Autor / Wiadomość

[D&D] Motyką i mieczem vol.1

Kairon Askariotto




Dołączył: 14 Kwi 2006
Posty: 312
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:54, 29 Maj 2006     Temat postu: [D&D] Motyką i mieczem vol.1


Na wstępie kilka rzeczy które trza powiedzieć Razz
A więc na początku
Jak pisać no więc:
ruchy, wasze akcje i takie tam piszta jak chceta Very Happy/czytaj kursywy, pogrubienia, kolorki (na jęzoki;) )i wszelkie inne chimery dozwolone, wszak każdy ma swój styl, i niech tak zostanie Wink Very Happy
wasze gadki piszcie zaczynając od tego to znaczka – tu pisz to co mówisz – takim też znaczkiem kończcie wasze kwestie mówione
a co do waszych myśli, czyli tego co mówi, ale inni tego nie słyszą bo to tylko myśli to wrzucajcie to w ( ) Wink
co do formy czyli osoby to niech będzie ta wygodniejsza dla was Very Happy tylko prosił bym o stałość jak zaczniecie w 3-iej to piszcie dalej w 3-iej Very Happy chyba ze komuś wygodniej w pierwszej to niech ciągle daje tą pierwszą osobą Wink

Coś jeszcze hmm jakieś pytania to wiecie najlepiej gg, tlen Razz choć PW tez być może Very Happy

Skąd takie postanowienia - z pracy ... jak człek przez 11 godzin wydycha azotany i takie tam to mu na mózg pada Wink
A jakie to wnioski
To ma być zabawa a podczas zabawy macie się dobrzy bawić wy i dać innym dobrze się bawić, czyli to się mnie także dotyczy Wink ... czyli bawcie się i ja się pobawię ...

A i jeszcze jedno [/color]Ouzaru [color=white]... przepraszam .. chyba będziesz wiedziała za co ... btw jesteś pierwszą osobą nie z mojej rodziny, która to słysz raz drugi/ czytaj zaznacz w kalendarzu ja zaznaczyłem ...P.S. to słowo i tak nic nie zamienia, ale można je czasem powiedzieć/napisać Razz


A teraz nie smęcąc dalej zaczynamy Very Happy

Motyką i Mieczem – vol.1

Wstęp
3 dzień drugiego dekadnia, miesiąc Tarsakh wg kalendarzaHarptosa


Niebo już od dłuższego czasu nabierało kolorytu, ciemny granat odchodził a miast niego błękit, czerwień, pomarańcz i wszelkie inne ich mieszaniny poczęły się pojawiać. Świt powoli nastawał, koguty piać poczęły budząc niewyspanych mieszkańców wsi i mniejszych miasteczek. Ktoś wyraźnie niezadowolony rzucił butem, swoim ostatnim w stronę skrzeczącego ptaka, lecz widać nie miał dobrego oka, bowiem kogut nie dość, że nie umilkł to jeszcze nagłośnił swoje śpiewy.
Tak zaczynał kolejny zwykły dzień w Tearv, małej wiosce w lesie Pustelnika na południe od traktu Mantikory.
Czas biegł nie upłakanie tak więc po chwili dało się słyszeć poranne rozmowy pierwszych niezbyt zadowolonych mieszkańców wsi.

---

- A witam zapłotnika Co znowu nie wyspani, dalej ten rastafanista tańcował co rana. Psy mu na łba spuścić.- Rzekł przygrubawy, zarośnięty mężczyzna koło 40-tki odziany w brudne, potargane gdzieniegdzie lniane spodnie i taką też samą koszule. W między czasie dysząc i mrucząc pod nosem poczłapywał z pełnym wiadrem, którego zawartości lepiej byłoby nie poznawać jeśli jest się człowiekiem o słabym żołądku. A w chlewiku tym, bo takie określenie najlepiej pasowało do tego budyneczku cała jego trzódka już szaleć radośnie poczęła słysząc swego "chlebodawcę".
Na te słowa sąsiad odziany podobnie jak tamten, ale wychudzony za to na podobieństwo szkieleta i odrzekł krótko.
- A posłał żem blaszaki ale on z nim piewać zaczęły. A niech mu to jego zielsko lodowe kropidło tego lata rozniesie, to przynajmniej raz jeden o pianiu kura się zwłokę z wyra.- Po tych słowa każdy jeszcze bardziej zawodząc poszli w swoje strony, nie patrząc jak wielu innych na niebo które bez chmurnie ich witało wieszcząc piękna pogodę dnia dzisiejszego.

---

Tym czasem rastafanista, o którym tyle mówiono a który nosił imię Zetteusz leżał teraz na porąbanych drwach na opał zimowy. Odpokutowywał właśnie zabawy dnia wczorajszego którego skutki będą mu jeszcze dokuczać przynajmniej do wczesnego popołudnia. Jedyne co go w tej chwili odróżniało od trupa rzuconego gdziekolwiek to głośne chrapanie i jego odruchowa reakcja na promienie porannego słońca padające na jego twarz. A ów reakcja to po prostu przewrócenie się na bok drugi, z dala od tych porannych katuszy, na nieszczęście swoje bele krótkimi było tak więc w połowie obrotu głuchy dźwięk rozszedł się po okolicy a sam Zatteusz leżał na ziemi tuz obok swej kosy ulubionej.

---

Także coś w tych godzinach poranne promienie słoneczne padły na twarz Jurgena, dając mu znać że ma jeszcze trochu czasu, bowiem dopiero koło godzin bliskich południa musi się znaleźć w gospodzie Pod Kozim Łbem. Małej lokalnej karczmie, miejscu gdzie wszyscy wszystkich znali, pili, jedli a wieczorami trwały zabawy do późnych godzin nocnych i w miejscu gdzie każdy nowy zagląda jeśli tylko zjeży w progi Tearv. Tak wiosce małej na tyle że każdy wie o każdym wszystko i każdy każdemu niemalże rodziną. Miejscu gdzie centrum to kilka domów na krzyż ustawione a cała reszta rozsiana jest po okolicznym lesie, wiosce tak małej, że na połowie map jej nie ma i tylko poborcy podatkowi wiedzą gdzie ich szukać. Tak to była Tearv dom Jurgena i Kitty, która teraz wtulona w niego po nocnym koszmarze leżała w jego łóżku, jak zwykle całkiem naga. Poranne słońce nie wywierało na niej żadnego efektu dopiero zapachy śniadania w okolicach wczesno przedpołudniowych będą wstanie sprawić, że wstanie. Jurgen dobrze wiedząc o tym wszak nie od dziś tak jest, przewrócił się plecy i patrząc w sufit wspomniał wczorajszy wieczór kiedy to ludzie w gospodzie mawiali o krwawych potworach na północy, o tym jak je przetrzebił niejaki Czerwony Topór i o tym że tak skromnego człeka Purpurowe Smoki nie miały w swych szeregach już od dawna. Po za tymi gadkami od których to głowa mogła rozboleć nie jednego, Jurgen dobrze spamięta tamten dzień, bowiem tak sutej zapłaty od wielu miesięcy żeby lat nie powiedzieć nie przynieśli z Kitty do domu, wszak dwadzieście smoków toż to więcej niż obydwoje przez dwa miesiące dostają. A wszystko za sprawą jednego z jegomości, który do Koziego Łba zawitał głosząc te wieści, które to szybko podłapali lokalni i dodając to, to tamto rozgłaszali na lewo i prawo.

---

Tego samego też ranka tyle, że dużo dalej na wschód od stolicy Cormyr’u młody półlef w końcu dotarł do małej mieściny, gdzieś w połowie traktu mantikory między Daurlun a Suzail. Lekko nie wyspany kroczył dalej mijając kilku chłopów idących w pola, a którzy mu się bacznie przyglądali, kierował się niesiony widokiem wysokiej wierzy, która mocno kontrastowała na tym pagórkowatym terenie o niskiej zabudowie. Mijając kolejne budynki które to były często połączeniem domów mieszkalnych i obór dla zwierząt rolnych, szybko sobie uświadomił, iż tu na pewno zatrudnienia nie znajdzie. Dzieci nie było widać na ulicach jeszcze wcale, ale czemuż się dziwić wszak świtania niedawno pora była. W końcu jego starania nagrodzono i jego oczom ukazała się świątynia, nie tak wysoka na ją wyglądała z daleka , w połowie murowana w połowie drewnem wykończona, nie porażała majestatem, lecz miała w sobie lokalnego ducha. Gleid dostrzegł nieco już wyblakły i zatarty symbol czerwonej róży na tle kłosów zboża, nie znał tego boga, lecz obrazu skojarzył mu się on z rolnictwem i swoistą łagodnością. Stojąc jeszcze przez chwilę na środku placu będącego swoistym centrum tej mieściny, której zabudowę można śmiało przyrównać do wiochy zabitej dechami jak to ludzie niekiedy mawiają, rozejrzał się wokoło. I wtedy to dostrzegł rzecz nie codzienną, stojącego pośród świń, nieopodal klasztornego budynku goblina czytającego jakąś książkę.

---

Ten Dzień nie był łatwym dla Karlesnopresktagnetdepilnusanaelpip’na wpierw pobudka przed świtaniem, potem szybkie śniadanie i bieg przez niemalże całą długość klasztoru, który to choć nie jest dużych rozmiarów to zawiłość jego korytarzy dorównuje najznamienitszym labiryntom, o których nie jedno Pan Bu jak o nim Ojciec przełożymy mawia czytał. Niewyspany po wczorajszych modłach w których zmuszony był uczestniczyć, ziewnął przeciągle na książką i raz jeszcze spojrzał na swoje świnki, lecz nie widząc by któraś z nich jakoś większej reakcji przywiązywała do otaczającego ja świata, powrócił do lektury buszującego w kłosach pszenicznych.
Zobacz profil autora
Arango
Promyczek



Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:24, 29 Maj 2006     Temat postu:


Jurgen

Zbudził się i znowu u jego boku spała Kitty. I jak zwykle całkiem naga. Musi tej dziewczynie wytłumaczyć, że jest już za duża na takie pomysły. Tylko jak, jak ? Leżał dalej, udając że śpi i rozmyślał.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Pon 23:33, 29 Maj 2006     Temat postu:


Kitty

Słońce pojawiło się już nad horyzontem i swymi pierwszymi promieniami starało się osuszyć poranną rosę na łąkach. Ptaki koncertowały od kilku godzin, teraz także dołączył do nich stary kogut. Jednak te dźwięki nie były w stanie obudzić rudowłosej, która jak zwykle musiała teraz odespać ciężką noc. Niemal jak co dzień obudził ją w środku nocy koszmar i nie mogła długo zasnąć. W końcu podreptała do swego brata, Jurgen'a i dopiero wtulona w niego przysnęła parę godzin wcześniej. Tym razem nic jej się nie śniło, jednak przez sen coś ją zaswędziało. Na wpół śpiąco skuliła się i podrapała w kostkę, uderzając przez przypadek Jurgen'a kolanem...
Zderzenie nieco ją rozbudziło, podniosła głowę i spojrzała na niego. Leżał niewzruszony, wszak miał pół boku już w takich siniakach. Gapił sie w sufit i rozmyślał nad czymś.
- Oj.. Pseplasam... - stwierdziła swym naśladującym dziecinność głosiekiem i uśmiechnęła się słodko. - Nie śpisz już? - spytała dalej się drapiąc. Pod palcami wyczuwała małe kuleczki, które ją trochę piekły i szczypały.
Zobacz profil autora
Arango
Promyczek



Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 0:27, 30 Maj 2006     Temat postu:


Jurgen

Kolano dziewczyny trafiło go w jeden ze starych siniaków, on jednak nawet nie drgnął. Miał czas przywyknać, że jego lewy bok jest cały obolały, a nawet podrapany i pogryziony. Kitty brała czasem do łóżka swoich leśnych ulubieńców, a ci nie wiadomo czemu upatrzyli sobie Jurgena jako główny i jedyny cel.
Na słowa dziewczyny odwrócił sie w Jej stronę. Mała twarzyczka z wystajacymi kośćmi policzkowymi, zmarszczony piegowaty nosek i równie piegowate policzki. I oczy, które wydawały sie ogromne i zielone jak morze. Potrzasnął głową i przykrył Kitty kołdrą
- Czas wstawać - mruknął i usiadł na łóżku
Zobacz profil autora
Taketa
Leśny Duszek Optymista



Dołączył: 22 Maj 2006
Posty: 8
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 0:40, 30 Maj 2006     Temat postu:


(

Gobas środek tego placu warcholego swą dupą zajmuje.
W zakłady iść mogę, iż w chwile smród od niego poczuje.
Pomyślałby któryś swym sposobem 'Też mi coś wielkiego'.
Choć pewnie w żadnym mieście nie obaczycie takowego.
Żem się w te okolice podróżą trudził niezwykle srodze.
Szukając odpowiedniego mi drewna na trudnej drodze.
Drewno to podobno, znaleźć w tutejszych lasach można.
Giętkie Ci ono niczym dziewica w ramionach trwożna.
Lecz twarde jak wielkie postanowienie prawego kapłana.
Pości on brak młodej dzierlatki w łożu z każdego rana.
Z tego to drewna łuk wspaniały chce mi się zbudować.
Co pozbawiony cięciwy będzie kształt "C" przyjmować
W kraju mym do strzelania, konni zwykli takich używać.
Z powodu wygięć końców, zaczeli refleksem go nazywać.
Tu jednak wyobraźnia ich zakonczyć się pewnie musiała.
Gdyż żadna z pieszych jednostek takowej broni nie miała.
Przy moim wzroście wielkim i posturze wyszczuplonego.
Przyda się łuk co modyfikacją jest wyżej wspomnianego.
Co ramiona ma długie niczym nogi rozochoconej pannicy.
To tutejszych marka , łuki długie jak i dłudzy są łucznicy.
Lecz przez refleks, strzały niesie dalej niż z łuku długiego.
Tajnik to jednak zapewnienie drewna nań odpowiedniego.
Pozatym róg zwierza co staje wojownikom w gardle ością.
Wzmocni on konstrukcje łuczyska samego z pewnością.
Taka to powstanie ciekawa hybryda południa i północy.
Mimo łucznika niwielkiej siły to o właśnej potężnej mocy.
Lecz najpierw już wiele razy wspominane drewno zdobędę.
Bez tego materiału gorzej niz skończony pijak się obędę.
W tym małym mieście kolejna ma przystań w tej podróży.
Zrobie i sprzedam strzały, niech czas mi się tu nie dluży.
Od cedru do jesionu pare desek drewna sobie zakupie.
Z każdej z nich kilka perfekcyjnych promieni wyłupie.
Tak aby tuzin takich każdego rodzaju się u mnie znalazł.
To że dwanaście to liczba ich dobra, ktoś kiedyś wynalazł.
I dorobie opierzenia dobrego z lokalnego ptactwa białego.
Bo z innych kolorów trafią do kłusownika leśnego jakiego.
Samych grotów różność ogromną posiadam ze soba stale.
Na takowe strzały niech to szpikulce ostre będą niebywale.
I tak z każdej deseczki zrodzi sie komplet istnie niszczący.
Monet ilości jakiej od kupca zarządam za tuzin oczekujący.
I tak mam nadzieję pakując troche ,mego własnego grosza.
Może i uzbieram tego brunatnego grosza z pół całego kosza.
I wszystko w jakiejś karczmie tutejszej chyba wykonam.
Mam nadzieję ze trafią siękupcy inaczej z glodu tu skonam.
Niech strzał około setki w jeden tydzien tutaj zrobie.
Na ten szczytny cel troche koron z saiewki wyskrobie.
Lecz napoczątek działania podejme w kwaterunku celu.
Ale kogo spytać? Ludzi tu przecie nie bardzo teraz wielu.
Chyba że ten goblin świniopas mi w problemie pomoże.
Rzeknij jeszcze Boże że porozumiewać się wspólnym może.

)

-Czy czasem Ci coś wiadomo zielony przyjacielu o tym gdzie dostać można tutaj pokój ? I co ważniejsze gdzie mieszka drwal lub gdzie położony jest tartak ?
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 0:46, 30 Maj 2006     Temat postu:


Kitty

W odpowiedzi dziewczyna ziewnęła i przeciągnęła się wymownie. Jurgen widząc to pokręcił jedynie głową, jak miał w zwyczaju robić, gdy już mu zaczynało brakowac sił do tej rudej dziewuchy. Ta roześmiała się radośnie i wyskoczyła spod kołdry przebiegając boso i nago przez chałupkę do kufra z jej ubraniami. Przetrzepała całą jego zawartość i rozrzucając rzeczy dookoła siebie poczęła wybierać i wybrzydzać. Przebierała się tak i stroiła parę minut, lecz w końcu i tak założyła to, w czym wczoraj biegała po polu. Krótka sukieneczka nosiła liczne ślady częstej używalności - a to w postaci plam od jagód, trawy oraz wielu przedarć... Kitty przeczesała swoje długie do łopatek lekko kręcone rude włosy i dość wprawnie je zaplotła w dwa warkoczyki. Związała je jakimiś kawałkami rzemienia choć i tak było wiadomo, że do wieczora je zgubi i się rozczochra na nowo...
Wstała zadowolona z siebie i zostawiając cały ten bałagan skierowała się do drzwi. Jednak Jurgen już tam stał i nie miał zamiaru jej wypuścić, nim dziewczyna po sobie nie posprząta. I tak miał dość roboty i bez jej ciągłego bałaganienia... Kitty znała doskonały sposób na brata, więc na pewniaka szła dalej. Nagle otworzyła szeroko oczka i wskazała na jego posiniaczony (i nie tylko) bok.
- Ojej! Co ci sie stało? - zapytała zmartwiona i podeszła do niego dotykając go delikatnie. - Boli? - spytała i nie czekając na odpowiedź szybko dodała - Kitty pocałuje, żeby nie bolało...
To mówiąc zbliżyła usteczka do jego boku, choć nogami była już gotowa do szybkiego manewru "za drzwi nim złapie".
Zobacz profil autora
Arango
Promyczek



Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 241
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Kraków
Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 8:31, 30 Maj 2006     Temat postu:


Jurgen

Znał jednak te podchody. Pochylił się zagarnąl Kitty w pasie i wierzgającą zaniósł na stos ubrań przed chwilą wyrzucony przez Nią ze skrzyni. Podniósł jedną brew i bez słowa wskazał palcem na pobojowisko. Nie słuchając protestów odwrócił się i wyszedł z chałupy.
Pomimo wczesnej pory słoneczko świeciło prześlicznie i dość mocno już przygrzewało. Wolnym krokiem skierował się do studni. Kolejnymi wiadrami wody zmywał z siebie resztki snu, gdy usłyszał cichy chrzęst piasku, którym wysypane było podwórko.
Kątem oka zobaczył Kitty stojącą z palcem przyciśniętym do czubka nosa i przyglądającej się jego ablucji. Sukienka , w którą była ubrana była za krótka i miała stanowczo za dużo pęknięć jak na gust Jurgena, więcej odkrywała niż zasłaniała.
Powoli wyciągnął jeszcze jedno wiadro wody i wolniutko odwrócił sie do dziewczyny. Zorientowała się w jego zamiarach i poderwała do ucieczki, ale w tym momencie dosięgła Jej struga lodowatej wody. Pisnęła tylko i zamarła w pół kroku.
- To za latanie z gołym tyłkiem po chałupie. Przebierz się w tę jasną, pomożesz mi dzisiaj w karczmie. Wysusz tę, zaniesiemy do Kateriny, poceruję ją - uśmiechnał się do siebie na wspomnienie ślicznej karczmarki.
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 9:16, 30 Maj 2006     Temat postu:


Kitty

Stała przez chwilę oceikając lodowatą wodą i kipiąc czystą wściekłością. Nie rozumiała, co mu tak przeszkadzało ciągle. Ostatnio podobnie oberwało jej się za takie bieganie po polu i lesie... Strużki wody spływały po niej, mokre warkoczyki przylgnęły do rozpalonej szyi. Kitty zacisnęła pięści i ciskając w niego zielonymi piorunami swego spojrzenia wybuchła:
- Ty się chyba na mnie uwziąłeś?! Jesteś najniedobrzejszym bratem na śwecie!
Jurgen spojrzał się na smarkulę, a ta tylko szybko czmychnęła przed nim do chałupki. Zostawiając mokre ślady na podłodze poczłapała do kufra, w jej oczach lśniły łzy. Ukucnęła, grzecznie wszystko zebrała z podłogi i z trudem zaczęła ściągać z siebie nie dość że przyciasną, to jeszcze całą mokrą sukienkę. Tak dokładnie oblepiała ona ciało dzoewczyny, że samo zdjęcie ociekającej wodą szmatki zajęło jej sporo czasu. W końcu Kitty była już od niej uwolniona, poderwała się i poszła wytrzeć się w jedną z koszul Jurgen'a. Osuszyła ciało zostawiając kilka smug brudu na jasnym materiale i wróciła do swojej skrzymi założyć sukienkę. Dobiegło do niej ryknięcie z podwórza nakazujące się jej pośpieszyć. Szybko założyła przez głowę sukienkę, złożyła wszystko i wylazła przez okno po drugiej stronie domu. Przespacerowała się po podwórzu kopiąc kamienie i strasząc kury...
Zaczęło do niej docierać to, że Jurgen znowu idzie do pracy i będzie się przymilał do karczmarki. Skrzywiła się i mocniej kopnęła kamień, który trafił kurę. Ta krzyknęła coś po kurzemu i uciekła. (Ups...) - pomyślała Kitty i na wszelki wypadek wdrapała się na drzewo nieopodal.
Zobacz profil autora
MrZeth
Prince of Darkness
Prince of Darkness



Dołączył: 13 Kwi 2006
Posty: 511
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: diabły uciekają (Wrocław)

PostWysłany: Wto 9:43, 30 Maj 2006     Temat postu:


Zetteusz:

Nie wiem, co się MGowi nei podoba w jednorazowej zapalniczce z krzesiwa i huby Razz

-Psia jego...- machnął w kierunku słońca. -Pan i Władca Na Końcu Świata rozkazuje ci kulo płomienista cofnąć się w imię wyżej określonego dobra mojej drzemki...- wybełkotał, po czym pomroczność jasna wzięła górę nad zmysłami i Zetteusz znów runął na wznak rzucając jeszcze "Dobry pies".

[---]

Znów otworzył oczy. Warknął, sapnął, podrapał się po potylicy, wsparł na kosie i wstał z nieskrywanym trudem. Jedna ręka powędrowała po drewnie w poszukiwaniu oparcia. Znalazła. -Pierwszy krok za mną... teraz będzie już tylko trudniej...- burknął do siebie, a może do kosy... kto wie? Wreszcie "wyprostował się", o ile wykręcenie w siedmiu miejscach można nazwać pozą wyprostowaną. Zetteusz skupił się i postawił nogę naprzód. -Who's da man? WHO'S THA MAN?- warknął do siebie i odzyskał wreszcie postawę właściwą do homo-sapiens... po czym znów runął na plecy.
-Nie wstanę do jutra... chyba, że...- rozradowany sięgnął do plecaka po "awaryjnego skręta". Dobył krzesiw i po chwili pracy podpalił. Kilka wdechów i nogi same postawiły go do "wyprostu". -It's a kind of maaagic...- nucił, idąc w stronę, w którą prowadziła go faza. -It's a kind of MAAAGIIIC!- jęczał idąc dalej. Wreszcie cios ciśniętym przez kogoś butem utwierdził go w przekonaniu, że talentu muzycznego nie posiada, but zaś potraktował jako skwitowanie swej kariery muzycznej i cisnął za siebie. Postąpił jeszcze dwa kroki naprzód, by natknąć się na "niewidzialna ścianę". Ta powiedziała mu "Zmierzaj na wschód! Zawsze na wschód!"
Zetteusz obrócił się na zachód. -Wynoś się z mojej fazy!- burknął. I strząsnął głowę - naprzeciw jego facjaty była... ściana. Dotknął jej ręką i zastukał. Prawdziwa. oczy powędrowały ku górze. "Pod Kozim Łbem"... -Czemu nie?- mruknął i już szukał wejścia, gdy dostał... kurą po twarzy. Chwycił ptaka i spojrzał w górę. -Takiej fazy to jeszcze nie maiłem...- spojrzał na kurę, a ta szybko oswobodziła się i zwiała za budynek.
-Dobra...- powiedział spokojnie i zaciągnął się raz jeszcze. -Czy mógłby mi ktoś łaskawie powiedzieć, co jest na serio, a co należy do sfery mej fazy?- zapytał retorycznie powietrza z prawej i z lewej strony. -Dziękuję, jesteście zbyt uprzejmi.- obrócił się w kierunku drzewa. -A może TY mi powiesz, gdzie się znalazłem, co?- zapytał, nie wiedząc, ze na drzewie ktoś już siedzi...
Zobacz profil autora
Ouzaru
Blind Guardian



Dołączył: 12 Kwi 2006
Posty: 788
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dunbar, Szkocja
Płeć: Kobieta

PostWysłany: Wto 10:21, 30 Maj 2006     Temat postu:


Kitty

Do karczmy mieli na szczęście blisko, więc dziewczyna polazła tam sama, bez tego niedobrego Jurgen'a - dawało jej małą przewagę z karczmarką. Siedząc na drzewie w jakże by innej niż krótkiej sukience, machała nogami i przyglądała się jakiemuś typkowi. Zabawny człowieczek gadający ze ścianą rozbawił ją i dźwięczny śmiech uniósł się po okolicy. Słysząc pytanie, uznała, że jest skierowane do niej. Zastanowiła się chwilę i bez namysłu krzyknęła na dół:
- Pseplasam, ale braciszek nie pozwala mi rozmawiać z obcymi! Ja jestem Kitty!
Stwierdzając to uznała, że już obcy sobie nie są i zaczęła wyrzucać z siebie potok słów opisujący połowę jej życia, którego zwieńczeniem było stwierdzenie:
- No i właśnie wtedy oblał mnie wodą i dlatego tu siedzę. A ty co tam robisz na dole?
Zobacz profil autora
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2, 3  Następny

 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach