Autor / Wiadomość

Gildia Stary Dobry Gracz zaprasza

fds
Pechowy Wiewiór



Dołączył: 15 Mar 2006
Posty: 319
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Warszawa

PostWysłany: Wto 17:11, 25 Lip 2006     Temat postu: Gildia Stary Dobry Gracz zaprasza


Ściskając w ręku podartą karteczkę, idziesz ulicą i rozglądasz się z uwagą. Chodziłeś już tędy mnóstwo razy a jakoś nie możesz sobie przypomnieć, żebyś już kiedyś widział siedzibę tej dziwnej gildii, od której dostałeś właśnie zaproszenie. Z niepokojem jeszcze raz czytasz karteczkę. „Stary Dobry Gracz zaprasza. Wstęp z zaproszeniem bezpłatny. W bilet nie jest wliczone wyżywienie. Ubezpieczenie na życie proszę sobie zapewnić we własnym zakresie. Siedziba gildii jest niezmieniona od ponad 200 lat. Jesteśmy ciągle w tym samym dobrze Ci znanym miejscu.” Niżej jest napisany adres, gdzie mieści się gildia. Bardzo dziwne. Mieszkasz w tej okolicy od urodzenia a nigdy nie zauważyłeś budynku żadnej gildii. Odczytując po drodze numerację budynków nagle ze zdumieniem odkrywasz, że to ten adres. Zaaferowany poszukiwaniem adresu dopiero teraz z uwagą oglądasz budynek w którym niby ma się mieścić SDG.

Widzisz starą kamieniczkę. Czasy swojej świetności miała chyba właśnie te 200 lat temu kiedy gildia się tu przeniosła. Ze ścian już dawno poodpadała farba. Tynk zresztą w znacznej mierze też. Większość okien jest zabita deskami, a na tych nielicznych które posiadają jeszcze okna widzisz gruba warstwę nagromadzonego brudu. Zupełnie jakby od dawna tam nikt nie mieszkał. Dziwisz się, że jeszcze nie zburzyli tego budynku. Na pierwszy rzut oka wydaje Ci się, że cała konstrukcja grozi zawaleniem. Na drugi i trzeci zresztą też. Po chwili zauważasz ludzi wchodzących i wychodzących z budynku. „Skoro oni się nie boją tam wejść to chyba ja też mogę.” - myślisz. Próbujesz podjąć decyzję co do tego czy warto się narażać wchodzeniem do tej ruiny. Spoglądając po twarzach mijających Cię osób nagle ze zdziwieniem zauważasz, że łatwo możesz ich podzielić na dwie grupy. Jedną stanowią ci, którzy pewnym krokiem wchodzą albo wychodzą z budynku. Druga grupa omija budynek nie zaszczycając go nawet pojedynczym spojrzeniem. Zachowuje się wręcz tak jakby go nie widziała. „Czyżbym, ja też należał wcześniej do tej drugiej grupy? Zanim otrzymałem zaproszenie?” Stojąc tak blisko wejścia do budynku i rozglądając się po ludziach zwracasz uwagę na jeszcze inne osoby. Podobnie jak Ty ze zdziwioną miną stoją w okolicy i z niedowierzaniem patrzą raz na obskurną kamienicę a raz na jakąś karteczkę trzymaną w spoconych dłoniach. „Oni chyba tak samo jak ja dostali zaproszenia. Przynajmniej nie będę tam jedynym nowym.” Nagle jedna z tych osób z zaciętą miną i z przerażeniem w oczach rusza w stronę wejścia do budynku. Staje pod drzwiami, waha się chwilkę, po czym naciska starą ogromną, żeliwną klamkę i z widocznym trudem oraz słyszalnym skrzypieniem otwiera drzwi. Rzuca jeszcze tylko przez ramię tęskne spojrzenie na pełną ludzi ulicę i wchodzi do budynku. „No nie, jak on wszedł, to ja też wejdę.” Nie tylko Ty podjąłeś teraz taką decyzję. Zanim drzwi zdążyły się zamknąć z głośnym skrzypieniem, już następne osoby zaczynają tam wchodzić. Może to i dobrze. W kupie zawsze raźniej. Mając nadzieję, że w środku nie spadnie Ci na głowę żaden kawałek sufitu wchodzisz razem z innymi do środka.

Pierwsze co uderza Cię w środku to zapach kurzu i starego spleśniałego drewna. Rozglądasz się z obawą po suficie ale wygląda na to, że wszystko co mogło od niego odpaść dawno to już zrobiło. Zresztą potykasz się o jeden większy fragment sufitu leżący w tej chwili na środku korytarza. Przed upadkiem chronią Cię plecy jakiegoś jegomościa. Innymi słowy wpadasz na jakiegoś dobrze zbudowanego starszego pana. Wybąkujesz coś w przeprosinach, gdy potrącony pan się odwraca. Jest to osoba pod czterdziestkę, z równo przystrzyżoną brodą i o dziwno uśmiechająca się do Ciebie. – Pierwszy raz tutaj? – słyszysz – Łatwo rozpoznać nowych, bo każdy się o coś przewraca. – Mężczyzna wybucha śmiechem. – Jeśli jesteś tu pierwszy raz, to powinieneś iść w górę tych schodów. Na pierwsze piętro – tu mężczyzna wskazuje stare drewniane schody – i wejdź w pierwsze drzwi na lewo. Chętnie bym Cię tam zaprowadził ale się akurat śpieszę.- Zanim zdążyłeś podziękować, mężczyzna się odwrócił i udał się w kierunku wyjścia. W takim wypadku chyba powinieneś się pośpieszyć. Uważnie patrząc pod nogi zbliżasz się do schodów. Jeśli stamtąd wydawały Ci się stare i zniszczone to teraz wyglądają na śmiertelną pułapkę. Żaden ze schodków nie jest prosty, niektóre są popękane a wszystkie są pięknie wytarte przez niezliczone rzesze depczących je nóg. Z doświadczenia wiesz, że pewnie są śliskie jak wszyscy diabli. No trudno, skoro doszedłeś tak daleko to głupio zrezygnować z powodu głupich schodów. Z duszą na ramieniu wchodzisz po stopniach na pierwsze piętro.

Jedyna zaleta pierwszego piętra, w porównaniu z parterem jest taka, że śmieci z podłogi zostały uprzątnięte. Podejrzewasz, że sprzątanie polegało na tym, że wszystkie śmieci zostały zrzucone po prostu na dół. Widzisz przed sobą długi korytarz z masywnymi drewnianymi drzwiami po obu stronach. Po jakichś dwudziestu metrach skręca w prawo. „To ten budynek jest taki duży?” – myślisz – „Zawsze mnie zadziwia to stare budownictwo.” Korytarz jest oświetlany przez rząd starych, żeliwnych świeczników umieszczonych wysoko pod sufitem. Jakaś niezliczona ilość świec musiała się już tu wypalić, gdyż ściekający wosk dotarł już na podłogę, a płomienie okropnie zakopciły i zasmoliły ściany. Czasem zauważasz też, rzadko rozmieszczone, żółte plamy na ścianach, nieco pod świecznikami. Po dokładnym przyjrzeniu się odkrywasz, że to może być farba. Jakimś cudem jeszcze nie odpadła od ściany. Z westchnieniem udajesz się do pierwszych drzwi na lewo, są zresztą otwarte na całą szerokość. Po przejściu przez drzwi widzisz mały pokoik z małym biureczkiem za którym siedzi mały człowieczek. Wszystkie ściany są zasłonięte przez sięgające sufitu szafki na różne papierzyska. Widząc Cię mały człowieczek wyciąga do ciebie rękę jakby czekając, aż mu coś dasz. Patrzysz się na niego tępo. Po chwili z irytacją człowieczek mówi – Zaproszenie poproszę – i w celu podkreślenia wagi swoich słów zaczyna potrząsać wyciągnięta ręką. Przekazujesz zaproszenie człowieczkowi, poczym ze zdziwieniem widzisz jak ten nawet nie patrząc na nie natychmiast je wyrzuca do kosza. Następnie przygląda Ci się uważnie i zaczyna grzebać w szufladzie. Po chwili wyciąga jakiś zafoliowany, sztywny świstek papieru i Ci go podaje ze słowami – Proszę tego nie zgubić. I udać się natychmiast do Auli 2C, wejście przez pokój numer 112. Zaraz się zacznie wykład.- natychmiast po wypowiedzeniu tych słów czujesz, że odprawa została zakończona. „Jaki wykład do cholery?” Z jeszcze większym mętlikiem w głowie wychodzisz na korytarz. „Pokój nr 112, pokój nr 112, gdzie to może być?” Rozglądasz się po numeracji pokoi w korytarzu. Naprzeciwko masz pokój 100. Odwracasz się w celu zobaczenia jaki numer ma pokój z człowieczkiem. „199? Mają tu dwieście pokoi na piętrze? W takiej małej kamienicy? No ale pokój 112 będzie chyba w dalszej części korytarza. No to idę” Z takim postanowieniem ruszasz w drogę korytarzem, zakręt jest za pokojem 105. Skręcasz za róg i napotykasz ścianę z pojedynczymi drzwiami nad którymi jest tabliczka „pokoje 106-193”. Przed drzwiami siedzi na krzesełku starszy jegomość i pochrapuje. Gdy się zbliżasz budzi się nagle, patrzy na Ciebie uważnie – „Jaka rasa?” – mówi – „Co?” – dukasz w odpowiedzi – „Jaka rasa pytam.” – powtarza z irytacją – „ No ... eee ... ten tego ... człowiek jestem ... ten no ... homo sapiens ... czy coś.” – ze zdziwieniem odpowiadasz – „Dobra, wchodź.” – mówi staruszek i ponownie zasypia. Jak na twój gust to wszystko jest strasznie dziwne. Przechodzisz przez drzwi i natrafiasz na malutki przedsionek z trzema drzwiami (poza tymi którymi wszedłeś). Zaczynając od lewej strony, odczytujesz tabliczki na drzwiach. „113-193” potem „112” i na końcu „106-111„. Wnioskujesz z tego, że twoje są środkowe. Skoro tak, to pukasz i otwierasz drzwi. Za nimi jest maluteńki pusty pokoik (tak 2x2) i następne drzwi z tabliczką informującą, że znajduje się tam Aula 2C. Ciekawy po co tak sobie utrudniają tu życie, otwierasz drzwi i wchodzisz.

Wchodzisz jedynie dwa kroki do środka pomieszczenia. Następnego kroku nie możesz zrobić bo nogi z przerażenia odmawiają Ci posłuszeństwa. „Co tu się dzieje do diabła! Czy oni mnie coś dali?” Przerażenie twoich nóg nie jest bezpodstawne. To co się ukazuje twoim oczom przeczy wszystkim wiadomościom jakie Ci od dzieciństwa pakowano do głowy. Znajdujesz się w ogromnej przypominającej amfiteatr sali. Stoisz przy jednych z dużej ilości drzwi otaczających wokół aulę. Środek sali podobnie jak w amfiteatrze opada w dół. Znajduje się tam parę krzeseł, biurko, wygodny fotel, rząd tradycyjnych (zielonych) tablic oraz zebrana w kącie sterta zawierająca jakieś szafki z wystającymi kabelkami, zwykłe drewniane skrzynie, parę szafek i zardzewiały rower. W prawie całej sali jest ustawiona niezliczona rzesza siedzeń. Każde z nich ma wysuwany mały stoliczek ułatwiający robienie notatek. Nad tobą znajduje się jeszcze okalająca całą aulę galeryjka. Podejrzewasz, że znajdują się tam miejsca dla ważniejszych gości. I to by było właściwie wszystko co mogłeś tu uznać za normalne. Rzeczami powodującymi, że zaczynasz wątpić w prawidłowe działanie swoich zmysłów są krążące po sali tabuny istot. Zawsze do tej pory uznawałeś się za wielkiego znawcę wszelakiej fantastyki ale możesz rozpoznać tylko jedną trzecią istot się tu przechadzających. Właśnie tak. W auli znajdują istoty reprezentujące sobą wszelkiej maści wymyślone rasy. Widzisz krasnoludów, krasnoludków, skrzaty, duchy, gigantów, smoki, hobbitów, elfy ... Właśnie elfy. To jedno słowo nie opisze gamę tych różnorodnych istot. Są elfy wysokie, niskie, a nawet mające wzrost średniej wielkości kanarka. Gdy minął pierwszy szok, uzmysławiasz sobie, że masz wyjątkową okazję oglądać przedstawicieli ras, jakie tylko kiedyś komukolwiek przyszło wymyślić. Stoisz oniemiały i zachwyconym wzrokiem wpatrujesz się w tłum gdy nagle czujesz, że drzwi się za tobą otwierają i ktoś Cię bezpardonowo popycha. „- Rusz się do diabła. Zaraz się zacznie wykład, a Ty tu stoisz w wejściu i przeszkadzasz.” – słyszysz niski, chrapliwy głos. Szybko się odwracasz i patrzysz na stojącą za tobą postać. Jest to krasnolud. Długa broda, niski wzrost, krępa sylwetka i mały toporek przewieszony przez pas jakoś Ci nie pasują do przedstawiciela innej rasy. „ – Jesteś krasnoludem!” – wołasz. Krasnolud przestaje patrzeć na Ciebie jak na zwykłą zawalidrogę i w końcu się tobą zaczyna interesować. „ – Ej, pewnie że jestem krasnoludem. Ty chyba jesteś tu nowy?” – pyta się Ciebie. Widząc twoje przytakujące kiwnięcie głową, mówi dalej „ – W takim razie miło mi poznać. Znając życie, to nie wiesz za bardzo co tu się dzieje, prawda? Chodź właśnie się udaję zająć miejsce w jakimś przyjemnym miejscu to Ci po drodze wszystko opowiem.” Kończąc przemowę krasnolud rusza w tłum. Ty nie mając innego pomysłu na to co można by teraz zrobić idziesz za nim. Po drodze słuchasz tego co Ci twój tymczasowy przewodnik opowiada.

„ - Jeśli nie zauważyłeś, do tej sali mają wstęp tylko istoty, istniejące w jakiejś książce fantastycznej. Ty tu pasujesz bo w prawie każdej są też ludzie. Od razu Ci dobrze radzę, nawet nie próbuj policzyć tych wszystkich ras jakie tu przychodzą. Prędzej zwariujesz niż to zrobisz. Zresztą jest to bezsensowne, ponieważ cały czas powstają nowe powieści z nowymi rasami a wyobraźnia ludzka nie zna granic. I żeby nie było nieporozumień, większość z nas w normalnym świecie też jest zwykłymi ludźmi. Tutaj po prostu wcielamy się w postać jaką chcemy akurat pożyć. Można powiedzieć, że to takie ułatwienie dla wyobraźni. Mówię, że większość z nas jest ludźmi a nie, że wszyscy ponieważ wcale nie jestem pewien czy w normalnym świecie żyją tylko ludzie. Zresztą spójrz tam na galeryjkę, ale tylko kątem oka. Czujesz te promieniujące stamtąd fale przerażenia? Tam jest stałe miejsce niejakiego Cthulu. Podobno jest jednym z założycieli tej gildii. I szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie żadnego człowieka, który byłby w stanie choć na chwilę wcielić się w taką potworną istotę i zostać zdrowym na umyśle. I żebyś nie popełnił żadnej gafy, pamiętaj, że tutaj nie interesuje nas kim jesteś w prawdziwym świecie. Liczy się tylko to, kim jesteś teraz. Nietaktem jest pytanie się kogoś kim jest w rzeczywistości. Czujesz te zmiany temperatury i wilgotności? Aula jest tak dostosowana, żeby każda rasa mogła znaleźć sobie tu mały kącik do siedzenia. Nie powiem Ci jak to zrobili bo sam nie wiem. I nie chcę wiedzieć. Teraz uważaj pod nogi. Jak przejdziemy ten obszar dla nieumarłych to skrócimy sobie drogę, idąc przez ośnieżony rejon. Może być trochę ślisko. I nie przejmuj się, że jak usiądziesz gdzieś dalej to nie będziesz słyszał co mówią wykładowcy. Akustyka jest tu bardzo dobra, i chyba niezbyt zgodna z prawami fizyki, ale efekt jest taki, że na całej auli wszystko dobrze słychać. A tu zaraz sobie usiądziemy. Klimat wiosennej łąki jak ja to nazywam. Bardzo przyjemnie można tu siedzieć. Nie za gorąco, lekki wietrzyk, po prostu idealnie. Ciekawy jesteś jakim cudem jestem teraz krasnoludem? A strażnik przy drzwiach nie pytał się Ciebie o rasę? Jednak pytał. I odpowiedziałeś, że człowiek? No to widzisz. Następnym razem jak będziesz przechodził tamtędy powiedz mu nazwę rasy jaką chcesz być. A skąd będzie wiedział jaką dokładnie? Musisz sobie to wyobrazić. No skoro dostałeś zaproszenie do gildii to musisz mieć wyobraźnię. Jak sam widzisz wszystko to jest prostsze niż myślisz. O, chyba się zaczyna, światła przygasły. Zaraz się zacznie wykład. Na razie koniec rozmowy, słuchajmy.”

Na auli powoli zapada cisza. Każdy szybko zaczął zajmować sobie najwygodniejsze dla siebie miejsca. Odczuwasz delikatną aurę oczekiwania. Sam zresztą też czujesz ogromną ciekawość co się teraz będzie działo. Próbujesz wygodnie się usadowić na krześle. Nagle otwierają się drzwi prowadzące na podium. Nie możesz się doczekać co to za istoty będą prowadzić wykłady. Może smoki? Albo potężne przedwieczne wampiry? Niestety. Na podium wchodzą dwie ludzkie istoty, mężczyzna i kobieta. Jedyna rażąca w oczy niezwykłość jaką sobą reprezentują to ta, że wyglądają jak najzupełniej normalnie. Mężczyzna ubrany jest w zwykłe niebieskie dżinsy, brązową, rozpiętą koszulą z podwiniętymi do łokcia rękawami, beżową podkoszulkę i brązowe sportowe buty. Jest krótko ostrzyżony i nosi okulary zza których widać jego ciemnobrązowe oczy. W ustach trzyma zgaszoną fajkę a w prawej ręce czarną, skórzaną, teczuszkę. Spokojnym krokiem przechodzi przez całe podium i rzuca teczuszkę na biurko. Następnie rozgląda się po sali. Widzisz, że ma minę mówiącą „Cholera, znowu przyszli ...”. Mężczyzna wyjmuje fajkę z ust, przygląda jej się i powoli ją nabija. Skończywszy tą mistyczną czynność, zaczyna mówić. „ – ...... ..... ....”. Po chwili przerywa i z widoczną irytacją podchodzi do jednej z szafek w kącie. Ze zdziwieniem widzisz jak bierze potężny zamach nogą i kopie prosto w sam środeczek szafeczki. „ – Teraz może to to zadziała.” – słyszysz. Widocznie zadowolony z efektów swoich poczynań, mężczyzna znów wychodzi na środek podium i po raz kolejny zaczyna przemowę. „ – Serdecznie witam wszystkich przybyłych na nasz wykład. Widzę na auli parę nowych twarzy więc trzeba się przedstawić. Moja piękna współpracowniczka ma na imię Ania, ja przy urodzeniu dostałem na imię Paweł. Jak się już pewnie domyśliliście, to właśnie my będziemy prowadzić wykłady. Ponieważ każdy ma jakieś słabości, ja postanowiłem sam sobie jedną wybrać. Jest to palenie. Ale ponieważ nie lubię walających się wszędzie niedopałków, na auli będę palił fajkę.” Ania nieco skrzywiła się na jego słowa.

Młoda dziewczyna nosiła na sobie dobrze skrojoną czarną garsonkę, długie czarne spodnie, biały golfik i na szyi złoty łańcuszek z serduszkiem. Włosy miała mocno ściągnięte w koński ogon, a swoim ubiorem przypominała typową sekretarkę bądź coś pobliskiego. Lustrowała nieprzyjemnie chłodnym i sceptycznym spojrzeniem całą aulę i zebrane w niej nowe osoby. Lodowy kolor jej oczu podkreślał dość mocny makijaż, na dole czarna kreska, na górze niebieska, powieka niemal biała... Razem z niesamowicie bladą cerą i szczupłą sylwetką dziewczyny robiło to dość... umarłe wrażenie... „ – Również was witam... Powiem tylko kilka słów o tym, co zapomniał zaznaczyć Paweł. To, że przebywacie w budynku Gildii nie oznacza, że do niej należycie. Póki co liczymy sobie kilkoro członków, gdyż kryteria dostania się tutaj są bardzo wysokie. Mam jednak nadzieję, że was to nie zniechęci i będziecie się starać o miejsce wśród najlepszych? Wszelkie pytania proszę kierować tutaj i teraz...”

Autorzy: Ouzaru i fds.
Zobacz profil autora
CoB
Panna Migotka



Dołączył: 19 Mar 2006
Posty: 359
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: spod bramy

PostWysłany: Wto 22:15, 25 Lip 2006     Temat postu:


Wtem z wnętrza Auli dobiegł głos: - A jakie są kryteria dostania się do Gildii? I dlaczego warto się tutaj dostać, bo zapewne warto... - wszystkie oczy skierowały się na pytającego. Właśnie wstał z miejsca i trzymając długopis w ustach czekał na odpowiedź. Był ubrany w zieloną koszulkę, miał czarne spodenki, zielony sznureczek na kostce... Poza tym był opalonym młodzieńcem, z podgolonymi oboma bokami głowy i zielonożółtymi - kocimi oczami. Przypatrywał się temu wszyskiemu nie ukrywając półuśmiechu na wargach.
Stał pomiędzy piekłem, a jakimś dziwnym terenem, gdzie co jakiś czas pojawiały się bańki mydlane, w których "coś" było...
Zobacz profil autora
BAZYL
Gość






PostWysłany: Śro 1:04, 26 Lip 2006     Temat postu:


- Deja vu? - mruknął wyrwany z drzemki stary, garbaty jaszczur i leniwym wzrokiem ogarnął rozgardiasz dookoła. Następnie pożarł jakieś niczego nie spodziewajace się niebożę, wlazł pod stół (równie stary jak bestia), zwinął się w kłębek i zasnął...
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)


 


Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach