Autor / Wiadomość

[Neuroshima] Inkwizytor Marcus

No dobra, dawaj ocenę i spadaj

1
0%  0%  [ 0 ]
2
0%  0%  [ 0 ]
3
0%  0%  [ 0 ]
4
0%  0%  [ 0 ]
5
0%  0%  [ 0 ]
6
0%  0%  [ 0 ]
Wszystkich Głosów : 0
BLACKSouL
Zabójca Kwadratowych Rzodkiewek



Dołączył: 11 Cze 2006
Posty: 91
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Gdańsk

PostWysłany: Pon 20:34, 12 Cze 2006     Temat postu: [Neuroshima] Inkwizytor Marcus


Ktoś ma coś ciekawego do roboty bo mi się już nudzi na maxa

Dzieciństwo Marcusa było beztroskie i spokojne. Jako dziecko nie wymagał zbyt wielkiej opieki, sam sobie ze wszystkim radził. Ojciec wychowywał go na religijnego człowieka. Od małego wraz z nim czytał Biblię, uczył go modlitw i chodził z nim do kościoła. Gdy wybuchła wojna, syn Josepha McKirkey’a miał już dwanaście lat. Marcus pamięta pierwsze wybuchy. Parę godzin przed buntem maszyn czytał Apokalipsę św. Jana. Uznał to jako znak od Pana, bo spełniła się zagłada świata zapowiedziana w Ewangelii. Do dziś pamięta tamten dzień. Bomby spadały jedna po drugiej. W parę minut wielkie Salt Lake City obróciło się w skażone zgliszcza. Ludzie ginęli. Wszędzie była śmierć. Nawet jego brat zginął. Nie od wybuchu, czymś się zaraził. Była to chyba choroba popromienna. Rodzice na szczęście przeżyli. Nie było łatwo żyć po apokalipsie. Zanim wszystko się jakoś ustabilizowało były ciężkie czasy. By znaleźć coś do jedzenia, trzeba było szukać cały dzień, a większość z znalezionych rzeczy była skażona.

Po paru latach ojciec Marcusa miał kryzys wiary. Przestał wierzyć w to, czego uczył swojego syna. Rosnące w Salt Lake City sekty wykorzystały to i zwabiły go w swoje sieci. Joseph stał się członkiem jednego z fanatycznych kultów wmawiających ludziom, że Moloch to kara dla grzeszników. Sekta pomagała maszynom w zagładzie – zabijała wszystkich innowierców. Podstarzały, sześćdziesięcioletni pan McKirkey pewnego razu wrócił do domu z nożem w ręku. Zabił swoją żonę, ale jego syn zdążył uciec. Było to ciężkie przeżycie dla siedemnastolatka, którego jedynym autorytetem do tamtej pory był ojciec.

Następne trzy lata z życia Marcusa to zagadka. Nie pamięta, albo nie chce powiedzieć co wtedy się działo. Przyjęto, że mieszkał na ulicy po ucieczce z domu. Większość ludzi mówi, że zaszył się między szczury i robił to co one – zbierał rozmaite rzeczy i sprzedawał. Reszta twierdzi, że żył z kradzieży i żebractwa. Ta druga wersja jest bardziej prawdopodobna ze względu na umiejętności złodziejskie inkwizytora. Potrafi on cicho chodzić i niespostrzeżenie wyjmować innym ludziom rzeczy z kieszeni – tego nie można się nauczyć poprzez zbieractwo. Krążą także plotki, że Marcus był w tamtym czasie płatnym mordercą pracującym dla skłóconych ze sobą sekt, co by tłumaczyło jego umiejętności bojowe. To jest największa bzdura jaką zdołali wymyślić mieszkańcy Salt Lake City, którzy mieli okazję oglądać walki inkwizytora. Sam inkwizytor potwierdza pierwszą wersję, ale nikt nie wie czy mówi prawdę.

W wieku dwudziestu lat McKirkey został znaleziony przez stowarzyszenie chrześcijan działających w mieście. Jak go odnaleźli? Marcus mówi, że przyszedł do ruiny kościoła i ukrył tam się na parę dni przed zazdrosnymi o jego zdobycze szczurami. Dwudziestolatek został zwerbowany przez głowę organizacji, księdza Paula Simona. Organizacja działała tak jak przed wojną – jej członkowie odbudowywali kościół, modlili się, odprawiali nabożeństwa, pomagali potrzebującym, itp. Nie było mowy o dostosowaniu wiary do nowych czasów. Aż do pewnego czasu...

Po roku Marcus bardzo zżył się ze stowarzyszeniem, ale nic nie jest wieczne. Organizacja została zaatakowana przez ten sam kult, w którym był ojciec inkwizytora. Teraz chrześcijanie musieli stawić czoła wrogom przy pomocy broni. Przez kilka miesięcy dzielnie walczyli. Właśnie podczas tego okresu Marcus wyszkolił swoje zdolności bitewne. Nauczył się walczyć bronią palną, bronią ręczną i nabył umiejętności przywódcze, ponieważ nieraz musiał dowodzić organizacją podczas walki.

Niestety po kilku miesiącach walki stowarzyszenie musiało się rozbić na kilka mniejszych podgrup. Każda z nich próbowała jeszcze jakoś stawić czoła sekcie, ale to nie dawało żadnego skutku. Marcus przetrwał wraz z umierającym już, siedemdziesięcioletnim Paulem Simonem, kaznodzieją John’em i medykiem Clint’em Omarly’m Regan’em zwanym Ezekielem. Zanim Paul wyzionął ducha, wyświęcił Marcusa na księdza. Nie było to może takie święcenie jak za dawnych czasów, ale w zupełności wystarczało, by McKirkey czuł się kimś. Wraz z Clint’em stawiali czoło mniejszym kultom. Udało im się zniszczyć wiele z nich, ale przybywało coraz więcej. Z powodu ogromnej ilości wrogów w rodzinnym Salt Lake, Marcus wraz z swoimi przyjaciółmi musiał uciekać.

Cała trójka błąkała się po okolicznych osadach szerząc chrześcijaństwo. Nieraz byli nie przyjmowani przez ludność i wyganiani na pustynię, innym razem byli goszczeni, motywowali ludzi do pracy i pomagali potrzebującym. Dzięki nim wiele osad się wzmocniło, nie tylko materialnie, ale także psychicznie.

Jeśli mówimy już o wspomaganiu ludzi, słyszałeś może o obronie Louisville przed grupą mutantów? Nie? To ci opowiem. Marcus, Ezekiel i John bronili wioskę przed zorganizowanym atakiem mutków kierowanych przez mesmerytę. Jak to zrobili? Nie słyszałeś o tym, jak walczy Marcus? Wykorzysta każde ziarenko piasku by przewyższyć szalę zwycięstwa na swoją stronę. Mutanty zostały przez niego najpierw podpalone, te które przeżyły weszły w kolejną pułapkę – głęboką kałużę pod wysokim napięciem. Inkwizytor wykorzystuje broń palną w ostateczności, woli się z nim pobawić, niż zabijać go paroma celnymi strzałami. Dlatego uważaj, jeśli nie znajdujesz się w pustym pokoju miej oko na wszystkie elementy otoczenia. Nie wiadomo kiedy Marcus coś wykorzysta...

Powróćmy do jego historii. Gdy inkwizytor dotarł do Vegas, jego kumpel John zajął się tam odbudową kościoła, przez co przestał podróżować z swoimi przyjaciółmi. Z powodu wielu wrogów, jakich Marcus sobie narobił tępiąc wyznawców bożków szczęścia, musiał on opuścić miasto tysiąca neonów i wraz z Ezekielem wyruszyć gdzie indziej. Teraz prawdopodobnie błąka się gdzieś po pustyniach Nevady, albo rozpoczął swoją wyprawę do Miami. Zawsze chciał tam jechać...

Brat miłosierdzia
Pewnie myślisz, że Marcus to kolejny koleś zżynający twardziela. Muszę cię rozczarować. Tak nie jest. Inkwizytor pomaga ludziom w potrzebie, zawsze da głodnemu jeść, spragnionemu pić, itp. Motywuje miasta do działania i odbudowy, jest przeciwko Tornado i innym świństwom, przez które nasza cywilizacja ginie. Większość ludzi uznaje go za totalnego świra, ale niektórzy wierzą w to co mówi. Ta mniejszość potrzebuje takiego wsparcia, a Marcus wie jak je zapewnić. Jeśli rozpoczniesz z nim rozmowę, bądź pewny, że nazwie ciebie „bratem”. Do kobiet zazwyczaj mówi „dziecko”. W jego wypowiedzi są wplecione cytaty z Biblii lub jej nauki. W przeciwieństwie do wielu kaznodziei, inkwizytor mówi rzeczowo i nie zanudza gadkami o bogach skarpetek i mutantach, którzy są aniołami bez skrzydeł. Mimo że pochodzi z Salt Lake City, bardzo się różni od tamtego społeczeństwa. Może nie widać tego na pierwszy rzut oka, ale po dłuższej rozmowie dostrzeżesz różnice.

Żądny krwi heretyków inkwizytor
Nie byłbym taki pewny, czy ci pomoże. Jeśli czcisz inne bóstwa, obrazisz jego Pana albo jesteś mutantem, spodziewaj się zmiany w jego osobowości. Marcus cierpi na rozdwojenie jaźni. Mówiłem ci już o jego pierwszej, jaśniejszej stronie, czyli „bracie miłosierdzia”, a teraz powiem o tej drugiej, bardziej mrocznej, czyli „inkwizytorze”. Zawsze podczas walki lub w ekstremalnych sytuacjach Marcus się zmienia – za wszelką cenę usiłuje zabić wroga w jak najbardziej widowiskowy sposób, jest bardziej agresywny i gwałtowny, nie pomaga nikomu, nawet przyjaciołom, choćby umierali. Troszczy się wtedy tylko o siebie. Zazwyczaj działa on tak tylko wtedy, gdy ma do czynienia z jakimś przeciwnikiem Kościoła, np. głową kultu. Nie zobaczysz go codziennie w takim stanie. Wspominałem o obronie Louisville? Tak? Więc wiesz co on potrafi jako inkwizytor. Teraz wiesz dlaczego go tak nazywają...

Wygląd
W razie czego powiem ci jak wygląda, byś nie popełnił błędu i przypadkiem go nie zaczepił. Marcus jest niskim mężczyzną (172cm) o krępej budowie. Nie żebym przesadzał, że od razu jest gruby. Zrobił mu się brzuch, ale nie aż taki wielki jak u mojego brata. Widziałeś go? No to wiesz, co dla mnie znaczy „bycie grubym”. Rozpoznasz inkwizytora po charakterystycznej budowie głowy – jest ona szersza i krótsza, coś na wzór krasnoludów z opowieści fantasy. W ogóle po co ci o tym mówię. Pewnie i tak ich nie czytałeś. Twarz księżulka ma posępny wyraz i jest poniszczona skutkami wojny i wielu chorób. Kolejnym znakiem szczególnym dla Marcusa jest jego uczesanie – jest łysy, ale po bokach i z tyłu głowy rosną mu długie włosy dochodzące do ramion. Dziwaczna fryzura, ja bym się bał z taką pokazać w moim mieście... Jeśli nie go po niej nie rozpoznasz, ostatnim ratunkiem dla ciebie może być jego tatuaż – czarny krzyż przechodzący przez prawe oko. Marcus zawsze nosi na sobie stary oficerski płaszcz, prawdopodobnie z czasów II Wojny Światowej. Słyszałem, że znalazł go w ruinach muzeum kolekcjonującego rzeczy z tego okresu. Oprócz ubioru znalazł tam także replikę starych odznaczeń. Wmawia każdemu, kto kwestionuje jego zdolności przywódcze i umiejętności bitewne, że jest generałem. Większość ludzi w to wierzy i tylko nieliczna grupa żołnierzy i weteranów potrafi rozpoznać sfałszowane odznaki. Na szyi ma sporych rozmiarów krzyż, którym rozgrzesza ludzi.

To już wszystko co ci mogę o nim powiedzieć. Więcej rzeczy możesz dowiedzieć się od ludzi z Salt Lake i Vegas. Może nawet sam go spotkasz i będziesz miał okazję z nim porozmawiać...
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)


 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach