapał głębszy oddech, zakaszlał pod wpływem zapachu.
- Damn - pomyślał - Będę musiał wyprać Bastarda we wrzątku.
Podszedł chwiejnym krokiem do okna, zmarszczył czoło, oprócz Ogrodów zasypanych śniegiem zobaczył odbicie swej twarzy. Włosy w nieładzie, liczne rany, największa przecinająca prawy policzek, szpecąca twarz, jak stwierdził.
Podszedł do macki, chwycił ją i cisnął do kominka który rozpalił gestem ręki. Kominek pod wpływem reakcją łatwopalnego gazu z magicznym ognistym pociskiem buchnął wysokim, zielonawym płomieniem.
Lord Erblyn postanowił już dłużej nie walczyć ze zmęczeniem, żegnając komnatę spojrzeniem udał się do lochów ciesząc się na myśl o powrocie w znane mu mury i nie mniej znany zapach szczurów kręcących się po jego sypialni.
Zobacz profil autora
Zirael
Leśny Duszek Optymista



Dołączył: 11 Mar 2006
Posty: 574
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: tam, gdzie moge być całkiem sama...

PostWysłany: Nie 18:11, 11 Mar 2007     Temat postu:


Zir weszła do znów opuszczonych i dawno nieodwiedzanych pomieszczen...
-Cóż począć by ożywić to miejsce? Potrzebna byłaby pomoc, ale nkt tu nie zagląda, cóż...-zakonczyła Zir i poszła do Karczmy, by trochę tam ogarnąć...
Zobacz profil autora
erbello
Okrutny Hawajczyk
Okrutny Hawajczyk



Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: LO Sienkiewicz, Szydłowiec

PostWysłany: Pon 16:01, 12 Mar 2007     Temat postu:


Chcesz rozrywek, królowo? - Powiedział zbliżający się do wejścia Erblyn - Chętnie zmierzyłbym się w szrankach z czcigodną władczynią na naszej arenie, mało tu ostatnio mocnych wrażeń, nieprawdaż? - demon ukłonił się uniżenie. Wprawne oko zobaczyłoby na jego twarzy zarysy chytrego uśmiechu.
Zobacz profil autora
Zaknafein
Elf zamkowy



Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Free City Vratislavia

PostWysłany: Pią 20:38, 16 Paź 2009     Temat postu: .


Zapraszam do powrotu do Pałacu, tak dawno nic się tu nie działo... Nadeszła chwila, w której "samouczki" znów będą tętnić życiem!
Taką przynajmniej mam nadzieję.


Obity skórą grimuar drżał złowieszczo na stoliku.
Potrzebował kilku minut intensywnych wibracji, by w końcu otworzyć się z hukiem i pokryć całą Kryształową Grotę swym tajemniczym blaskiem. Złowieszcze runy na okładce wypaliły swe lustrzane odbicia w politurowanej powierzchni stolika, wypełniając okolicę nieprzyjemnym i nienaturalnym alchemicznym zapachem. Z pomiędzy stron dochodziły jęki tysięcy nieznanych i cierpiących istot, uwięzionych między wymiarami.
Zak finezyjnie wyciął rapierem okrąg od wewnętrznej strony tomiska, wylatując spokojnie w górę, stosując nowo poznaną sztukę lewitacji.
Powietrze drżało od magicznej energii, a jego płaszcz falował miarowo nad ziemią. Elf przysiadł na fotelu, próbując przypomnieć sobie, co właściwie mu się przydarzyło. Skoncentrował siłę swojej woli, by zamknąć księgę, która przyprawiła go o ostanią przygodę. Nieprzyjemny zapach powoli wypierał zapach kadzideł, które Zak wyczarował w paru strategicznych punktach Groty.
Do jego duszy wracał spokój.


***


Jak to wszystko się zaczęło?
Kiedy pałac się tak zmienił?
Gdzie właściwie są wszyscy?
A potem uświadomił sobie, że dobrze zna odpowiedzi na te pytania



***


To było niedługo po pojedynku Tajemniczego z Księciem Ciemności.
Wszyscy stali się tacy... nieobecni. A w końcu zniknęli.
Wszyscy.
Zniknęła Królowa, Adminka, Lord Erbello, Wilczyca, Tajemniczy, Książę, Cobi, Kącikowa Potworzyca, Zik, wszyscy.
A Zak musiał radzić sobie sam.
Początkowo spędzał większość czasu w Ogrodach, grając ku uciesze leśnych stworzeń, jednak nie mógł robić tego całe życie. Musiał to zmienić.
A najlepszym momentem na zmiany okazała się pewna wyjątkowa noc, przy pełni księżyca.
Jego wyobraźnia dopowiadała mu wycie wilków, a on sam wypatrywał wszędzie Wilczycy.
Ta noc bardzo przypominała mu noc Muzyki, w którą zginął po raz pierwszy. Łezka zakręciła mu się w oku na myśl o rozmowie z Zethem po wszystkim.
I rozmowy ze Skryberianinem... Tajemniczym...
To właśnie na jego fotelu teraz siedział, wpatrując się w wirującą i mieniącą się ciemnymi, stonowanymi barwami iluzję pod sufitem Groty.
Tęsknił.
Tęsknił za Ouzaru, po której pozostała mu tylko kryształowa róża.
A tamtej nocy, postanowił działać.
Czuł, że coś było nie tak - wystarczyło, że spojrzał w stalowoszare niebo, wsłuchał się w nocne burzowe koncerty.

Nocą zwiedzał Piwnicę, szukając śladów po mieszkańcach Pałacu.
Niestety bezowocnie.
Znalazł jedynie komnatę pełną soczystych pomarańczy, w których spędził noc, opływając sokiem.

Nad ranem obudził go chochlik.
Chochlik!
Jednak coś pozostało po starym pałacu...
Zak przyglądał mu się chwilę, wciąż nie mogąc uwierzyć, a gdy przyjął ten fakt do wiadomości, przegonił go do Groty, by samemu ruszyć do Archiwum Starych Zwojów.
Spędził rok i jeden dzień wertując księgi magiczne, przyswajając teoretyczną stronę tego osobliwego kunsztu i próbując coraz bardziej złożonych zaklęć w praktyce.
Szło mu zadziwiająco dobrze.
W przerwach między ćwiczeniami pisał mnóstwo notatek. Określał priorytety, wymieniał marzenia. Starał się zrozumieć otaczającą go sytuację i znaleźć sposób, by przywrócić ją do stanu pierwotnego.

I począł zmieniać Pałac. Dostosowywał go do swoich potrzeb.
Zaczął od wieży południowej, na szczycie której umieścił ogromny zegar o bardzo skomplikowanej budowie, zasilany ogromnym i skomplikowanym mechanizmem, którego nie powstydziłby się nawet najlepszy z zegarmistrzowskiego fachu. Jego następnym krokiem, było rozmieszczenie sieci luster po całym Pałacu - umożliwiały one dostrzeżenie tarczy zegara z niemal każdego zakątka Pałacu, a montaż był wspaniałym treningiem telekinezy.

Zachwycony swym dziełem, postanowił rozwinąć się w inny niż dotychczas sposób - wspinał się po sklepieniu Kryształowej Groty, czyniąc przeróżne akrobacje.

Sprzątał, nie przerywając ćwiczeń. Siłą umysłu kontrolował tuzin mioteł, nie przerywając skomplikowanego tańca z trzynastą.
Wkrótce Pałac lśnił, a Zak wciąż zastanawiał się jak sprowadzić do niego mieszkańców.

Potrzebował więcej mocy, by ich tu ściągnąć.

A w Kryształowej Grocie, na stoliku Zetha, tuż obok fotela Tajemniczego, leżał tajemniczy grimuar. Złowieszcze runy na okładce głosiły: "Otchłań", a przedmiot emanował mistyczną energią.

Elf, nieświadomy konsekwencji, otworzył go.
I wsiąkł.
Księga natychmiast przeniosła go w czeluście otchłani, gdzie minstrel stanął przed nieznanym mu widokiem, nie mógł pojąć otaczającej go przestrzeni.
Z trudem utrzymał jedność swoich molekuł, jednak atmosfera tego miejsca powaliła go na ziemię.
Zak zamknął oczy, a jego świadomość opanowały wizje. Wizje wszystkich możliwych scenariuszy, które mogły zajść w jego przeszłości. Pod mentalnym przymusem musiał analizować swoją przeszłość. Scenę po scenie, a z czasem nawet kilka jednocześnie.
I płynął przez nieistniejące przeszłości, chłonąc wiedzę, uwięziony między wymiarami i czasem.
A gdy z trudem dotarł do momentu w którym tajemna księga wciągnęła go do tego miejsca, zebrał w sobie strzępy nadziei, by wyobrazić sobie siebie wylatującego z tej kabały obronną ręką, odrzucając iluzoryczne wspomnienia.

A marzenie stało się rzeczywistością.


***


Uspokojony delikatną wonią kadzideł, począł zastanawiać się, ile czasu minęło podczas jego przygody.
Czy minęło go dość, by w Pałacu znów zapanował stary ład? Czy w sferycznych klepsydrach upłynęło dość piasku, by dawni mieszkańcy Domu Zirael powrócili w jego progi?
Zobacz profil autora
erbello
Okrutny Hawajczyk
Okrutny Hawajczyk



Dołączył: 16 Mar 2006
Posty: 339
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: LO Sienkiewicz, Szydłowiec

PostWysłany: Sob 20:25, 17 Paź 2009     Temat postu:


Ziemia zadrżała. Błysnęło. Strzeliło dźwiękiem przypominającym eksplodujący fajerwerek. Całe pomieszczenie wypełniła pomarańczowoczerwona mgła, śmierdziało popsutym grejfrutem. Pod stołem zmaterializowała się postać. Brudny facet ubrany w wieśniackie łachy. Zarost miał conajmniej dwuletni. Kaszlał, smarkał. Koleś miał ręce zakute w stalowe kajdany, trzymał w prawej dłoni pomięty i mokry zwój z wypisanym za pomocą ust i węgla algorytmem zaklęcia, ale wprawne oko profesjonalisty mogłoby dostrzec w nim błąd składni. W drugiej dłoni dzierżył miksturę w blaszanej piersiówce, z którego otwartego korka wypełzła dżdżownica, na etykiecie widniał napis "Konsolideus Interpretitas". Data ważności minęła trzy lata temu.

- Aaachh, czy ja żyję? - Zapytał się sprawca zamieszania, mając nadzieję że ktoś jest w pobliżu. Był półprzytomny. Podejrzewał że może stracić zaraz przytomność. Zobaczył różowego smoka, który usiadł przy stole tak, że widział co ma pod spódnicą. Stół zamienił się w fortepian. Smok zagrał Vivaldiego od tyłu podśpiewując sobie radośnie. Facet wiedział, że to tylko przywidzenia, że musi się położyć, odpocząć i przyzwyczaić się do innego typu powietrza, którego już nie wdychał od dawna. Wymagało to czasu. Nie wiedział, czy zdoła to przeżyć.

---

Obudził go piskliwy śmiech i dziwna ciecz spływająca mu na twarz. Węch jeszcze nie wrócił mu do normy, ale odczuwał już temperaturę, płyn był ciepły. Gdy przestało mu się wylewać na twarz, otarł ją rękawem, spróbował wstać, rozejrzał się najpierw na lewo. Był pod ścianą. Stół, z którego prawdopodobnie go wyciągnięto, już nie wyglądał jak fortepian. Obrócił się w prawo. Spojrzał na małego karła, który właśnie zasuwał rozporek śmiejąc się okrutnie. Nastała chwila milczenia...

- Ty mały Goblinie, chochliku, jak ci tam było, ty mały... skur...
Zrezygnował z ataku, był zbyt zmęczony by wziąć większy zamach, nie mówiąc o powstaniu i ściganiu małego stworka.

- Widziałeś kogoś? Jest tu ktoś?
- Zaka żem widział.
- Znajdź go i i i... albo nie... nie pokażę się przed elfiakiem w tym stanie. Znasz jakieś zaklęcia? Nie? Czy nie chcesz mówić? Muszę znaleźć się w łaźni jak najszybciej. Aaachhh...
Facet znów zemdlał.

Obudził się w swojej prywatnej łaźni w lochach pałacu. Był oparty o ścianę małego basenu. Kryształ Ognia stojący pośrodku ogrzewał wodę. Mężczyzna położył na nim nogi. Powierzchnia kryształu była przyjemnie gładka. Obserwując jego światło zastanawiał się jakim cudem się tu znalazł. Dla chochlika był zbyt ciężki. Spojrzał na okno łaźni, zobaczył w oddali wieżę południową. Tego zegara tu nie było - pomyślał - Niebrzydka rzecz.
Obserwował jego tarczę i znów zakręciło mu się w głowie.
Śnił o dawnych czasach. O bitwie, w której rysował Bastardem pułapkę przy okazji wciskając kit przeciwnikowi bełkocząc straszliwie.
Obudził się w fotelu. Kajdan już nie miał W ręku trzymał lśniącego Bastarda opartego końcem ostrza o posadzkę.
- Zaiste, dziwne, co się ze mną dzieje? - powiedział sam do siebie. Uniósł głowę, zobaczył system luster wywieszony na ścianach, sufitach. Oprócz zegara widział siebie. Ogolonego.
- Jeśli już dojdę do siebie, muszę pozwiedzać, i odnaleźć starych druhów. - Czuł jakby nie był sobą, przecież on był całkowicie wyczerpany, a mimo to dziwnym sposobem wracał do normalnego stanu. Zgadywał, co może się stać po następnym omdleniu.
Zobacz profil autora
Zaknafein
Elf zamkowy



Dołączył: 13 Mar 2006
Posty: 207
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Free City Vratislavia

PostWysłany: Śro 19:26, 21 Paź 2009     Temat postu:


Delikatne, niemal niewyczuwalne wibracje przeszły po ścianach całego Pałacu. Elf oparłwszy łokcie o kolana, począł zastanawiać się, co mogło je spowodować.
Czyżby był tu ktoś poza chochlikami i nim samym?
Choć ciekawość z trudem pozwalała mu usiedzieć w miejscu, był jeszcze za słaby, by ponownie przeszukać Pałac, jednak od chwili, w której poczuł drgania, zdawało mu się, że wróciła część jego sił. Wciąż jednak za mała część...
Zobacz profil autora
BlindKitty




Dołączył: 29 Paź 2006
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 22:20, 21 Paź 2009     Temat postu:


Nagle sama rzeczywistość jakby pisnęła cicho, rozrywana na strzępy, i kłąb ciała i ubrań wyleciał wprost ze ściany na środek Kryształowej Groty.
Zmęczony, poobijany człowiek wstał, lekko chwiejąc się na nogach. Ze ściany rozległ się jeszcze głos:
- I żebyś więcej mi tu nie wracał!
Cichy pisk rzeczywistości ustał, gdy ten dziwny portal, otwarty przez księgę Mrocznego Księcia, zamknął sie z powrotem.
Mężczyzna wyprostował się, kręcąc lekko na boki głową. Długa, czarna peleryna z widoczną w rozdarciach czerwoną podszewką. Wysoki, czarny kapelusz z czerwonym otokiem i szerokim rondem. Młoda, choć poszarzała i nieogolona twarz, a cała sylwetka ukryta pod peleryną. Długie, proste, czarne włosy spływające na ramiona.
Rozejrzał się dookoła i zauważył elfiego minstrela. Spojrzał na niego i uśmiechnął się szeroko.
- Witaj, Zak. Wróciłem tutaj, słysząc twoje wezwanie. Pamiętasz mnie jeszcze? Jestem - byłem właściwie - Skryberianinem. Podróże po tej piekielnej księdze trochę zmieniły... - rozłożył szeroko ręce, rozchylając pelerynę, ujawniając pod nią czarną, skórzaną kurtkę, czarne spodnie i lekki, wąski miecz na skórzanym, ćwiekowanym pasie, i przytulił szczerze elfa.
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 39, 40, 41 ... 43, 44, 45  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach