Autor / Wiadomość

[Marvel] eXiles: On the other side

Epyon




Dołączył: 18 Maj 2010
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 17:42, 09 Cze 2010     Temat postu:


Scott "Cyclops" Summers

Cyclops zobaczył jak na dłoni Persa pojawia się dziwne urządzenie, a już chwilę potem został wciągnięty w kolejną otchłań.

Kiedyś...

-Martwi mnie Cyclops i jego cierpiętnicze jazdy. - stwierdziła Jean
-Nie mów, że czuje się winny za przebieg akcji. - odpowiedział Logan, który spacerował po parku przez Instytutem z rudowłosą kobietą.
-Dowodził po raz pierwszy i od razu ktoś zginął. To najgorsza rzecz, jaka może się zdarzyć komuś z obsesją na punkcie kontroli. Zwłaszcza, że nawet nie chciał iść na tę misję. To Profesor go namówił. Scott musi się teraz czuć okropnie.
-A ty? Co czujesz?
-Mętlik w głowie, ale ufam Profesorowi.
-Nie, Jean. Co czujesz do mnie?
-Wiesz, że cię kocham, Logan.

Cyclops odwrócił się od okna widząc całującą się parę.

Teraz

Uwolnić profesora Xaviera spod władzy Shadow Kinga.

-Uwolnić profesora? – zapytała Shadowdeath. – A nie lepiej zabić? Jednego albo drugiego. Bo tak to potem znowu się coś wydarzy i trzeba będzie tu wracać. A tak to załatwimy tę sprawę raz a dobrze.
Zewsząd zaczęli pojawiać się nieumarli.
-Tylko sukces misji zapewni ‘wyciągnięcie’ z konkretnej rzeczywistości do następnej. - Scott przypomniał jej słowa Polaris. - A tutaj robi się nieprzyjemnie.



Ze wszystkich stron nadciągali nieumarli. Scott oceniając sytuację stwierdził, że w pobliżu brakowało osłon lub przedmiotów mogących posłużyć jako broń do walki w zwarciu. Pierwsza zareagowała Jessica zmieniając się w dym.
-Nie zasłaniaj widoku, Emm... Shadowdeath. - poprawił się Summers. - I tak jest mgła.
Nie miał zamiaru czekać na rozkazy Arabian Knighta lub kogokolwiek innego. Chciał tylko jak najszybciej pozbyć się zagrożenia i znaleźć sposób na powrót do swojej rzeczywistości. Ręką nacisnął bok wizjera i wystrzelił promieniami optycznymi w stronę dwóch latarni ulicznych, które upadły tuż przed zbliżającymi się z lewej zombie sypiąc iskrami. Kolejną wiązkę posłał właśnie w korpusy nadciągających przeciwników.
Zobacz profil autora
Evandril




Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:15, 10 Cze 2010     Temat postu:


Arabian Knight

Odetchnął z ulgą, gdy blondynka odeszła od niego. Słodki zapach, który dookoła siebie rozpościerała, był co prawda niezwykle piękny i kuszący, ale mężczyzna wolał trzymać swe emocje na wodzy i nie poddawać się jakimś pierwotnym instynktom. To nie było ani miejsce, ani czas na takie rzeczy, pomyślał, odprowadzając ją wzrokiem. Przez dłuższy czas się przyglądał, jak rozmawia i innymi i szybko zauważył, iż pozostali panowie zupełnie się nie krępują, podrywając Jessicę w najlepsze. Arabian Knight jedynie pokręcił głową, widać albo on był odporniejszy na jej zapach, albo oni zbyt słabi duchowo, by się móc temu oprzeć. A może po prostu chcieli się temu poddać?

Jego rozmyślania przerwała Polaris, która z widoczną ulgą przyjęła ich gotowość do drogi. Skłonił się kobiecie, dłonią dotykając czoła i wykonując delikatny gest, a chwilę później na jego nadgarstku pojawiło się jakieś urządzenie. Zielonowłosa mutantka wyjaśniła, iż jest to Tallus i zaraz znów zostali porwani przez … coś…

Żołądek razem z sercem podeszły mu do gardła i przez chwilę nawet zapomniał oddychać, jednak dość szybko doszedł do siebie. Jeśli tak to miało wyglądać za każdym razem, to coraz mniej mu się to podobało. Uczucie przypominało nieco spadek z ogromnej wysokości, kiedy można jedynie bezradnie przebierać nogami w powietrzu i człowiek nawet boi się pomyśleć, co się stanie, jak już dotrze do ziemi.

Znów stał koło Shadowdeath, więc dyskretnie się od niej odsunął, by być poza zasięgiem jej słodkiego zapachu. Stojąc kawałek dalej, przeczytał, jakie polecenie wyświetlił mu Tallus.
Słysząc słowa kobiety, a następnie odpowiedź Scotta, skinął głową w jego stronę.
- Cyclops ma rację, musimy się słuchać poleceń Polaris, bo inaczej nigdy się stąd nie wydostaniemy. Dlatego uratujemy Xaviera zamiast go zabijać. – powiedział spokojnie.
- Ale przecież było napisane, że trzeba go „uwolnić spod władzy Shadow Kinga”, prawda? – prychnęła. – Zresztą spoko, róbcie co chcecie, to była jedynie luźna propozycja – blondynka machnęła ręką.
- Uwolnić nie znaczy zabić. – spojrzał jej głęboko w oczy. – Czy tak się u ciebie postępuje? Zabija dobrych ludzi?
- Zasadniczo to zależy jedynie od ceny – Jessica odpowiedziała szczerze. Widać nie wstydziła się ani nie krępowała tego, jaką profesją się para. – Nie martw się, Teddy, jeśli chcecie, to zadbam o to, by mu nawet włos nie spadł z tej jego łysej głowy – uśmiechnęła się krzywo.
- I tak ma zostać. – skinął jej głową, póki co nie wdając się w dyskusję odnośnie tego, jak go nazwała.

Kiedy kwestię wykonania zadania mieli już za sobą, na horyzoncie pojawiły się kolejne przeszkody. Sunęły powoli w ich stronę i z daleka budziły w mężczyźnie obrzydzenie. Nienawidził tworów, które egzystowały wbrew prawom natury, a miał przed sobą jakiś tuzin istot martwych, a jednak nadal się poruszających.

- Pięknie, żywe trupy – burknęła Jessica, robiąc przy tym obrażoną minę. – I jak ja mam niby zabić coś, co już jest martwe? – zapytała, ale nie kierowała tych słów do nikogo konkretnego. – Panowie, wy walcie, a ja będę się starała was osłaniać – westchnęła, zmieniając się w dym i rozdzielając na cztery części. Każda z nich zawirowała obok jednego z towarzyszy, dołączyła także do Araba. Nie był pewien, czy kobieta go usłyszy, więc zachował milczenie. Dziwnie się czuł, mając obok siebie niespokojnie krążącą czarną chmurę dymu, ale wierzył w umiejętności i profesjonalizm towarzyszki.

Wyciągnął sejmitar, przygotowując się do ataku i w myślach poprosił Allacha o błogosławieństwo dla swoich działań. Miał zamiar zaprowadzić porządek, naprawić to wypaczenie i odesłać wszystkie uwięzione dusze do zaświatów. Przymknął oczy, skupiając w sobie energię, po czym ciął ostrzem w powietrzu. Jasna fala światła uderzyła wprost w nacierających przeciwników, odcinając im głowy i sprawiając, że ciała opadły bezwładnie na ziemię. Arabian Knight wydał z siebie okrzyk bojowy w swym języku, po czym w asyście Shadowdeath rzucił się do dalszego ataku.
Zobacz profil autora
Mekow




Dołączył: 29 Sty 2009
Posty: 70
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunmow

PostWysłany: Czw 18:10, 10 Cze 2010     Temat postu:


James


Gdy tak stali i rozmawiali, poznając się lepiej. James nie mógł nie zauważyć w jaki sposób Slice odnosił się do Shadow. Chwilami był wręcz wulgarny, a tym klapsem to już całkiem przeholował. W tym krytycznym momencie James gotów był się zreplikować i stanąć w obronie honoru kobiety. Ona jednak puściła mu to płazem, więc nie widział powodu się wtrącać... James znał się na wielu rzeczach, ale choć psychologia nie była jedną z nich, to zastanowił się, czy Shadow nie odpowiada czasem prostackie zachowanie tego... nieogolonego Plasterka. Jeśli się okaże, że faktycznie woli "takich" facetów, to w oczach Jamesa znacznie straci na atrakcyjności... choć chyba nigdy, nie tak do końca - w końcu... "taka" kobieta.

***

No i wylądowali... A ich organizmy znowu niezbyt delikatnie zareagowały na "podróż". James miał nadzieję, że szybko przyzwyczają się do tego i uodpornią, bo jeśli mają często tak skakać, to przy takich efektach ciężko będzie im zaczynać misje.

Począek tej misji, również okazał się nie najlepszy. Nie dość, że świat sprawiał wrażenie post-nuklearnej zimy, to jeszcze nacierali na nich jakieś zombie... Musieli się bronić.
- Panowie, wy walcie, a ja będę się starała was osłaniać – westchnęła Shadow.
- Ale ja nie mam broni. - wymamrotał pod nosem James. Sytuacja wydawała się być naprawdę nie najlepsza i jego bezbronność była całkowicie nie na miejscu. James rozejrzał się dookoła. "Nie mam broni! Nie mam k* broni!!!" - pomyślał. Był tak zdenerwowany tym niedopatrzeniem, że gotów był przywalić osobie za to odpowiedzialnej, a gdyby miał coś teraz w rękach z pewnością cisnął by tym w złości o ziemię, bez względu na to, czy byłby to hot-dog i zwykła filiżanka kawy, czy drogocenny stuletni wazon z Chin.
Gdyby choć trochę polubił Slica, mógłby pożyczyć od niego jedną z pukawek, ale nie będzie się gbura prosił, tylko dlatego, że jemu jako jedynemu dali broń. Zresztą nie było na to czasu.
Nie mając dużego wyboru, James zrobił swoje kopie i już po chwili stało go tam ośmiu. Oczywiście myśli Jamesa, odpowiednio ukierunkowały każdego z nich wydając polecenia nawiązania walki wręcz, tudzież zdobycia jakiejś prymitywnej broni... Do licha, byle neandertalczyk potrafił podnieść kamień i uderzyć nim przeciwnika.
Część kopi Jamesa stanęła w pierwszej lini angażując się w zaczepną walkę wręcz, podczas gdy druga znalazła chwilę na zdobycie jakiejś prymitywnej broni.
Zobacz profil autora
Noise




Dołączył: 31 Maj 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:17, 10 Cze 2010     Temat postu:


Slice

Podróż jak podróż. Może środek lokomocji jakim był kolorowy tunel nie był jego wymarzonym, lecz z całą pewnością leżał mu bardziej, niźli samochód co do którego na chwilę obecną miał dość sporą awersję. Mimo niskiego komfortu, udało mu się uniknąć nudności po części za sprawą zamkniętych powiek, a po części dzięki wyszkoleniu jakie przeszedł będąc komandosem, które uodporniło go na gwałtowne zmiany położenia względem osi ziemi. Wylądowawszy na lekko ugiętych nogach, Slice niemal natychmiast dobył katan i rozejrzał się uważnie dookoła jedynie część swej uwagi poświęcając reszcie drużyny.

Zmysł taktyczny, wieloletnie szkolenie służb specjalnych i USMA sprawiły, że Victor momentalnie ogarnął całe pole bitwy, opracował plan taktyczny z wykorzystaniem zdolności każdego z nich w celu jak najefektywniejszego ich wykorzystania dla możliwie najszybszego osiągnięcia celu. Chyba każde z nich po równo chciało się możliwie prędko wynieść z tej kupy gruzowiska wypełnionej chodzącymi trupami, a ich cel leżał za stale zwiększającą się liczbą zombie.

Niestety, nim choćby zdążył wyjawić im swe przemyślenia, cały jego misterny plan wziął w dupę. Widać przywództwo przywództwem, ale ani Arab, ani żadna z osób nie licząc może Shadowdeath nie pomyślała o tym, by choć odrobinę ruszyć szarymi komórkami.
- EEJJJ!!!!!!
Ryknął nagle tubalnym, donośnym głosem o sile tak wielkiej, że pewnie byłby w stanie przekrzyczeć wybuch granatu obronnego, a kto wie, może usłyszałaby go nawet ofiara flashbang'a.
- Co wy kurwa, stado debili?! To jest misja, a nie jebany plac zabaw. Myśleć kurwa!
Nie przestawał krzyczeć niczym oficer rugający swych tępych podopiecznych niczym świeżutkich rekrutów na pierwszej musztrze. Mimo tego twarz mężczyzny wyrażała spokój, a on sam zamilkł na chwilę, by cała reszta zwróciła na niego uwagę. Zresztą, jakby nie patrzeć był porucznikiem, ha, nawet dostał nominację na kapitana, choć do otrzymania tytułu brakło mu ledwie kilku dni.
- Książę, masz ty może jakiś latający dywan? - zapytał zwracając się do Arabian Knighta, po czym kontynuował - Jeśli tak, zabierasz oryginał Copy-Mena i będziesz nas prowadził. Przebijanie się całą grupą przez tą bandę zombie jest najgłupszym pomysłem na świecie.
Zaraz potem Slice zwrócił się do wspomnianego wcześniej detektywa i upewniwszy się, że broń nie jest odbezpieczona, rzucił mu swoje MP5K, a chwilę potem dwa magazynki z kieszeni przy spodniach mówiąc.
- Krótkie serie, tylko jeśli trzeba. A kopii użyj do odciągnięcia jak największej ilości umarlaków zanim zaleją nas masą, z którą nie damy sobie rady.
Nie był to jednak koniec rozkazów, bowiem dla każdego miał już przydzielone zadanie.
- Shadow, skup się na Cyclopsie i Copy-Menie, ja dam sobie radę, a poza tym tylko będziesz mi przeszkadzała wirując mi koło tyłka. Ty Summers idziesz ze mną, bo skrzydełek raczej nie dostaniemy. Poza tym możesz nam wyciąć ładne przejście przez to gnijące mięcho, ja będę osłaniał tyły.
To było wszystko co miał do powiedzenia. Może nie był dowódcą, lecz potrzebowali kogoś, kto wiedział co to znaczy działać w grupie trzymając się ściśle z góry ustalonego planu. No, w zasadzie było to prawie wszystko, bo po chwili mruknął pod nosem.
- No to efekt zaskoczenia możemy sobie wsadzić w dupę aż po gardło...
Zobacz profil autora
Epyon




Dołączył: 18 Maj 2010
Posty: 60
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Tychy
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:09, 10 Cze 2010     Temat postu:


Shadowdeath, Arabian Knight, Madrox & Cyclops

Przez dłuższą chwilę czarny dym wirował niespokojnie, przysłuchując się temu, co wykrzykuje Slice. No niby miało to jakiś sens, ale Jessica nie lubiła, gdy ktoś jej mówił, co ma robić. Kobieta na powrót pojawiła się w swojej postaci, po czym położyła dłonie na biodrach i spojrzała na towarzysza spode łba.
-To następnym razem się wypowiadaj wcześniej, skoro masz takie genialne plany, kotku – mruknęła wyraźnie niezadowolona. – I nie zapominaj, że nie ty jesteś dowódcą – dodała, tworząc na swej dłoni ogromną kosę z dymu. W ciągu kilku chwil ją utwardziła, a wielkie ostrze wydawało się być ciemniejsze od najczarniejszej nocy, zupełnie nie odbijając światła od swej powierzchni. Jessica zamachnęła się, po czym przecięła powietrze, a głowy dwóch zombie potoczyły się po ziemi.

-Moglibyście się na chwilę zamknąć i zająć robotą? - krzyknął Cyclops wystrzeliwując kolejny promień w tym samym kierunku co poprzedni.
Zombie stracił rękę i głowę, która upadła i potoczyła się pod nogi kolejnego nieumarłego. Ten potknął się i wywrócił, tamując na chwilę napływ z lewej strony Exiles.
-Tam jest jakiś budynek, możemy dostać się na schody pożarowe, a potem na dach i ocenić sytuację. No i wątpię by nieumarli potrafili się wspinać, więc będziemy jakiś czas bezpieczni. - przedstawił swoją koncepcję Summers. - Róbcie co chcecie, ja zamierzam spróbować.
Mężczyzna podbiegł w stronę bloku strzelając promieniami w przypadku gdy na drodze stawał mu któryś z przeciwników.

-Jedyne rozkazy, jakie przyjmowałem, były od Tony’ego Starka. Nie sądzę, byś miał umiejętności… a tym bardziej autorytet, by mi mówić, co mam robić. Jeśli tak chcesz się bawić, to zmień piaskownicę – odparł Arabian Knight do Slice’a. Chwilę później spojrzał na Scotta. – Cyclops ma rację, wytnijmy ile Allach da, a potem wycofajmy się na wyższe kondygnacje. Później pomyślimy co dalej.

-Byście się zdecydowali… - westchnęła. Zasadniczo było jej wszystko jedno, a skoro już dwie osoby się zgodziły na inny plan, to też mogła za tym pójść. – Będę was osłaniać po swojemu, musicie mi zaufać – puściła oczko do Arabiana.

Trzech Jamesów prowadziło przez moment zaczepną walkę z zombiakami, znacznie spowalniając ich marsz. Szło im całkiem nieźle, jeśli przyjąć, że celem miało być spowolnienie - nawet najlepsze ciosy walki wręcz nie mogły być zbyt skuteczne. Sytuacja powinna była ulec poprawie, gdy zjawiły się uzbrojone posiłki w postaci czterech kolejnych Jamesów, którzy włączyli się do walki. Ci jednak nie dysponowali bronią - na ulicy, na której się znaleźli nie znalazł się nawet kamień. Rozpoczęła się walka wręcz.

Oryginał Jamesa, który trzymał się na tyłach, odebrał broń którą dał mu Slice. Zrobił to bardzo niechętnie, ale w tej sytuacji było to konieczne. Odbezpieczył ją i załadował - nie potrzebował do tego instrukcji, ani wskazówek jak miał strzelać.Popierał plan Sumersa i postępował zgodnie z nim. Mieli przebić się do schodów pożarowych.

Cyclops jako pierwszy dotarł do budynku, tuż za nim znajdowała się Shadowdeath, potem Arabian Knight i oryginalny Madrox. Tyłów bronił Slice, którego arsenał skutecznie działał na zbliżających się nieumarłych. Scott wspiął się po drabinie na pierwszą kondygnację, a następnie zaczął wbiegać po metalowych schodach, jedną ręką opierając się o ceglany mur. Kątem oka zauważył, że część szyb w bloku była wybita, a mieszkania wyglądały jakby ktoś toczył w nich walkę.

Shadowdeath nie musiała biegać po schodach, zmieniła się w dym i wleciała na samą górę bez żadnych problemów. Arabian Knight także znalazł własną drogę, bynajmniej nie podążając śladami Scotta. Podskoczył z łatwością i gracją, po czym złapał się framugi okna i lekko podciągnął. Wybił do góry, przebiegł po ścianie kawałek i złapał kolejnej framugi. Robił to z wdziękiem kota, przeskakując kolejne fragmenty budynku. W końcu jako drugi, zaraz po Jessice, pojawił się na dachu. Wyglądał, jakby niejeden taki marsz miał za sobą i nawet się nie zmęczył.
Uśmiechnął się lekko do kobiety.
-Pytałaś o moje zdolności. Więc oto masz ich namiastkę – ukłonił się szarmancko.

W końcu wszyscy dotarli na górę. Na dachu znajdowało się wyjście klatki schodowej oraz kilka szybów wentylacyjnych i kominów. Cyclops podszedł do krawędzi, by ocenić sytuację. Wokół rozpościerał się obraz, który z czystym sumieniem można było nazwać postapokaliptycznym. Dookoła widać było tylko kikuty dymiących budynków, a przez mgłę na dole zarysy zombie. Trudno było stwierdzić, czy jest tam jakiś obszar, gdzie przeciwników byłoby mniej.
-Podsumowując: mamy chwilę czasu, nie wiemy gdzie znaleźć Chucka ani w którą stronę iść dalej. - powiedział Summers.

Gdy na dachu pojawił się Cyclops, Tahir wysłuchał, co ma do powiedzenia i ściągnął z ramienia swój dywan. – Możemy się przetransportować przy pomocy mojego przyjaciela, pomieści nas wszystkich.
Pstryknął palcami, a dywan stanął do pionu, zupełnie jakby był żywy. Od razu wszyscy zdali sobie sprawę z tego, iż musi być magiczny.

-Ja bym najpierw poszukała Xaviera w tej jego szkole. Przecież to miejsce to forteca! – wtrąciła Jessica.

-W szkole? – Arabian Knight nie krył zdziwienia. – Kim on jest u ciebie? W mojej rzeczywistości jest prezydentem USA.

James z niedowierzaniem przyglądał się latającemu dywanowi, po czym na jego twarzy pojawił się uśmiechem. Slice wcześniej drwił sobie z tego, a teraz uratuje ich to co wcześniej wyśmiewał.
-U mnie jest Agentem Specjalnym D.W.A. - wspomniał James. - Jeśli jest tu więziony, to nie będzie go w tej szkole. Ale moze znajdziemy tam jakieś wsparcie. Informację, czy też zapas broni. Popieram pomysł poszukania tam.

-W Instytucie na pewno znajdziemy odpowiedzi. Rozkładaj ten swój chodnik, Alladynie i lepiej stąd znikajmy. - dodał Summers.
Zobacz profil autora
Serge
Elvenking



Dołączył: 04 Lip 2008
Posty: 177
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 20:11, 11 Cze 2010     Temat postu:


Nim Arabian Knight zdążył położyć stopę na swym latającym dywanie, waszą uwagę przykuł wyłaniający się z gęstej jak mleko mgły ogromny kształt na niebie. Dla niektórych był on doskonale znany – wielka, czarna maszyna nazywana przez X-Men Blackbirdem sunęła powoli ku wam, zatrzymując się w końcu centralnie nad waszymi głowami. Drzwi odrzutowca otworzyły się, a chwilę potem na linach zjechały do was trzy postacie. I tutaj niektórzy nie byli zdziwieni, gdyż znali ich z własnych linii czasowych.

Pierwszy pojawił się mężczyzna przypominający Forge’a.



Za nim dobrze znany Logan.



Ostatnia na dachu wylądowała kobieta podobna do Scarlet Witch.



Indianin wycelował w waszym kierunku z wielkiego, futurystycznego karabinu, a Wolverine wysunął szpony przyjmując pozycję bojową.
- Kim jesteście i co tutaj robicie? – zapytał Czejen.
Byliście na obcej ziemi, warunki były dość ekstremalne, więc nie pozostało nic innego, jak powiedzieć prawdę. Zwłaszcza, że póki co oni jedyni nie przypominali zombie. Po waszych krótkich wyjaśnieniach, odnośnie celu waszej misji i miejsca przybycia, Forge i Logan wymienili między sobą kilka zdań na osobności i wrócili do was.
- Nieważne, czy to, co mówicie jest prawdą, czy nie. Każda nowa para rąk przyda się do walki z tym suczym synem. – mruknął Wolverine chowając szpony.
- Jeśli chcecie uratować Xaviera, to gramy w tej samej drużynie. – dodał Indianin. – Póki co, sami musicie wyzwolić się spod władzy Shadow Kinga. – rzucił i wyciągnął ze swojej torby kilka małych elektronicznych urządzeń. – Neurosynaptyczne zabawki blokujące telekinetyczne fale psychiczne Kinga… - wyjaśnił, choć widząc, że nie bardzo rozumiecie o czym mówi, kontynuował. – Zombie, które spotkaliście na dole, to nie zombie… To zwykli ludzie, a Shadow King wytwarza iluzję w waszych umysłach. Każdy żywy człowiek, nie-mutant, nie-nadczłowiek wygląda jak żywy trup. Mutanci, ci pod władzą Kinga, walczą z ludźmi, gdyż myślą, że to zombie, a cywile walczą między sobą…
- Co tym chce osiągnąć? – zapytał Madrox.
- To chyba proste, chłopcze. – wtrącił Logan. – Shadow King chce zniszczyć ludzkość przy pomocy swoich iluzji i wykorzystuje do tego Chucka, który je wzmacnia dzięki swym zdolnościom. Jeśli go nie powstrzymamy, niedługo cała ziemia będzie wyglądać jak z tego crapa ‘Powrót Żywych Trupów’. – Wolvie splunął.

To, co usłyszeliście, ciężko było poukładać w kilka sekund. Część z was nie czuła się zbyt dobrze z myślą, że zabiła zwykłych cywili, dla innych było to zupełnie bez znaczenia. Jeśli prawdą było to, o czym mówił Logan, zanosiło się na naprawdę mocne wrażenia. Forge rozdał każdemu z was małe urządzenia i poprosił byście przyczepili je do waszych skroni. Niektórzy z was nie ufali jego słowom, ale przekonali się, gdy trójka X-Men odkryła własne skronie ukazując blokady na nich. Targnął wami lekki impuls, a chwilę później lekko rozbolała głowa. Nic więcej się jednak nie zdarzyło, przynajmniej na razie. Logan, Wanda i Forge wyglądali tak, jak przedtem, ale oni przecież nie byli zwykłymi ludźmi, a tym bardziej iluzjami Shadow Kinga.

- Niedaleko stąd znajduje się nasza kryjówka. – pierwszy raz odezwała się Scarlet Witch. – Idziecie, czy załatwiacie sprawę na własną rękę?
- Zjednoczeni będziemy silniejsi. – dodał Forge zarzucając wielki karabin na plecy. – Ale wasz wybór… Jakieś pytania odnośnie sytuacji? Bo nie mamy na co czekać…
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pią 22:35, 11 Cze 2010     Temat postu:


Arabian Knight, Cyclops, Madrox, Shadowdeath

Scott rozpoznał całą trójkę mutantów, drobne problemy miał tylko z Forgem, który w jego rzeczywistości miał mechaniczną rękę i nie był tak dobrze zbudowany jak ten, którego widział teraz. Poza tym był zdenerwowany obecnością Wolverine'a. Po wyjaśnieniu sytuacji przez tutejszych mutantów założył podany mu układ elektroniczny, który wbił się w skórę na jego głowie.
- Gdzie w ogóle macie zamiar znaleźć Xaviera? – zapytał.

James, po podłączeniu sobie urządzenia, zrobił dwa kroki w bok i zerknął jak naprawdę wygląda sytuacja na dole, gdzie jeszcze przed chwilą widzieli bandę zombie. Teraz dostrzegał jedynie kilku spanikowanych ludzi, bijących się między sobą i uciekających od siebie. Jessica również przyczepiła dziwne urządzenie, które po chwili zabłysło zielonym światłem. Teraz przynajmniej nie będzie zabijać cywili. Choć zasadniczo nie miało to dla niej znaczenia.
- Z tego co udało mi się ustalić, jest więziony przez Shadow Kinga na drugim poziomie Instytutu - powiedział Forge. - Ciężko będzie tam dotrzeć ze względu na to, że ma naszych przyjaciół pod swoją władzą. Oni są gotowi nas zabić, my niestety nie, więc trzeba będzie wymyślić jakiś plan.

- Wy i ta wasza moralność, którą Chuck wkuł wam do głowy. - z goryczą powiedział Summers. - To do niczego nie prowadzi. Sprzątniemy kogo trzeba po drodze, tylko powiedzcie na co mamy być gotowi.
Shadowdeath uniosła obie brwi do góry i spojrzała na Cyclopsa jakby go pierwszy raz w życiu widziała.
- Wow, widzę, że bardzo się różnisz od tego cipka... eee... Scotta, którego zabiłam w moim świecie. Naprawdę, wolę twoje wydanie z twoim podejściem - uśmiechnęła się szeroko.
- Nikogo nie będziecie sprzątać, chłoptasiu - mruknął Logan, wysuwając środkowy szpon w kierunku Cyclopsa. - Już ja tego osobiście dopilnuję.
- Spokojnie, Logan - odezwała się Scarlet Witch. - Przyświeca nam wspólny cel, więc na pewno znajdziemy jakiś konsensus. Prawda panowie i pani? - zapytała, patrząc w kierunku drużyny.
- Mogę ich pozbawić przytomności i nie uszkodzić, jeśli takie wyjście szanownemu Wolverine'owi odpowiada - westchnęła Jessica, rozkładając bezradnie ręce.

Arabian Knight milczał, jedynie przysłuchując się rozmowie. Nadal nie mógł uwierzyć, iż zabił niewinnych ludzi... A teraz jego towarzysze swobodnie dyskutowali o tym, by dalej zabijać i to w dodatku swoich sprzymierzeńców! Nie mieściło mu się to w głowie. Jego drużyna, Ultimates, postępowała inaczej. Zawsze było jakieś inne wyjście niż morderstwo. A w każdym razie tak mówił Iron Man.
- Nikogo nie będę zabijał... Oby Allach mi wybaczył me zbrodnie na tych niewinnych cywilach - powiedział i zasępił się, pogrążając w swych rozmyślaniach.
James oderwał wzrok od widoków na dole. W sumie okazały się niezbyt przyjemne. - Rozumiem, że podłączenie im tego urządzenia - pokazał palcem na swoją skroń - pozwoli im się wyrwać spod władzy Shadow Kinga.? - powiedział.
- Tak - Forge odpowiedział Madroxowi. - Jednak najpierw trzeba ich jakoś obezwładnić i poczęstować neurosynapsami - uśmiechnął się krzywo. - Im będzie nas więcej, tym więcej zdziałamy.

Jessica zerknęła w stronę Arabusa i westchnęła cicho.
- No już się nie łam, przecież nie zrobiłeś tego świadomie i z premedytacją. Powinieneś się skupić na powstrzymaniu Shadow Kinga, by inni nie wpadli w pułapkę iluzji - powiedziała i klepnęła go w ramię. Nie była dobra w pocieszaniu, ale uznała, iż powinien usłyszeć jakieś słowa otuchy. Głupio by było, gdyby dał się ponieść jakiejś melancholii i przestał być przydatny w drużynie. Mężczyzna jednak nic nie odpowiedział, spoglądając gdzieś w dal, jedynie przysłuchując się rozmowie i co chwilę zerkając w stronę blondynki.

Po dłuższej chwili milczenia i wpatrywania się w Wolverine’a, Scott również zabrał głos.
- Nie wchodź mi w drogę, bo wystawię twoją zdolność regeneracji na poważną próbę. - odpowiedział Cyclops. Następnie zwrócił się do Scarlet Witch. - Kto z mutantów znajduje się jeszcze w szkole?
- Zmuś mnie, chłoptasiu - warknął Logan i postąpił krok do przodu, ale powstrzymała go ręka Forge'a.
- Byliśmy na wstępnym rekonesansie i widzieliśmy kilku naszych przyjaciół. Banshee, Gambita, Rogue, Nightcrawlera... Wystarczająco dużo, by było gorąco - kobieta odpowiedziała Scottowi.

- O, Remy - Jessica uśmiechnęła się do siebie. - Znam kilka jego słabych punktów, więc biorę go na siebie. Nie będzie mi sprawiał żadnych problemów, a ja przysięgam nie zrobić mu żadnej krzywdy - zadeklarowała się.
- Z tej czwórki znam tylko Nightcrawlera. Chętnie bym się dowiedział z kim przyjdzie się zmierzyć, ale to może już w samolocie? - zagadał James.
- Nie znasz? - zdziwiła się blondynka. - Coś bardzo ubogi ten twój świat, że nie ma tam Gambita... Wiele traci... - zamyśliła się na chwilę. - Remy ma moc ładowania różnych obiektów energią kinetyczną, które potem wybuchają. Rogue potrafi przejmować moce innych mutantów przez dotyk. Tą samą drogą zabiera im również energię i wspomnienia, jeśli będzie cię za długo trzymać, zapewne zabije. A Banshee posiada ultrasoniczny krzyk, więc lepiej nie daj mu otworzyć ust. W sumie tą trójką mogę się zająć, jeśli nie macie nic przeciwko. Scott? - zerknęła na Cyclopsa.

- Nie wiem, czy go nie ma. Po prostu ja go nie znam. Rogue znam, ale jako BorrowTouch. Miła dziewczyna. Dotykiem likwiduje moje kopie, ale nie nic przejmuje od nich - powiedział James. - A Shadow King? Co o nim wiemy - spytał jeszcze, ale tu swój wzrok skierował na gospodarzy tej rzeczywistości.
- Potrafi władać umysłami i chyba tyle powinno ci wystarczyć - mruknął Logan. - I tak sam nie dasz mu rady...

- Wszystko mi jedno, kim i w jaki sposób się zajmiesz. - Cyclops odpowiedział Shadowdeath.
- Poza tym potrzebuje żywiciela, coś jak pasożyt. - uzupełnił potem wypowiedź Logana. - Wątpię czy bez innego telepaty damy sobie radę. Pomimo wszystko jeśli chcemy załatwić to jak najszybciej, to powinniśmy ułożyć jakiś plan i ruszyć w końcu tyłki do tego czarnego złomu nad nami.
- Telepaty? Znajdź mi silniejszego telepatę niż Xavier i Shadow King połączeni w jedno, a postawię ci piwo - skwitował Forge. - Musi być inne wyjście i wierzę, że istnieje. Każdy ma słaby punkt, po prostu musimy go znaleźć.
- Co z tym żywicielem? - James drążył temat. Wyglądało mu na to, że to może być wspomniany, słaby punkt.
Znajdujący się obok Logan klepnął się otwartą dłonią w czoło.
- Czy ty jesteś takim idiotą, na jakiego wyglądasz, lalusiu... czy tylko udajesz?! - ryknął, tracąc nad sobą panowanie.
James pokiwał zrezygnowany głową i nic już nie powiedział. Zwykle współczuł swojemu przyjacielowi Szklarzowi, że ten nie potrafi się odezwać, ale jak widać przy niektórych warto było zachować milczenie.
- Spokojnie, Logan. On jest nowy i chyba nie do końca zorientowany. Poza tym mamy za sobą podróż międzywymiarową, a to nie jest zbyt miłe doświadczenie - rzuciła Shadow. - Może wsiądziemy już do Blackbirda i podyskutujemy w drodze? Cholera, zawsze chciałam zobaczyć to cacko od środka... No i Instytut - uśmiechnęła się szeroko.
Zobacz profil autora
Evandril




Dołączył: 30 Lip 2008
Posty: 95
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 2/5
Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 23:24, 11 Cze 2010     Temat postu:


Arabian Knight & Shadowdeath

Podszedł do krawędzi budynku, przyczepił sobie do skroni urządzenie i spojrzał w dół. Tak jak mówili ich nowi towarzysze – tymi zombie byli zwykli ludzie, a ich zmieniony wygląd jedynie podstępną iluzją zesłaną przez tego diabła, Shadow Kinga. Mężczyzna zacisnął dłonie. Przysłuchiwał się rozmowie, którą toczyli pozostali i doszedł do wniosku, że Jessica bardzo dużo chce wziąć na siebie. W końcu aż trzech przeciwników i to nie byle jakich, przecież znał tych X-Menów. Wiedział, że potrafi się zamienić w dym i zapewne będzie wtedy bezpieczna, ale jak chciała sobie poradzić z trzema przeciwnikami? Zamierzał się o to zapytać i upewnić, że da sobie radę.

Gdy tylko wsiedli na pokład, podszedł do niej. Zdziwienie malujące się na twarzy Jessici powiedziało mu, iż w ogóle się nie spodziewała rozmowy z nim.
- Jesteś pewna, że dasz sobie radę? Jak masz zamiar powstrzymać trzech mutantów jednocześnie i nie wyrządzić im krzywdy? – zapytał, marszcząc lekko brwi.
- Nie ufasz mi i myślisz, że ich zabiję? Że tylko tak sobie to powiedziałam? – odparła pytaniem na pytanie, poważniejąc.
- Nie o to mi chodzi – pokręcił przecząco głową. – Martwię się, czy sobie poradzisz, czy czasem nie wzięłaś na swe barki zbyt wiele… - spojrzał jej głęboko w oczy. Zauważył, jak wzrok Shadow szybko łagodnieje.
- Nie martw się, Teddy, mogę się rozdzielić na kilka osobnych obłoczków dymu i wlecieć do ich płuc, bądź po prostu zakryć im twarze. Moja struktura nie przepuszcza powietrza, więc po jakichś dwóch minutach stracą przytomność – wyjaśniła. – Wątpię, by udało mi się złapać w ten sposób Nightcrawlera, ale chociaż z tamtymi dam sobie radę.
- Nie myśl, że mnie również pozbawisz satysfakcji w walce o naszą sprawę. Mam kilka asów w rękawie i zamierzam je zaprezentować przy najbliższej okazji – ściszył głos, dzięki czemu zabrzmiał bardzo tajemniczo.
- Nie śmiałabym – odparła blondynka. – Z tymi asami w rękawie to tekst Remy’ego, więc może wymyśl sobie coś bardziej oryginalnego. Królik pod turbanem czy coś w ten deseń – puściła mu oczko. Wyglądało na to, iż nieco się rozluźnił po ostatnich wydarzeniach.
- Nie znam Gambita z mojej rzeczywistości, spotkaliśmy się może ze dwa razy i to nie były miłe spotkania. Walczyliśmy ramię w ramię, ale gość ma przerost ambicji. Zdecydowanie powinien zażywać terapii u Emmy Frost.
- Taa… Ego też ma przerośnięte. I nie jestem pewna, czy chodzenie do burdelu by mu pomogło z tym walczyć – rzuciła beztrosko Jessica.
- Do burdelu? W moim świecie pani Frost jest cenioną terapeutką, razem z mężem prowadzi klinikę dla beznadziejnych przypadków. Tam właśnie jest miejsce Gambita – Arabian uśmiechnął się nieznacznie. – Cyclops też do niej uczęszcza – spojrzał ukradkiem na Scotta, a blondynka wybuchła śmiechem.
- Jednak nie jesteś taki sztywny, jak się na początku zdawało – stwierdziła, przejeżdżając nagą dłonią po jego policzku. Poczuł dziwny dreszcz biegnący od kości ogonowej aż do potylicy, a ostrość obrazu na chwilę się zamgliła. Zamrugał oczami, pozbywając się tego uczucia i nieznacznie odsunął od Shadow. W pierwszej chwili chciał ją złapać za nadgarstek, ale zaniechał wszelkich kontaktów z jej skórą. Widać nie tylko zapach kobiety miał wzmocnione właściwości na mężczyzn, a on już z trudem panował nad swoimi instynktami.
- Wezmę to za komplement – powiedział cicho, powoli wpuszczając sporą ilość powietrza do swych płuc i jeszcze wolniej ją wypuszczając. – A teraz wybacz, ale muszę chwilę pomedytować i przygotować się do misji – ukłonił się lekko Shadow.
- Jakby ci brakowało towarzystwa, to wiesz, gdzie mnie szukać – uśmiechnęła się.
- Owszem, aż za dobrze – odparł, kierując się na koniec odrzutowca.
Zobacz profil autora
Noise




Dołączył: 31 Maj 2010
Posty: 27
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 19:03, 12 Cze 2010     Temat postu:


Cichy zgrzyt stali, a po chwili głuchy odgłos klaskania, który był równie na miejscu jak orkiestra w święto Dnia Niepodległości. Źródłem dźwięku był nie kto inny, jak Victor, który spoglądał na członków swej grupy z mieszaniną litości, pogardy i cholera wie czego jeszcze, ale wyglądał jakby nażarł się cytryn, taki był skrzywiony. Nie trzeba było mówić, że jak tylko dostał od Forge'a neurosynaptyczną blokadę, natychmiast przykleił ją do swej skroni. Nie potrzebował tej zabawki, żeby uwierzyć w ich słowa, lecz podszedł do krawędzi budynku, by na własne oczy zobaczyć to, w co nie mogli uwierzyć inni. Lecz taka była cena za myślenie nie tą częścią ciała co trzeba i wkładanie do niej słów osoby, która takową pozytywną zdolnością się wykazywała. Jednakże teraz to nie on miał problem z wyrzutami sumienia z racji zabitych cywili i naprawdę niewiele brakowało, by zelżył ich za tak głupawe, godne kompletnego debila zachowanie. Może było to efektem szkolenia przez X-Menów, może tego jakie odebrał w Akademii a potem Siłach Specjalnych - ważne, że wszystkie one mówiły o taktyce, strategii i unikaniu bezmyślnej wymiany ognia. Jak widać u całej trójki albo brak było takiego wyszkolenia, albo całkowicie ono zawiodło.
Slice powoli wystąpił do przodu opuszczając ręce wzdłuż boków, po czym zwrócił się do trójki mutantów.
- Ja w to wchodzę. Wolę pracować z kimś, kto wie czym jest myślenie, a nie bezmyślne rozpieprzanie wszystkiego wokół.
To powieszawszy, proszony czy nie, Alexander wsiadł na pokład Blackbirda. Znał ten samolot jak własną kieszeń, latał nim wielokrotnie choć nigdy z racji braku odpowiedniego wyszkolenia, nie zasiadł za jego sterami. Znajdując się już u szczytu spojrzał jeszcze na rozmawiającą Jess i Turbana, lecz było to jedynie pobieżne spojrzenie. Zaraz potem odwrócił się i zniknął we wnętrzu samolotu czekając na Forge'a. Kiedy tylko Indianin znalazł się w zasięgu jego wzroku, Slice skierował swe kroki w jego stronę.
- Nie przedstawiłem się wcześniej, jestem Victor, ale możesz mi mówić Slice. Zastanawiałem się, czy nie masz jakiejś broni, którą mógłbym zastąpić moje tradycyjne zabawki. Glocki plują amunicją zbyt szybko, ich przeładowywanie w trakcie walki nie ma sensu, a do tego ogień jest średnio celny i to tylko na krótkie dystanse. MP5 to już waga cięższa, ale i tu jest problem szybko kończącej się amunicji, a jeśli ta zabawka którą masz posiada jakieś ogniwa energetyczne pozwalające na dłuższe prowadzenie ognia i jego większą siłę...
Resztę pozostawił niedopowiedzianą wiedząc, że Czejen z całą pewnością rozumie jego intencje i może w jakiś sposób mu pomoże.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Nie 14:12, 13 Cze 2010     Temat postu:


Shadow, Arabian Knight, Cyclops, Madrox, Slice

Drużyna wsiadła do samolotu. Był znacznie większy, niż większość widzianych przez nich odrzutowców - oczywiście tyczyło się to osób, które widywały odrzutowce.
James nic nie odpowiedział na ostatnie słowa Shadowdeath. Wiedział, że kobieta go broni, choć nazwanie go nowym, było jak nazwanie jego ojca niskim... Owszem w drużynie NBA, 195cm to dość mało, ale nie w normalnych warunkach.

Kiedy tylko się jakoś rozgościli, zapadła dość niezręczna cisza. Każdy się każdemu przyglądał dziwnie.
- Forge, może dałbyś nam po dwa takie urządzenia, żebyśmy mogli po ogłuszeniu reszty im założyć? – zapytała Jessica. – Chłopaki, co o tym myślicie? Ogłuszyć i założyć, a jak się obudzą, wszystko będzie z nimi OK.
Scott używając swojego wizjera trochę zmniejszył moc promieni optycznych przygotowując się do zbliżającej się kolejnej walki. W środku Blackbirda zauważył Beasta, który jednak w odróżnieniu do tego, którego znał przypominał kota.

- Myślę, że to dobry pomysł – odezwał się Tahir na pytanie kobiety. Wciąż nie do końca oswoił się z myślą, że zabił cywili i nie za bardzo miał ochotę na rozmowę.
James przyglądał się tutejszym mieszkańcom. Jakoś nie wyglądali na godnych zaufania, ale nie mieli przecież lepszego wyboru.
- Jessico. Jak zmieniasz się w dym, to jak to właściwie wygląda fizycznie? Zauważyłem, ze słyszysz wówczas doskonale. Czy dałabyś radę będąc dymem przyczepić komuś to cacko?
- Jasne, jak się postaram, to mogę to komuś nawet w dupę wsadzić – uśmiechnęła się szeroko. – Będąc w mojej drugiej formie potrafię nawet dorosłego faceta podnieść, unieruchomić i rzucić nim na kilka metrów, więc uważaj…
James uśmiechnął się delikatnie. - Nie mam zamiaru cię prowokować - rzekł rozkładając ręce. - Do tego - sprostował po chwili i uśmiechnął się tajemniczo. Kobieta uniosła do góry prawą brew, po czym zerknęła na Slice’a. – Pomyślałem, że możemy opracować pewną wspólną strategię. Ja mógłbym wziąć ogień na swoje kopie, a ty w tym czasie, pod postacią dymu zaaplikowałabyś im urządzenia. - zaproponował James.
- Mi tam naprawdę wszystko jedno, zapewne i tak najlepsze rozwiązanie wyjdzie dopiero w praniu – odpowiedziała Shadow. – Zobaczymy.
- O, taktyczne myślenie. k***a mać... – Slice mruknął pod nosem głosem przesyconym sarkazmem spoglądając na Copy-Mena takim wzrokiem, jakby samym tylko spojrzeniem miał zamiar posiekać go w drobną kostkę i wrzucić na patelnię razem z warzywami. Potem jednakże odwrócił się i przestał zwracać na nich uwagę, w tej chwili zdecydowanie bardziej nastawiony na współpracę z mutantami z tego wymiaru.

Summers raczej nie przejmował się ustaleniami zespołu co do taktyki. Jego cel był prosty: dostać się do Instytutu.
- Może zamiast wymyślać dziesięć sposobów na pozbycie się skutków, to może po prostu zajmiemy się przyczyną? - zaproponował. - Wtedy roboty będzie mniej... ta dziecinka potrafi się nieźle maskować, poza tym dzięki urządzeniom nasza obecność także powinna zostać tajemnicą póki nie zaczniemy rozwalać czego popadnie.
- Skarbie – Jessica zwróciła się do Scotta – ja bym mogła tam nawet sama wejść. O ile w ciągu trzech godzin bym wszystkich znalazła włącznie z bossem, to nie byłoby większych problemów dla mnie. I nie chwalę się, po prostu stwierdzam fakt.
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, ... 11, 12, 13  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach